Artykuły

Zaobserwuj nas

Elvis Costello - przewodnik płytowy 

Elvis Costello - przewodnik płytowy 

Elvis Costello był świetnym kompozytorem, ale również twórcą tekstów, których opis przedstawię w odrębnym opracowaniu. Opracowując całą jego dyskografię pominąłem niektóre płyty, które najczęściej były owocem jego współpracy z innymi artystami. Są to: For the Stars - Anne Sofie von Otter and Elvis Costello (2001), The River in Reverse - Elvis Costello and Allen Toussaint (2006), Wise Up Ghost - Elvis Costello and The Roots (2013)

My Aim Is True (1977) - wydany 22 lipca 1977 r. – produkcja: Nick Lowe

Nie zawsze debiutancka płyta się udaje, raczej jest to początek drogi do dojrzałej i ciekawej muzyki. Tak nie jest w tym przypadku. Elvis Costello wydał wspaniałą płytę, mimo że nagrywał w nielekkich warunkach, z dość przypadkowym zespołem, czasami po godzinach swojej pracy, a trudnił się wtedy wprowadzaniem danych w firmie Elizabeth Arden. Większość piosenek napisał w ciągu dwóch tygodni. Na tej płycie nie ma przeciętnych utworów, ani żadnych wypełniaczy. Młodzieńcza pasja, punkowy impet połączony z subtelną melodyjnością cechuje piosenki z tej płyty, obojętnie czy jest to delikatna ballada „Alison”, czy rock'n'roll jak w „Mystery Dance”, pomieszanie new wave i doo-woop jak w „Welcome To The Working Week”, inspirowane muzyką reggae „Watching The Detectives” bądź agresywne, wręcz hardrockowe „I'm Not Angry”. Wspaniały debiut i niezwykle dojrzały. Elvis Costello w chwili wydania płyty miał niespełna 23 lata. Na marginesie należy zaznaczyć, iż „Watching The Detectives” nie ukazał się w wydaniu angielskim tej płyty i pojawił się dopiero w wydaniu amerykańskim. Warto zwrócić uwagę na okładkę płyty, praktycznie odwołującą się wprost do Elvisa Presleya, który notabene umarł w kilka tygodni po wydaniu tej płyty w dniu 16 sierpnia 1977 r.


This Year's Model (1978) - wydany 17 marca 1978 r. – produkcja: Nick Lowe

Można powiedzieć, iż Elvis Costello poszedł za ciosem, wydając płytę może nie lepszą od debiutu, ale na pewno jej dorównywającą. Tym razem miał o niebo lepsze warunki. Po pierwsze, stworzył swój zespół składający się z profesjonalnych muzyków (The Attractions), którzy nagrali z nim kilkanaście płyt i byli podporą dla artysty przez najbliższe 10 lat. Po drugie, nie musiał jej nagrywać w takim pośpiechu jak poprzednią płytę. Tym razem muzyka ma bardziej popową orientację, ale z fajnym punkowym pazurem. Warto zwrócić uwagę na harmonie wokalne w „No Action”, popową subtelność w „This Year's Girl”, urokliwie bujający „The Beat”, rytmicznie taneczny „Pump It Up” ze wspaniałymi organami Steve'a Nieve'a i wręcz punkowy „(I Don't Want to Go to) Chelsea”. Reasumując, kolejna mocna płyta, a okładka to prawdziwe dzieło sztuki (proszę zwrócić uwagę na napisy na okładce i na pewną grę słowną z nich wynikającą).

