New Model Army, 12.11.2008 r, Kraków, klub Rotunda
Wczoraj, w krakowskim klubie „Rotunda” odbył się jeden z dwóch tegorocznych polskich koncertów zespołu New Model Army. Pretekstem do ponownego odwiedzenia naszego kraju przez Brytyjczyków była promocja wydanej w zeszłym roku płyty „High”.
Tuż przed zaplanowaną godziną rozpoczęcia koncertu klub zaczął się wypełniać publicznością, a że zespół ma w Polsce wierne i liczne grono słuchaczy, obawy o niską frekwencję nie sprawdziły się. Na koncert przybyła spora liczba osób w wieku 30-40 lat. Nie zabrakło jednak i młodszego pokolenia, a nawet bardzo młodego. Ponieważ niektóre osoby przyszły ze swoimi dziećmi, można powiedzieć, że panowała iście rodzinna atmosfera.
Około godziny 20. na scenę wyszedł pełniący rolę supportu zespół Sublokator. Niestety, nie mogę wiele napisać o ich muzyce, ponieważ, jak większość zgromadzonych w „Rotundzie” osób, zostałem w kawiarni. Dobiegające jednak zza ściany brawa były dowodem na to, że muzyka zespołu spodobała się tej części widowni, która postanowiła wysłuchać występu zespołu.
Po półgodzinie nastąpiła długa przerwa techniczna. Wreszcie kilkanaście minut po 21. na scenie pojawili się uśmiechnięci muzycy New Model Army i przy brawach wypełnionej sali rozpoczęli koncert, grając na początek energiczny „Here Comes The War”, który od razu rozruszał publiczność. Tak już zostało. Zespół, oprócz utworów z nowej płyty (m.in. „No mirror, no shadow”, „High”, „One Of The Chosen”, „Nothing Dies Easy”) zaprezentował niezwykle energetyczną mieszankę swoich najlepszych kawałków. („No Rest, „I Love The World”). Pomiędzy nimi wokalista Justin Sullivan podtrzymywał kontakt z publicznością dzieląc się swoimi spostrzeżeniami na tematy choćby tak zaskakujące jak: polska telewizja, czy święto 11 listopada. Nie zabrakło również komentarza do ostatnich wyborów prezydenckich w USA :). Zaraz po tym usłyszeliśmy wyczekiwany przez wszystkich „51 State”, który na nowo rozgrzał publiczność. Podobna euforia zapanowała przy poprzedzonym długim gitarowym wstępem kawałku „Vagabonds”. W repertuarze koncertu znalazł się również, pochodzący z solowej płyty Justina, akustyczny „Ocean Rising”, który świetnie zabrzmiał na żywo. Nie zabrakło oczywiście balladowo-folkowego „Purity”. Po prawie dwugodzinnym koncercie oklaskiwany zespół pożegnał się z publicznością i zniknął ze sceny. Zanim jednak to się stało, Sullivan wraz z kolegami bisowali dwukrotnie, kończąc swój występ.
Idąc do „Rotundy” zastanawiałem się, jak będzie wyglądał ten koncert. Zważając na różnorodność muzyki New Model Army, spodziewałem się mieszanki punkowego żywiołu i folkowej melodii. Zespół jednak tym razem postawił głównie na energiczne, żywiołowe kompozycje, które brzmiały bardzo ostro i drapieżnie. Jak już napisałem, nie zabrakło także tych bardziej akustycznych utworów i choć było ich mniej niż myślałem, nie zawiodłem się. Zespół udowodnił, że dalej potrafi wzbudzać emocje i porwać swą energią. Dzięki temu był to dla mnie (a myślę, że też dla większości z obecnych tam osób), niezwykle udany i piękny koncert. Nie pozostaje nic innego, tylko czekać na następną wizytę Brytyjczyków w naszym kraju.
p.s. Jedynym moim subiektywnym życzeniem co do następnych koncertów w naszym kraju jest krok w stronę cywilizacji, która nazywa się „Zakaz Palenia”.
Wojciech Żurek
13.11.2008 r.