Artykuły

Zaobserwuj nas

Dom Mody - rozmowa z Witoldem Gąską o zespole, latach 80., polskim new romantic i muzyce fortepianowej

Rozmowa z Witoldem Gąską o zespole Dom Mody, latach 80., polskim new romantic i muzyce fortepianowej, 21.09.2023 r.

Dom Mody to mniej znana karta historii polskiej muzyki syntezatorowej. Zespołów grających w Polsce w latach 80. synth pop było jak na lekarstwo. Dom Mody był jednym z nich. Zespół powstał jesienią 1982 roku w Kielcach, w składzie: Jacek Zalewski - śpiew, teksty, Witold Gąska - syntezator ARP, string vermona, muzyka, Andrzej Wolski - organy B-2, Bogusław Olczyk - perkusja, Stanisław Sidor i Paweł Wawrzała - reżyseria dźwięku. Z zespołem współpracowali też: Jacek Krełowski - organy, Andrzej Łukasik - gitara basowa.

W 1984 roku grupa nagrała w studiu Tonpressu dwie kompozycje: "Deszcz słów" i "Szyfry", które w 1985 ukazały się na singlu Tonpressu. Utwór "Szyfry" znalazł się również na składance: "Jeszcze młodsza generacja" (1985). Nagrania zostały zarejestrowane w składzie: Witold Gąska - śpiew, instrumenty klawiszowe, Lucjan Dulnik - gitara elektryczna, gitara basowa, Bogusław Olczyk - perkusja.

W 2022 roku ukazała się dosyć niespodziewanie płyta winylowa pt. "Samouwielbienie" (recenzja >>), która zebrała wszystkie dostępne nagrania Domu Mody. Znalazło się na niej siedem odszumionych i zremasterowanych utworów z próby ze stycznia 1983 roku, nagranych pierwotnie na zwykłej kasecie magnetofonowej, dwa utwory z singla oraz cover numeru "Oda" w wykonaniu nowosądeckiej grupy Soclos.

Na zdjęciu Dom Mody w Jarocinie 1983 r. Foto: Dom Mody

Z Witoldem Gąską, autorem muzyki i klawiszowcem Domu Mody o przeszłości, teraźniejszości a także przyszłości rozmawia Andrzej Korasiewicz.

Alternativepop.pl: Czy możesz opowiedzieć w jaki sposób powstał Dom Mody? Jaką muzyką inspirowaliście się zakładając grupę? Jakich wykonawców słuchaliście wtedy? I co sami chcieliście grać?

Witold Gąska (Dom Mody): Dom Mody powstał w sposób skuteczny. Jakoś - już nie pamiętam jak - zgadaliśmy się z Jackiem Zalewskim, ciut starszym kolegą, który mieszkał w oddalonym o blok, od mojego bloku, bloku,  na kieleckim osiedlu KSM, umocnionym w wyjątkowości circa dekadę później przez Wzgórze Ya-Pa 3. Jacek śpiewał i - jak się okazało – pisał, trochę tajemnicze, za to wyróżniające się z ówczesnego tła teksty. Obydwaj słuchaliśmy podobnie, to znaczy szeroko pojętą nową falę, nie unikając barwnej new romantic, a cel okazał się jednoczący: zrobić materiał muzyczny i być jak Oni – po prostu.

Zasiadłem do zwanego żywym, nie elektrycznego pianina i tak powstawał materiał, później uwieczniony na próbie w Wojewódzkim Domu Kultury i rozesłany jako dowód zgłoszeniowy na festiwale różne. Komponowałem lewą ręką bas, prawą „rytmiczno-akordowe” i melodyjki, dośpiewywałem wysoce spolszczoną angielszczyzną linię wokalu, a Jacek dopisywał na tej bazie teksty. Chcieliśmy grać to, co przełoży się z tej domowej produkcji na – niedościgłe! - syntezatory.