Armed Forces (1979) - wydany 5 stycznia 1979 r. – produkcja: Nick Lowe

Dalsze dryfowanie w kierunku bardziej komercyjnego brzmienia jest na tej płycie widoczne, niemniej nie zaszkodziło to jakości muzyki. Album był dużym sukcesem komercyjnym, co nie dziwi, gdy znajdują na nim takiej hity jak „Accidents Will Happen”, a zwłaszcza „Oliver's Army”. Trochę szkoda, że w angielskiej wersji nie ma fascynującej piosenki „(What's So Funny 'Bout) Peace, Love, and Understanding”, która pojawia się w wersji amerykańskiej. Ciekawostką jest, iż pierwotnie płyta miała mieć inny tytuł („Emotional Fascism”). Zrezygnowano z niego, gdyż jak twierdził później Elvis Costello wiadomo było, że stacje radiowe odmówią odtworzenia albumu tak zatytułowanego. Nie sposób znowu nie zwrócić uwagi na okładkę, której twórcą był Barney Bubbles (poprzednie okładki też były jego dziełem), przedstawiającą stado słoni na tle gór, z ptakami przelatującymi nad ich głowami i mgłą pokrywającą ziemię.

Get Happy!! (1980) - wydany 15 lutego 1980 r. – produkcja: Nick Lowe

Ta płyta była zdecydowanym zwrotem w kierunku innej muzyki, wyraźnie inspirowanej  R&B, ska oraz soulem i co najważniejsze zwrotem bardzo udanym. Nie ukrywam, że jest to moja jedna z najbardziej ulubionych pozycji w dyskografii Elvisa Costello. Krótkie energetyczne utwory - a jest ich 20 i najdłuższy ma niewiele ponad 3 minuty - to prawdziwe mistrzostwo świata. Tak żywiołowo i entuzjastycznie już nigdy później nie zagrali, co nie znaczy, że Elvis Costelo nie nagrał później dobrych płyt. Całość jest tak wyrównana, że trudno wyróżniać te najlepsze, ale według mnie „High Fidelity” i  „I Can't Stand Up for Falling Down” to najmocniejsze punkty tego świetnego albumu. Całości dzieła dopełnia kolejna świetna okładka zaprojektowana przez Barneya Bubblesa.

Trust (1981) - wydany 23 stycznia 1981 r. – produkcja: Nick Lowe, Roger Béchirian

Zwykło się uważać, że jest to jedna z najbardziej niedocenionych płyt Elvisa Costello i ja podzielam ten osąd. Elvis Costello nie byłby sobą, gdyby nie chciał znowu czegoś zmienić. Ta płyta była ukierunkowana na jazz, rockabilly i country. Ciekawostką było, iż ta zmiana była poniekąd spowodowana zakupem przez Elvisa Costello małego fortepianu, który był podstawowym narzędziem dla tworzenia kompozycji w przeciwieństwie do poprzednich płyt, które tworzył przy użyciu gitary. Świadectwem nowego podejścia była choćby taka niepokojąca ballada jak „Shot With His Own Gun” bądź wspaniałe, liryczne „New Lace Sleeve”, które sam Elvis Costello określił jako dub reggae. Bardzo dobra płyta z wielce ironiczną okładką, która przedstawia artystę w takiej pozie i z takim wyrazem twarzy, która przeczy tytułowi płyty.

Almost Blue (1981) - wydany październik 1981 r. – produkcja: Billy Sherrill

Elvis Costello zawsze flirtował z muzyką country, niemniej nagrać cały album z muzyką country innych twórców, to już zupełnie co innego. Nie był to chyba najlepszy pomysł, bo choć lubię zwroty i zmiany w karierze Elvisa Costello, to ten ruch uważam za niepotrzebny. Sympatycznie się tego słucha i jest to miłe, ale chyba nie tego oczekiwało się po Elvisie Costello. Nie jest to zły album, ale nie dorównuje wcześniejszym dokonaniom Elvisa Costello.

