Relacje z koncertów

Zaobserwuj nas

Swans, Norman Westberg, 31.10.2023 r, Progresja, Warszawa

Swans, Norman Westberg, 31.10.2023 r, Progresja, Warszawa

Grupa Swans nie gra muzyki pop, której w gruncie rzeczy jest dedykowana strona Alternativepop.pl a mimo wszystko na stronie pojawiają się recenzje płyt Swans i inne teksty o zespole. Dlaczego? Dlatego, że trudno przejść obojętnie wobec zjawiska pod nazwą SWANS. Michael Gira to osobowość i awangarda muzyki pop, która swoją niezwykłością wykracza poza ramy normalnej muzyki. A w końcu nam chodzi o pop, ale alternatywny, niepospolity, niebanalny. Po wysłuchaniu muzyki Swans, nic już nie jest takie samo. W szczególności dotyczy to wydania koncertowego projektu Giry, kiedy Swans objawia pełnię swojej mocy. W wigilię Wszystkich Świętych, miałem okazję uczestniczyć w jednym z takich wydarzeń serwowanych przez Michaela Girę.

Uznając wyjątkowość Swans, należę do grona osób, które muzykę grupy dawkują w nieznacznych ilościach. To nie jest moja codzienna strawa. Dlatego te parę słów o koncercie zespołu, piszę nie z pozycji oddanego fana, ale bardziej jak badacz oszołomiony niezwykłością muzyki Swans. Zanim jednak usłyszeliśmy tego dnia projekt Michaela Giry, na scenie Progresji pojawił się były wieloletni członek Swans - Norman Westberg.

Norman Westberg

Trudno inaczej traktować występ Westberga niż rozgrzewkę przed wtorkowym głównym daniem. Norman Westberg próbował wykreować nastrój, który przez lata był częścią muzyki Swans. Niestety, bez kierownictwa Michaela Giry, próby te są skazane na niepowodzenie. Muzyka zaprezentowana przez Westberga była moim zdaniem niczym więcej niż chaotycznym pogrywaniem gitarzysty, który przy pomocy pogłosów tworzył atonalne i dronowe przestrzenie, ale wszystko wyglądało, jakby tylko stroił gitarę i cały czas nie mógł utrafić w odpowiedni ton. Po kilkudziesięciu minutach zakończył swój występ, który tylko chwilami był w stanie skupić większą uwagę słuchaczy. 

Swans

Grupa wyszła na scenę nieco po godz. 20.30, owacyjnie witana przez publikę, która szczelnie wypełniła Progresję. W klubie zgromadziła się bardzo różnorodna publiczność, z dużym udziałem ludzi młodych w wieku około dwudziestu lat. Nieliczni z nich, przyciągnięci legendarną sławą, którą cieszą się obecnie Amerykanie, byli nieco zaskoczeni w jakim wieku są muzycy. Gdy na początku występu podszedłem na chwilę pod samą scenę, dało się słyszeć krzyk zdziwienia pewnego młodzieńca na widok Giry i spółki "O, k..a, jakie stare dziady!". No nie da się ukryć, Michael Gira w lutym 2024 roku skończy siedemdziesiąt lat. Młodzieńcem już nie jest. I to był zresztą jeden z głównych powodów, dla którego w końcu postanowiłem sprawdzić jak prezentuje się Swans na żywo. Jeśli nie teraz, to kiedy? Wprawdzie Swans przyjeżdża do Polski od lat 80. Był u nas wielokrotnie, ale Gira ma już swoje lata i nigdy nie wiadomo, kiedy wszystko się skończy. A wcześniej nie odważyłem się na zobaczenie i usłyszenie Swans na koncercie. 

Weryfikacja Swans na żywo potwierdziła legendę Giry. Mimo zaawansowanego wieku Artysty, usłyszeliśmy nawałnicę dźwięków, która próbowała zmiażdżyć słuchaczy i przy okazji naruszyć mury Progresji. Klub wprawdzie próbę przetrwał, ale podczas występu czuć było wyraźne drgania a dudnienie muzyki Swans powodowało, że lżejsze przedmioty, które stały luzem na podłodze - jak np. kosz na śmieci pod ścianą - swobodnie przemieszczał się pod wpływem drgań. Muzyka Swans na żywo to zupełnie co innego niż na płytach. Mimo że ostatnie albumy w znacznej części zawierają muzykę bardziej stonowaną, spokojniejszą, na żywo nawet te elementy twórczości Swans nabierają większej mocy. Utwory są w większym stopniu improwizowane i rozciągnięte w czasie. Gira jest jak dyrygent, który chce zapanować nad każdym dźwiękiem, który wybrzmiewa na scenie. Czasami bardzo gwałtowanie pokazuje swoim muzykom co mają grać i do czego mają zmierzać na scenie. Dźwięki spokojniejsze, akustyczne narastają, wzbogacone o przeróżne odgłosy, znajdując swój finał w prawdziwej kanonadzie generowanej przez dwóch perkusistów i gitarowe sprzężenia. Muzyka iście piekielna miesza się z anielskimi momentami akustycznymi. Wszystko jest bardzo fizyczne, dosłowne. Muzyka dociera do nas nie tylko dzięki uszom. Każdy element ciała jest częścią spektaklu stworzonego przez Michaela Girę. Sztuka Michaela Giry jest prawdziwa i szczera. Kiedy trzeba bolesna, ale nie po to, żeby eskalować za wszelką cenę hałas. Mimo że Gira od zawsze chciał grać najgłośniej jak się da, to jednak zawsze  chodziło w tym o wydobycie prawdy z ludzkich trzewi a nie generowanie hałasu dla samego generowania. Dlatego pewnie muzyka Swans znalazła uznanie wśród młodych, którzy szukają w świecie czegoś co jest prawdziwe, niezakłamane i szczere. 

Muzykę Swans traktuję jak alegorię ludzkiego życia - pełnego potu, znoju, bólu, ale i z chwilami wytchnienia. Przez dwie i pół godziny uczestniczyłem w tym spektaklu, obserwując też trochę strategie przetrwania części publiczności. Niektórzy chronili uszy korzystając z zatyczek lub słuchawek. Inni większość koncertu spędzili w klubowym foyer, gdzie docierającą muzykę można było kontemplować bez konieczności ochrony uszu. Byli jednak i tacy, którzy twardo przez cały występ byli pod sceną oddając się bez reszty dźwiękom z niej docierającym. To był niezwykły wieczór, szczególnie dla tych, którzy Swans usłyszeli na żywo po raz pierwszy.

Andrzej Korasiewicz
01.11.2023 r.