Alternativepop.pl: W jakim składzie powstała grupa i w jaki sposób funkcjonowaliście jako zespół? Bardziej demokratycznie czy był wyraźny lider, albo liderzy formacji, nadający jej kierunek?

Witold Gąska (Dom Mody): Grupa w pełnym wymiarze ruszyła wczesną jesienią 1982 roku, z początkiem kolejnego roku szkolnego. Do Jacka i mnie dołączyło dwóch wzorowych uczniów kieleckiej Szkoły Muzycznej: perkusista Bogusław Olczyk i klawiszowiec Andrzej Wolski. Ponieważ i ja uczęszczałem do „muzyka”, było to radosną (dla nas) podstawą - nie bez nieocenionej pomocy mojego profesora fortepianu, ówczesnego dyrektora szkoły, Stefana Kutrzeby - do przyjęcia nas w poczet twórców różnych, jednego z większych, a jeżeli chodzi o warsztat klawiszowy – największych (z dwóch największych) klubów kultury w naszym mieście.

Kierunek formacji był po prostu „przetransponowaniem” z pianina na dwa instrumenty klawiszowe. Wokal Jacka dzięki elektrycznej amplifikacji uzyskał koncertową przestrzeń, bębny Bogusia nabrały posmaku Ultravox-u: do dziś biorą mnie te przejścia ta-ta-ta i tu-tu-tu, nieco później namiętnie stosowane przez noworozdziałowego bębniarza grupy Kombi. Andrzej radził sobie z zamierzchłymi już w ówczesnej teraźniejszości organami - określiłbym je nawet nadmiarowo bardzo prahistoryczną nazwą – elektronowymi.

Alternativepop.pl: Jak doszło do nagrania singla dla Tonpressu?

Witold Gąska (Dom Mody): Jacek Zalewski jakiś czas temu doprecyzował moją nadgryzioną przecież zębem czasu pamięć. Nagranie dwóch utworów i wydanie singla w Tonpressie było skutkiem Nagrody Dziennikarzy uzyskanej przez Dom Mody na Festiwalu Nowofalowych Grup Rockowych w Toruniu, w czerwcu 1983 roku.

Alternativepop.pl: Ile koncertów udało się wam zagrać i gdzie graliście?

Witold Gąska (Dom Mody): Zagraliśmy cztery koncerty. W maju 1983 r. w muszli koncertowej kieleckiego parku, na festiwalu w Toruniu w czerwcu 1983 r., na festiwalu w Jarocinie w sierpniu 1983 r. (zamiast Andrzeja na drugich klawiszach zagrał Jacek Krełowski) i w kieleckich Sołtykach w październiku 1983 r. w trio: Bogusław Olczyk na perkusji Amati, Andrzej Wolski na organach i ja na klawiszach i - dodatkowo - na wokalu.

Alternativepop.pl: Dlaczego poza singlem z 1984 roku i umieszczeniem jednego z nagrań na składance "Jeszcze młodsza generacja" (1985) nie nastąpiło nic dalej? Czy Dom Mody przestał istnieć? Jak się potoczyła Wasza dalsza historia?

Witold Gąska (Dom Mody): Można powiedzieć, że po wyjeździe Jacka Zalewskiego na studia zespół już praktycznie, w stanie ciągłym – nie istniał. Organizowaliśmy się od wyzwania do wyzwania. Koncert połączony z konferencją prasową w Klubie Środowisk Twórczych Sołtyki w Kielcach, czy studyjne nagranie „Szyfrów” i „Deszczu słów” z gitarzystą i basistą Lucjanem Dulnikiem, to były wąskie realizacje „pod” konkretne zadania. Krótko po wydaniu singla, Lucjan wyjechał do Francji. Ja rozpocząłem dalsze przygody z muzyką w formacji Hit Hit, której długa historia uzyskała swój kres dopiero z początkiem XXI wieku. Udzielałem się kompozycyjnie i fortepianowo w kwartecie Akryl Kryl (trąbka, gitara elektryczna, fortepian, kontrabas) albo w Akryl Krylu z Joanną Wątor (obecnie Lady Bird). Sporo jeździliśmy po kraju z piosenką zwaną autorską. Więcej informacji na ten temat można znaleźć na blogu, gdzie umieściłem parę opowiastek dotyczących tego okresu: https://subiektywnehistoriekieleckie.blogspot.com  