Imperial Bedroom (1982) - wydany 2 lipca 1982 r. – produkcja: Geoff Emerick

Wynajęcie jako producenta inżyniera dźwięku Geoffa Emericka, znanego ze współpracy z The Beatles zwiastowało kolejną zmianę w karierze muzycznej Elvisa Costello. Tym razem artysta chciał wydać coś na miarę „White Album” The Beatles, o czym świadczyć mogą instrumenty jakich dotąd nie wykorzystywał, takie jak: mellotron, harpsichord, akordeon, dwunastostrunowa gitara, marimba, smyczki i trąbki. Począwszy od nieco psychodelicznego „Beyond Belief” poprzez żarliwe i gniewne „Shabby Doll”, jazzujące latynoskim klimacie „The Long Honeymoon” z akordeonowym tłem, orkiestrowe „... And In Every Home”, przywołujące lata 60. „The Loved Ones”, walczykowatą balladę jakby przeniesioną z lat 50. „Kid About It”, piękny „You Little Fool” z  harpsichordem i świetnymi harmoniami wokalnymi jakby przypominającym Sierżanta Pieprza po niesamowity finał w postaci ballady  wypełnionej subtelnymi smyczkami i trąbkami „Town Cryer” to tylko niektóre przykłady tego bogactwa brzmieniowego. Nie można nie wspomnieć o genialnej okładce płyty, kolejnej i niestety ostatniej wykonanej  przez Barneya Bubblesa.

Punch the Clock (1983) - wydany 5 sierpnia 1983 r. – produkcja: Clive Langer  i Alan Winstanley

Umiarkowana sprzedaż poprzednich płyt skłoniła Elvisa Costello do wygładzenia brzmienia, w czym miało mu pomóc dwóch producentów płytowych będących wtedy na fali - Clive Langer i Alan Winstanley, znani ze współpracy z zespołami: The Stranglers, Madness, Dexys Midnight Runners czy The Teardrop Explodes. Użycie sekcji dętej w kilku utworach przywołuje natychmiast skojarzenia z brzmieniem Motown z lat 60. Wiem, że album miał mieszane recenzje, jednak w mojej opinii, mimo pewnych uproszczeń i zapewne chęci rozszerzenia swojej publiki, Elvis Costello nadal nie stracił pazura, a takie utwory jak „The Element Within Her” z bezpretensjonalnym „La la la la la la la la la la la” w refrenie, wywołują we mnie pozytywne emocje. Bardzo solidny album, którego nie można zapomnieć choćby ze względu na przepiękną, antywojenną balladę, być może jedną z najlepszych w jego dorobku „Shipbuilding” z poruszającym solem trąbki Cheta Bakera.

Goodbye Cruel World (1984) - wydany 18 czerwca 1984 r. – produkcja:    Clive Langer  i Alan Winstanley

Komentarzem do tej płyty mogłaby być notka Elvisa Costello, która pojawiła się na wznowieniu w latach 90.: „Gratulacje! Właśnie kupiłeś nasz najgorszy album”. Niestety faktem jest, że na tej płycie została przekroczona cienka granica między graniem muzyki bardziej komunikatywnej od muzyki schlebiającej tanim gustom, co nie znaczy, że jest to płyta zupełnie zła. Na albumie przemieszane są utwory dobre („The Only Flame in Town” , „I Wanna Be Loved”,  „Inch By Inch”,  „Peace in Our Time”) z zupełnie przeciętnymi („Home Truth”, „The Comedians”, „Love Field”, „Joe Porterhouse”). Kolejną rzeczą, która nie pomaga płycie, to zbyt wygładzona produkcja i jestem pewien, że gdyby uproszczone zostały aranżacje to wyszłoby to jej na dobre. Niemniej jednak uważam, że nie jest to tak zła pozycja, jak sądzi o niej sam twórca oraz większość krytyków.

King of America (1986) - wydany 21 lutego 1986 r. – produkcja:  J. Henry (T-Bone) i Burnett Declan MacManus a.k.a. (The Coward Brothers)  
  
To pierwsza płyta, która została wydana bez udziału The Attractions, z wyjątkiem jednego utworu „Suit of Lights”, co jest od razu słyszalne. Tym razem Elvis Costello nagrał ją przy udziale amerykańskich muzyków sesyjnych. Bardzo to amerykańska muzyka, Americana, wypełniona różnymi odmianami country i rockabilly. Wiem, że jest to wysoko ceniona płyta, ale mnie ona jakoś nie porusza. Ma oczywiście dobre momenty jak delikatna, ballada country „Our Little Angel”, poruszające „Indoor Fireworks”, dramatyczne „Little Palaces”, czy końcówka płyty wypełniona delikatnymi balladami („Jack of All Parades”, „Suit of Lights”, „Sleep of the Just”) i raczej niepotrzebne i niewiele wnoszące do obrazu artysty jak  cover „Don't Let Me Be Misunderstood”, bądź taka galopka jak „Glitter Gulch”. Słuchając tej płyty, mam zawsze mieszane uczucia.

