Relacje z koncertów

Zaobserwuj nas

The Cure - The Dream Tour, 14.04.2000 r., Hala Sportowa, Łódź

The Cure - The Dream Tour, 14.04.2000 r., Hala Sportowa, Łódź

No to już po koncercie. To był mój pierwszy raz, gdy widziałem i słyszałem The Cure na żywo. Zacznę od ogólnego stwierdzenia, że podobało mi się i jestem zadowolony. Choć można mieć pewne zastrzeżenia do nagłośnienia, ale z drugiej strony od łódzkiej Hali Sportowej nie można za wiele wymagać.

Ludzie wpuszczani byli zgodnie z zapowiedzią od godziny 18. Koncert rozpoczął się z około dwudziestominutowym opóźnieniem. Na początek poszły dwa utwory z płyty "Bloodflowers", które bardzo dobrze wypadły. Muszę stwierdzić, że dzięki usłyszeniu nowych numerów na żywo, coraz przychylniejszym okiem zacząłem patrzeć na nową płytę The Cure, która nie od razu mi się spodobała. Na pewno od początku uznałem, że jest lepsza od "Wild Mood Swings", ale to przecież nie było duże wyzwanie. Czy jednak "Bloodflowers" dorównuje cure'owym klasykom, tego nie mogłem powiedzieć po pierwszych odsłuchach płyty. Dzięki koncertowi na pewno utwory z "Bloodflowers" urosły w moich oczach. 

Po dobrze wykonanym "Want" z "Wild Mood Swings, kolejnym utworem było "Fascination Street", ale tutaj poczułem lekki zawód. Wykonanie zabrzmiało według mnie banalnie i nie miało siły oryginału. Po tej jakości kompozycji oczekiwałem, że na żywo dostanę prawdziwego olśnienia, a tego mi zabrakło. Utwór zabrzmiał wyraźnie gorzej niż w wersji studyjnej. Następnie były kolejne numery z nowej płyty, pomieszane ze starszymi - m.in. "The Kiss" czy "Prayers for Rain". Najstarszymi utworami w części zasadniczej występu The Cure były "Shake Dog Shake" z "The Top" (1984) i "One Hundred Years" z "Pornography" (1982). Wszystko trwało okołu dwóch godzin, kończąc się tytułowym nagraniem z "Bloodflowers", ale to oczywiście nie był koniec. Po godzinie 21. rozpoczęły się bisy, na które złożył się prawdziwy misz masz. 

O ile część zasadnicza koncertu, w moim przekonaniu, tworzyła jakąś zamkniętą całość, o tyle bisy były galimatiasem różnych nagrań. Choć gdyby nie to, że zaczęło się od numeru z "Bloodflowers" powiedziałbym, że mieliśmy do czynienia z cure'owym "greatest hits". Prawdziwy szał wśród publiczności nastąpił dopiero przy przeboju, od którego w Polsce rozpoczęła się popularność The Cure, czyli "Just Like Heaven". Po nim grupa zagrała "A Forest", na którym publiczność kontynuowała pląsy rozpoczęte przy "Just Like Heaven", chociaż numer nie do końca sprzyja takim szaleństwom. Choć trzeba przyznać, że utwór rzeczywiście zabrzmiał tym razem nieco "tanecznie". Nie ukrywam, że podczas wykonania tego właśnie utworu zrobiło mi się najcieplej na sercu.

Na sam koniec, Robert Smith zapowiedział, ze to już finisz i panowie zagrali "Faith". I to rzeczywiście był już koniec. Panowie grali w sumie bite trzy godziny, w tym prawie godzina bisów. To był bardzo udany wieczór w wykonaniu The Cure. Po koncercie miała być jeszcze impreza w klubie koło Dworca Fabrycznego, ale nie wybrałem się na nią. 

Andrzej Korasiewicz
15.04.2000 r.

Setlist

1. Out of this world                                                
2. Watching me fall 
3. Want                                                               
4. Fascination Street                                   
5. Open                                                                   
6. The loudest sound                                      
7. The kiss                                                              
8. The last day of summer 
9. Maybe someday
10. Shake dog shake
11. From the edge of the deep green sea
12. Inbetween days
13. Siamese twins
14. Prayers for rain
15. One hundred years
16. End                                                                 
17. 39                                                                    
18. Bloodflowers 

Bis 1

19. There is no if
20. Trust                                                               
21. Plainsong 
22 - Disintegration          
Bis 2

23. M                                                                     
24. Play for today   
25. Just like heaven     
26. A forest                                                                 
27. Faith