Andrzej Wolski z Bogusławem Olczykiem powołali do istnienia ściśle elektroniczny duet EQ. Jacek Zalewski udzielał się tekstowo i kompozycyjnie w nowofalowej grupie Soclos (socjalistyczny los) - WŁAŚNIE zakończyli sesję nagraniową staro-nowych utworów, w których Jacek również śpiewa. Szykują się do szerszego zaistnienia. Oczekujemy zatem na Soclos w 2023 r., ale pewnie bardziej w 2024 r.

Alternativepop.pl: Czy po wydaniu singla przez Tonpress było jakieś większe zainteresowanie grupą?

Witold Gąska (Dom Mody): Utwór "Szyfry” krążył na listach Trójki i Rozgłośni Harcerskiej. Na tej drugiej lokowanie było lepsze. Jak wspomniałem już, Dom Mody wtedy już praktycznie nie istniał.

Alternativepop.pl: Jaki był odbiór waszej muzyki? Czy cieszyliście się jakąś choćby lokalną rozpoznawalnością?

Witold Gąska (Dom Mody): Przyciągnęliśmy niewielkie grono młodych ludzi, np. z kieleckiego "plastyka" i innych słuchających nowej muzyki, tak że w samych Kielcach obracaliśmy się w dość ścisłej, ale zaangażowanej grupie.

Alternativepop.pl: Jakiego sprzętu, instrumentów używaliście jako Dom Mody? Jakimi sposobami udało się wam je zdobyć?

Witold Gąska (Dom Mody): W naszym przypadku dostanie się do Wojewódzkiego Domu Kultury dawało jedyną możliwość skorzystania z klawiszowego sprzętu, choć już dość zdezelowanego, pamiętającego lata 70., ale będącego na stanie klubu. Używałem syntezatora Arp do linii basu, stringa Vermona do reszty, a Andrzej organów B-2. Np. na jarociński festiwal pojechaliśmy bez klawiszy. Na szczęście udało się je wypożyczyć od innych zespołów. Takie to były czasy dla wchodzących w dorosłe życie klawiszowców.

Alternativepop.pl: Jak myślisz, dlaczego w czasach PRL tak mało wykonawców nawiązywało do stylistyki new romantic i synth pop? A jeśli w ogóle to miało miejsce, to robili to wykonawcy mainstreamowo-estradowi jak Kombi, Klincz czy Kapitan Nemo?

Witold Gąska (Dom Mody): Cena syntezatora - niekoniecznie organów czy stringa - była w tamtym czasie, w Polsce, niebotyczna. Ludzie bardzo młodzi, często jeszcze uczniowie (a to przecież w ich szeregach rodziła się nowa muzyka) - mogli sobie co najwyżej popatrzeć. Dlatego to starsi koledzy, grający w latach 70. "muzykę lat 70." - często będącą dla nich pierwszą miłością - potem w latach 80. - "lat 80.", zapisali się w szerokiej pamięci.

Alternativepop.pl: Mówisz o niebotycznej cenie sprzętu. Czy to była główna przyczyna tego, że młode zespoły grały w tamtych latach raczej prostego punk rocka, albo depresyjną zimną falę, ewentualnie metal? A czy mogło być też tak, że ówczesna nasza sytuacja społeczno-polityczna - stan wojenny, kryzys społeczno-gospodarczy upadającego ustroju „realnego socjalizmu” i jednak spora opresyjność ówczesnego państwa - nie sprzyjał graniu bardziej radosnej i kolorowej muzyki syntezatorowej? Dlatego powstawały grupy, które raczej wyrażały bunt i wściekłość a nie radość. Dom Mody też był bliski grania zimnofalowego, prawda?