Blood & Chocolate (1986) - wydany 15 września 1986 r. – produkcja: Nick Lowe i Colin Fairley

Po kilku latach eksperymentów współpracy z różnymi producentami Elvis Costello powrócił do  Nicka Lowe’a, z którym nagrywał pierwsze swoje płyty i do formuły grania z The Attractions. Powrót okazał się udany. Elvis Costello powrócił do swoich korzeni i wydał prosty, rockowy  album. Ciekawostką był sposób nagrywania polegający na tym, iż nagranie dokonywane było w jednym dużym pokoju przy dużej głośności, podczas gdy zespół słuchał się nawzajem przez monitory i grał z głośnością porównywalną do tej na scenie. Była to niezwykła praktyka w studiu w tamtych czasach. Wyszło co prawda surowo, ale bardzo udanie, począwszy od prostego rockera „Uncomplicated”, garażowo brzmiący „I Hope You're Happy Now” po obsesyjną i hipnotyczną siedmiominutową balladę „I Want You”. W mojej opinii, ta płyta to pierwsze przekonujące wydawnictwo od czasu wydania „Imperial Bedroom”.

Spike (1989) - wydany 6 lutego 1989 r. – produkcja:    Elvis Costello, Kevin Killen,  T Bone Burnett

Zdania na temat tego albumu są podzielone począwszy od twierdzeń, iż jest zbyt wygładzony przez co Elvis Costello traci swoją wypracowaną przez lata tożsamość po stwierdzenie, iż jest to dobra płyta popowa z dobrymi kompozycjami i dobrze zaśpiewana. Ja mogę zgodzić się ze stwierdzeniem, które ktoś napisał, iż po raz pierwszy Costello brzmi, jakby po prostu produkował produkt, a nie tworzył dzieło muzyczne. Wysuwając ten zarzut trzeba jednak mieć na względzie, iż znajduje się tutaj parę fajnych kawałków, jak choćby przebojowa „Veronica” napisana wspólnie z Paulem McCartneyem, czy bujający pop „..This Town..”, bądź jazzujący, ze wspaniale brzmiącymi instrumentami dętymi „Stalin Malone”, albo subtelna ballada „Satellite”. "Spike" może się podobać, choć czuć już częściowe zmęczenie materiału.

Mighty Like a Rose (1991) - wydany 14 maja 1991 r. – produkcja: Elvis Costello, Mitchell Froom,  Kevin Killen

Niestety o tej płycie nie da się powiedzieć wiele dobrego, bowiem to co jeszcze sprawdziło się częściowo na poprzednim albumie, tutaj już nie zagrało. Jest tu co prawda hit będący hołdem dla Beach Boys pt. „The Other Side of Summer”, dla mnie nieco przesłodzony, ale cała reszta to takie popłuczyny talentu Elvisa Costello. Z pewnością na taki, a nie inny kształt albumu miała wpływ potężna wytwórnia Warner Bros., która wolała wydawać płyty Costello, na których byłyby proste przeboje zamiast tych bardziej ambitnych utworów znanych z początku kariery artysty. Ja surowo oceniam ten album.

The Juliet Letters (1993) – wydany 19 stycznia 1993 - produkcja:     Brodsky Quartet, Elvis Costello, Kevin Killen

No cóż, przyszedł czas w trakcie drogi artystycznej Elvisa Costello na kameralną muzykę klasyczną. Nie jestem kompetentny, by to dzieło oceniać, ale mogę stwierdzić, iż pozostawia mnie ono obojętnym, ani ziębi, ani grzeje. Trudno mi powiedzieć, czy to jest efekt zagubienia artystycznego artysty, czy też potrzeba eksploracji nowych terytoriów muzycznych.

