Sławomir Łosowski - Zaczarowane miasto, Festiwal Dialogu Czterech Kultur, Łódź, Manufaktura - Rynek, 01.09.2006 r.
Łódź gościła na rynku w Manufakturze ex lidera Kombi Sławomira Łosowskiego, który na początek Festiwalu Dialogu Czterech Kultur 2006 zaprezentował autorski koncert "ATLAS dla Łodzi - Zaczarowane Miasto". Występ był reklamowany jako widowisko multimedialne, a w lokalnej prasie pisano o Łosowskim per "polski Jarre". Rzadko w Łodzi dzieje się coś ciekawego, a akurat występ Łosowskiego interesował mnie ze względu na porównanie jego dokonań z tym, co prezentują obecnie jego koledzy z Kombii. Kombii ze Skawińskim, Tkaczykiem i Plutą miałem okazję słuchać i oglądać w Łodzi podczas wieczoru sylwestrowego 2004/2005. Tym bardziej ciekawe było, który zestaw muzyków będzie bardziej przypominał oryginalne Kombi - czy sam Łosowski, kompozytor większości najbardziej znanego repertuaru Kombi, czy jego koledzy, którzy mają przecież przewagę liczebną ;) Gdy usłyszałem o autorskim koncercie Łosowskiego czy wręcz multimedialnym widowisku, spodziewałem się dobrze przemyślanego koncertu, który będzie tworzył konceptualną całość. Okazało się, że nie do końca tak było...
W pierwszej części usłyszeliśmy instrumentalne kompozycje Łosowskiego, zarówno z czasów Kombi, jak i jego solowe utwory, znane tylko oddanym fanom. Ta część występu to indywidualne popisy Sławomira Łosowskiego, projekcje video na dwóch telebimach podwieszonych pod budynki Manufaktury i Tomasz Łosowski, syn artysty, towarzyszący tacie na instrumentach perkusyjnych. Muzycznie to był rodzaj klasycznej el-muzyki. Dla tych, którzy nie przepadają za takim brzmieniem, mogło to być nieco męczące. Kompozycje nie były jakoś szczególnie porywające, a popisy Łosowskiego seniora na instrumentach klawiszowych i całej aparaturze elektronicznej, którą był obstawiony, mogły być nowatorskie jakieś 20 lat temu. Dzisiaj taka muzyka trąci już niestety myszką. A i do Jean Michelle Jarre'a Łosowskiemu jeszcze trochę brakuje. Po popisach Sławomira Łosowskiego, przyszła kolej na wykazanie się przez Tomasza Łosowskiego. Ojciec zszedł ze sceny, a Łosowski junior rozpoczął popis gry na perkusji (tzw. solówkę). No cóż, nie mnie oceniać sprawność warsztatową Tomasza Łosowskiego, ale publiczności się podobało. Kilkunastominutowa solówka Łosowskiego, zastanowiła mnie tylko czy jestem na występie artysty reklamowanego jako polski Jarre, czy na koncercie jakiegoś rockowego składu.
Po tym perkusyjnym akcencie na scenę wrócił główny bohater widowiska, który zapowiedział, że za chwilę dołączy do nich ich serdeczny przyjaciel Zbigniew Fil, który zaśpiewa stare piosenki Łosowskiego, które "na pewno znacie". Nie trudno było się domyśleć, że chodzi o stare hity Kombi. Nie zaskoczyło mnie też, że dało się słyszeć wśród fanów westchnienia "wreszcie". Zgromadzona przed sceną publiczność zdążyła się już niestety nieco przerzedzić... Usłyszeliśmy: "Nietykalni - skamieniałe zło', "Czekam wciąż", "Za ciosem cios", "Kochać cię za późno", "Słodkiego miłego życia" oraz na zakończenie "Zaczarowane miasto", które zwieńczyły fajerwerki i atrakcje pirotechniczne nad Manufakturą. Łosowski dał się wyciągnąć na jeszcze jeden bis, by ponownie zagrać "Słodkiego miłego życia".
Zbigniew Fil okazał się posiadać głos o zbliżonej barwie do Skawińskiego, dlatego jego śpiew nie raził. Osobowością sceniczną to on jednak nie jest. Próbował wprawdzie "wodzirejować", ale moim zdaniem nie bardzo mu to wychodziło. Na tle doświadczonego Skawińskiego, okazał się postacią bezbarwną. Wszystko wynagrodził jednak Sławomir Łosowski, który dzięki grze na instrumentach klawiszowych, syntezatorach oraz użyciu oryginalnych sampli, przywrócił wspomnienie o brzmieniu starego Kombi. Dobrze sprawdził się też Tomasz Łosowski, który grą na elektronicznej perkusji z lat 80., odtworzył dźwięki starego Kombi. A ponieważ, jak już wspomniałem, Zbigniew Fil barwą głosu przypominał Skawińskiego, mieliśmy poczucie, że na scenie gra oryginalny skład Kombi. W porównaniu z poprockową popeliną, którą prezentuje dzisiaj Kombii, Łosowski udowodnił, że bez niego nie można mówić o reaktywacji Kombi. Z drugiej strony, Zbigniew Fil wprawdzie udanie imitował Skawińskiego, ale właśnie tylko imitował. No i jednak trochę brakowało gitary Skawińskiego oraz basu Tkaczyka.
Mimo wszystko, z dwojga złego wolę solowy występ Łosowskiego niż panów z Kombii. Najlepiej jednak byłoby, gdyby panowie poszli po rozum do głowy i przyznali, że Kombi nie może istnieć bez Łosowskiego, ale i bez Skawińskiego i Tkaczyka to nie jest ten sam zespół. Co do perkusisty to zawsze można się dogadać... O samym "widowisku" pt. "Zaczarowane miasto" mogę napisać, że według mnie nazywanie tego show "widowiskiem" to lekka przesada. Występ był niespójny i nie stanowił koncepcyjnej całości. Piosenki Kombi nie bardzo łączyły się z popisami perkusyjnymi Tomasza Łosowskiego, a pierwsza część nie tworzyła konceptualnej całości z piosenkami Kombi. Fajerwerki na zakończenie koncertu nie były ani jakoś szczególnie powiązane z muzyką, ani nie wiadomo w ogóle czemu miały służyć (poza tym, że ludzie lubią jak się błyska). Czas spędzony na rynku w Manufakturze nie był jednak stracony. Łosowski przywrócił w moich wspomnieniach brzmienie starego Kombi i za to należą mu się słowa podziękowania.
Andrzej Korasiewicz
02.09.2006 r.