Ultravox - Rage in Eden
1981 Chrysalis Recordc Ltd.
1. The Voice
2. We Stand Alone
3. Rage In Eden
4. I Remember (Death In The Afternoon)
5. The Thin Wall
6. Stranger Within
7. Accent On Youth
8. The Ascent
9. Your Name (Has Slipped My Mind Again)
Bonus CD:
10. I Never Wanted To Begin
11. Paths And Angles
12. I Never Wanted To Begin (Extended Version)
"Rage in Eden" to pierwsza płyta nagrana po przełomowym dla historii Ultavox albumie "Vienna" (1980). Może dlatego w zestawieniu z płytą tak wyjątkową jak "Vienna" wypada moim zdaniem słabiej. Choć utrzymana jest w podobnej, noworomantycznej sytlistyce, nie zwiera takich killerów jak utwór tytułowy z poprzedniej czy chociażby "Sleepwalk". Nie jest to jednak płyta zła. Są też tacy, dla których to ulubiona pozycja w dyskografii Ultravox. Przyznam, że z czasem przekonałem się do niej, choć w latach 80. nie należała do moich faworytów.
Album zaczyna nagranie "The Voice" - typowy utwór w stylistyce Ultravox z Midge Urem, ale bez tej genialnej mocy, którą Midge Ure z kolegami poraził na albumie "Vienna". Kolejnym nagraniem jest "We Stand Alone" - według mnie najciekawszy utwór na płycie. Interesująca melodia, zmiany brzmienia i nagranie udane kompozycyjnie przesądzają o pozytywnej ocenie numeru. Ciekawie zaczyna się również nagranie tytułowe, niestety, utwór jakby nie rozwija się i zamiast soczystego syntezatorowego przeboju otrzymujemy ckliwą balladę, która nie dorównuje "Viennie".
Po kolejnym, moim zdaniem mniej ciekawym "I Remember", jest "The Thin Wall", w którym pulsujący rytm elektronicznej perkusji przywołuje na myśl najlepsze chwile z "Vienny". Rozczarowuje mnie "Strange Within" - nagranie trwa siedem minut, zdecydowanie za długo, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że niewiele ciekawego się w nim dzieje. Ożywienie przynosi siódma kompozycja "Accent On Youth". Znowu rytm wyznacza pulsująca perkusja. Po raz kolejny muszę jednak stwierdzić, że w porównaniu z takim np. "All Stood Still" z "Vienny" brzmi jak odrzut z sesji nagraniowej do swojej genialnej poprzedniczki. Choć to nadal klasa mistrzowska.
Jako ciekawostkę dodam, że pasaż między kolejnymi numerami "The Ascent" i "Your Name (Hass Slipped My Mind Again)" był wykorzystany jako "jingle" listy przebojów radiowej Trójki. Niestety, znowu nie mogę powiedzieć wiele dobrego o końcówce płyty.
"Rage in Eden" jest płytą bardzo dobrą, ale w porównaniu z "Vienną" wypada jednak gorzej. Moim zdaniem album jest także gorszy od następnego wydawnictwa Ultravox - "Quartet". Mimo wszystko jest to jednak płyta klasycznego Ultravox, z klasycznego okresu zespołu. A w końcu wielu płyt wtedy nie nagrano. Chociażby z tego powodu warto po nią sięgnąć. "Rage in Eden" jest słabszy od "Vienny", ale z pewnością lepszy od ostatniej płyty "U-Vox" (1986). O kilka długości prześciga również płytę Ultravox wydaną w latach 90-tych a także pozycje Ultravox z lat 70-tych. [8/10]
Andrzej Korasiewicz
24.03.2006 r.