Brutal Youth (1994) - wydany 8 marca 1994 r. – produkcja: Elvis Costello, Mitchell Froom

I znowu po latach eksperymentów i poszukiwania nowych, raczej nieudanych brzmień Elvis Costello powrócił do współpracy z The Attractions. Można zarzucić Elvisowi Costello to, że znowu nagrał płytę odwołującą się do jego klasycznego brzmienia i co prawda brzmi to świetnie, niemniej w zasadzie powtarza patenty, którymi nas raczył ponad 10 lat wcześniej. Może i tak jest, ale ja z przyjemnością nadal słucham śpiewanych z entuzjazmem i żarliwością takich rockowych numerów jak „Pony St”, „Kinder Murder” czy „13 Steps Lead Down”.

Kojak Variety (1995) - wydany 9 maja 1995 r. – produkcja: Elvis Costello, Kevin Killen

Kolejny album z coverami piosenek różnych twórców, o którym sam Elvis Costello stwierdził, iż jest to „zapis niektórych moich ulubionych piosenek wykonanych z niektórymi z moich ulubionych muzyków”. Ta płyta jest również surowo oceniana przez krytyków, jak i słuchaczy. Ja mam trochę inne zdanie. Mogę zgodzić się z opinią, iż nie jest to dobra płyta, ale niektóre utwory naprawdę łapią mnie za serce, zwłaszcza falstart Costello w początkowym „Strange” Screamin' Jay Hawkinsa. Nie jest to może dobry album, ale z sympatycznym  klimatem. Lubię go od czasu do czasu przesłuchać.

All This Useless Beauty (1996) – wydany 14 maja 1996 r. – produkcja: Geoff Emerick, Elvis Costello

Rozpoczęta prawie 20 lat wcześniej współpraca Elvisa Costello z The Attractions na tym albumie dobiegła końca. Na szczęście ich ostatnia płyta nie okazała się gniotem, czego można byłoby się obawiać, zważywszy jak napięte stosunki panowały od dłuższego czasu pomiędzy liderem a jego zespołem. Początkowo miał być to podwójny album z piosenkami, które Costello napisał dla innych artystów. Ostatecznie został wydany jako pojedyncza płyta z dwunastoma utworami, z których tylko połowa została wykonana przez innych piosenkarzy. Na pewno ponowne spotkanie z producentem „Imperial Bedroom” Geoffem Emerickiem sprawiło, że brzmienie płyty jest znakomite. „All This Useless Beauty” nie jest może pozycją, która otwierałaby jakieś nowe kierunki, ale zawiera zestaw dobrych piosenek, których wydania Elvis Costello nie może się wstydzić.

Painted from Memory (1998) – wydany 29 września 1998 r. – produkcja: Burt Bacharach,  Elvis Costello

Cenię bardzo Burta Bacharacha i można byłoby się spodziewać, że jego współpraca z Elvisem Costello zaowocuje co najmniej interesującą płytą. Czy tak się stało, to już mam wątpliwości. Gdyby podobny album został wydany na początku lat 70., to można byłoby się nim zainteresować, a tak jest trochę anachroniczny i nieco nudziarski.  

When I Was Cruel (2002) – wydany 23 kwietnia 2002 r. – produkcja:  Elvis Costello, Ciaran Cahill, Leo Pearson, Kieran Lynch

Chociaż na okładce płyty jest tylko Elvis Costello, to jest to pierwszy album, na którym pojawił się jego nowy zespół, The Imposters. Jedyną różnicą w stosunku do składu jego poprzedniego zespołu, The Attractions (działającego w latach 1977-87 i 1994-96), było zastąpienie basisty Bruce'a Thomasa, Davey’em Faragherem. Znowu po latach mamy powrót do porządnego rockowego grania, co słychać w energetycznych utworach takich jak „Tear Off Your Own Head ( It's A Doll Revolution)” i „Dissolve”. Mamy tutaj coś co można byłoby wykorzystać np. w filmie, balladę „When I Was Cruel No. 2” z zapętlonym kobiecym wokalem. Kapitalna rzecz. Na pewno jest to najbardziej przekonująca płyta Elvisa Costello od czasu „Brutal Youth”, a może nawet „Blood & Chocolate”.