Witold Gąska (Dom Mody): Mówię o barierze sprzętowej związanej z Domem Mody. De facto nie znam żadnego innego - z grup składających się z bardzo młodych ludzi - polskiego zespołu klawiszowego, śpiewającego piosenki, z pierwszej połowy lat 80. Oczywiście nie mam co do tego pełnej wiedzy.

Zapewne pokolenie wchodzące w tym okresie w dorosłość nie miało kolorowo. W muzyce poza głównym nurtem odbijało się to albo ekstrawertycznym punkowym buntem, albo introwertyczną, egzystencjalną ciemnią - zimną falą właśnie. Dom Mody nie mógł być skądinąd, dlatego w warstwach tekstowej i muzycznej wychodziło takie smutne, czasem wręcz dystopijne i swoiście przetworzone "new romantic" - taki polski wkład do gatunku w  trudnych czasach i z trudnego miejsca.

Alternativepop.pl: W 2022 roku ukazała się winylowa płyta pt. ‘Samouwielbienie’, na której zebrano wszystkie dostępne archiwalne nagrania Domu Mody. Kto wpadł na pomysł, żeby ją wydać? Czy jest szansa, żeby album ukazał się również na CD?

Witold Gąska (Dom Mody): Piotr Stanek ‘Broda’, niegdysiejszy wokalista legendarnej kieleckiej grupy punkowej Dekret. Od lat nad wyraz sprawnie propagujący bardziej rozczochraną kielecką muzykę. Zaproponował zespołowi zebranie materiałów - dostępnych nagrań, zdjęć, dokumentów – i kontakt z dwoma chętnymi wydawcami. I tak, Marek Niewiarowski z gliwickiego Zima Rec. i Dariusz Ciosmak, znany bardziej jako Darek Pankowski z warszawskiego No Pasaran Rec., dopięli dzieła. Te dwa wydawnictwa mają już spore zasługi na polu przypominania na winylach i CD polskich zespołów lat 80. (tych bardziej rozczochranych). Że wspomnę kieleckie :) - punkowy Dekret, czy nowofalowy City Skyline - notabene w obu grupach śpiewał Piotr Stanek. Co do wydania "Samouwielbienia" na CD. Jeśli odnajdą się jakieś ciekawe dodatkowe materiały dźwiękowe DM... mam nadzieję.

Alternativepop.pl: Czy oprócz utworów wydanych na płycie "Samouwielbienie" powstało więcej kompozycji Domu Modu?

Witold Gąska (Dom Mody): Jakieś pierwsze zarysy innych utworów w wersji pianinowej... Na dzień dzisiejszy czekają na odkrycie :).

Alternativepop.pl: Czy jest szansa, żeby Dom Mody wrócił z nowymi nagraniami? Może tym razem zainteresowanie publiczności będzie większe?

Witold Gąska (Dom Mody): Mogę odpowiedzieć za siebie. Trochę wody upłynęło wraz z czasem i parę stylistyk muzycznych przebyłem... Wracam do punktu wyjścia: żywe piano. Gdybym miał się w coś zaangażować, z pewnością byłaby to muzyka na fortepian solo… Właściwie od pewnego czasu pracuję nad pewnym materiałem, fuzją minimalistycznego kręcenia krótkich fraz - otrzymanych w darze od Glassa czy Reicha - z emocjonalizmem, zbliżającym się zaledwie do neoromantyzmu - Bruckner, Ryszard Strauss jako niedościgłe szczyty. I, jeśli już – to mam teraz w głowie i w sercu.

Alternativepop.pl: Bardzo dziękuję za rozmowę :)

Witold Gąska (Dom Mody): Ja również bardzo dziękuję :) .

Rozmawiał Andrzej Korasiewicz, 21.09.2023 r.