North (2003) – wydany 23 września 2003 r. – produkcja: Elvis Costello, Kevin Killen

Po dobrej, rockowej płycie, Elvis Costello powrócił do nagrania bardzo przeciętnej, żeby nie powiedzieć słabego albumu, na którym być może pod wpływem poślubionej świeżo żony próbuje określić siebie jako twórcę jazzowego. Próba oczywiście skazana na niepowodzenie, bo czym innym jest wykorzystywanie pewnych elementów jazzu w utworach jak choćby „Shipbuilding”, a czym innym nagranie pełnowymiarowej płyty jazzowej. Efekt jest taki, że płyta zasłużenie ląduje w zestawieniu najgorszych płyt Elvisa Costello. Nadmienię, że jestem fanem jazzu, ale takiego jazzu, jaki prezentuje Elvis Costello nie kupuję. Jeżeli coś mi się podoba w tej płycie, to jej okładka, ponura, ale mająca coś w sobie.

Il Sogno (2004) – wydany 21 września 2004

Próba Elvisa Costello jako kompozytora muzyki poważnej. Nie podejmuję się oceny tego dzieła, ale w historii muzyki rozrywkowej byli tacy twórcy, którzy uprawiali również muzykę poważną jak choćby Frank Zappa i raczej robili to z większym powodzeniem niż Elvis Costello.

The Delivery Man (2004) – wydany 21 września 2004 – produkcja: Elvis Costello,  Dennis Herring

Na szczęście znowu powrócił Elvis Costello z zespołem The Imposters. Już otwarcie płyty mocnym, zwichrowanym i agresywnym „Button My Lips” zwiastuje, że może być dobrze. Po nim Elvis Costello daje odpocząć śpiewając piękną, uduchowioną balladę „Country Darkness”, w której świetną partię na elektrycznej gitarze hawajskiej wygrywa John McFee. Później znów mocniejsze „There's A Story In Your Voice” i znów powrót do nostalgicznej ballady „Either Side Of The Same Town” i tak na przemian do samego końca albumu. Na płycie dominuje muzyka country, niemniej jest ona przepleciona elementami rockowymi i bluesowymi, co powoduje, iż nie odczuwa się znużenia jak miało to miejsce w przypadku „Almost Blue” czy „Kojak Variety”. Na pewno różnorodności dodaje obecność ciekawych wokalistek country: Emmylou Harris w „Nothing Clings Like Ivy”, „Heart Shaped Bruis” i „The Scarlet Tide” oraz Lucindy Williams w  „There's A Story In Your Voice”.

Momofuku (2008) – wydany 22 kwietnia 2008 r. – produkcja: Elvis Costello, Jason Lader

Oj, również ten album nie cieszy się dobrą prasą i jest zaliczany do najgorszych dzieł Elvisa Costello. A ja bym go bronił. Prawdą jest, że nie ma tu nic, czego już nie słyszelibyśmy u Elvisa Costello, ale też prawdą jest, że mamy do czynienia z garścią bezpretensjonalnych, luzacko wykonanych piosenek, których można posłuchać z niekłamaną przyjemnością. Nie ma ta płyta tego ciężaru gatunkowego co wydawnictwa z przełomu lat 70. i 80., ale nie zmienia to postaci rzeczy, że gładko jej się słucha i jest bezpretensjonalna.

Secret, Profane & Sugarcane (2009) – wydany 9 czerwca 2009 r. – produkcja: T Bone Burnett

Jako, że produkcją tego albumu zajął się stary kumpel Elvisa Costello z okresu „King Of America”, T Bone Burnett, to na pewno będziemy mieli do czynienia z bluegrassem, Americaną i country. Ta płyta jest o tyle ciekawa, iż zasadniczo została nagrana przy użyciu instrumentów akustycznych i to jest jej jedyna zaleta. Poza tym jest okropnie nudna i przewidywalna. Szkoda się nią zajmować. Sądzę, że nawet wielbiciel tego rodzaju muzyki nie znajdzie nic co by go zainteresowało.  

National Ransom (2010) – wydany 25 października 2010 r. – produkcja: T Bone Burnett

O tym, że album jest sequelem „Secret, Profane & Sugarcane” może od razu przekonać jego okładka, jak i producent ten sam co poprzednio. Niemniej jest to tak nużąca płyta jak poprzednia, co nie oznacza, że jest ona dobra.

Look Now (2018) – 12 października 2018 r. – produkcja: Elvis Costello, Sebastian Krys

Słuchając "Look Now" można w końcu odetchnąć z ulgą. Elvis Costello dał sobie spokój z country i Americaną. Nie jest to powrót do klasycznych brzmień z okresu współpracy z The Atrractions, ale to, co prezentuje Costello można określić mianem dostojnego popu z pewną dozą spojrzenia w kierunku tradycji broadwayowskiej. Wysmakowane i bogato zaaranżowane piosenki mogą razić fanów Elvisa Costello sprzed 30 - 40 lat, ale nie można odmówić im swoistego uroku. Współautorem trzech utworów jest współpracujący z Elvisem Costello Burt Bacharach („Don’t Look Now”, „Photographs Can Lie”, „He’s Given Me Things”), a jednej Carole King („Burnt Sugar Is So Bitter”). Ta ostatnia ma wyraźnie posmak wytwórni Motown. Słuchając płyty nie ma się wątpliwości, że brzmienie jest eleganckie i wysmakowane, abstrahując od tego, czy takie określenie zawartości muzycznej komukolwiek coś wyjaśni.

Hey Clockface (2020) – wydany 30 października 2020 r. – produkcja:  Elvis Costello, Sebastian Krys, Michael Leonhart

"Hey Clockface" zaczyna się bardzo dziwnie od melodeklamowanego, zatrącającego Orientem utworu „Revolution #49”. Przechodząc do kolejnego „No Flag” ma się wrażenie, jakby Elvis Costello zaproponował jakąś współczesną formę psychodelii. Dalej jest absolutny miszmasz muzyczny, coś z Broadwayu jak w „Hey Clockface / How Can You Face Me?”, wyciszona, liryczna ballada „The Whirlwind”, rytmicznie skoczne „Hetty O’Hara Confidential” i po nim znów subtelna ballada „The Last Confession of Vivian Whip”, melodeklamowane „Radio Is Everything” z piękną, wyciszoną partią trąbki. Słuchając płyty, mam mieszane odczucia, ale nie mogę powiedzieć, żeby nie była to intrygująca płyta.

The Boy Named If (2022) – wydany 14 stycznia 2022 r. - produkcja: Sebastian Krys, Elvis Costello

Trzeba przyznać, że tak rockowego i ostro brzmiącego albumu Elvis Costello nie wydał od czasu Blood & Chocolate z 1986 roku. Zaczyna się ostro i do przodu od „Farewell, OK”, poprzez „The Boy Named If”, nieco histeryczny  „Penelope Halfpenny” aż docieramy do „The Difference”, który zaczyna się spokojnie, po czym stopniowo nabiera tempa. Po blisko dwudziestu latach rozmiękczania brzmienia przez Elvisa Costello, można być zaskoczonym niemalże hardrockowym rozmachem utworów znajdujących się tutaj. Dopiero szósty numer pt. „Paint The Red Rose Blue” przynosi ulgę w postaci specyficznej, costellowskiej ballady, ale zaraz dostajemy po nim porządnego kopa w postaci szybkiego rockera pt. „Mistook Me For A Friend”, żeby znów odpocząć przy podniosłej balladzie „My Most Beautiful Mistake”, w której Elvisa Costello wspomaga wokalnie Nicole Atkins. Następnie przechodzimy do prostego rockera w postaci „Magnificent Hurt” ze zniekształconym wokalem Elvisa Costello, a cały album kończy się przejmującą balladą „Mr. Crescent”. Godne zakończenie najlepszej płyty Elvisa Costello od wielu, wielu lat.

Robert Żurawski
13.07.2023 r.