Decoded Feedback, God Module, Skon, 13 marca 2004 r., klub Piwnica 21, Poznań
Koncert Decoded Feedback i God Module zapowiadał się smakowicie. Niestety wszystko zaczęło się od falstartu. Impreza zaplanowana na godzinę 19, tak naprawdę rozpoczęła się po 23. Muzycy DF i GD dotarli do poznańskiego klubu dopiero po 22 i zanim rozłożyli sprzęt i zainstalowali się na scenie minęła kolejna godzina. A wszystko dlatego, że zostali zatrzymani na granicy i mieli kłopoty z jej przekroczeniem. Na szczęście na miejscu byli ludzie z WFE (Wrocławski Front Electro), którzy próbowali ratować sytuację, co udało im się jednak ze średnim skutkiem. Wszyscy czekali na gwiazdy wieczoru, trudno się więc dziwić, że niewielu kwapiło się do zabawy przy muzyce prezentowanej z płyt.
Poznański klub, zazwyczaj miejsce koncertów jazzowych, zapełniony był najwierniejszymi fanami electro z całej Polski. Przyjechały ekipy z Warszawy, Wrocławia, Łodzi i innych miast. Byli też oczywiście miejscowi fani EBM. Trudno się jednak nie oprzeć wrażeniu, że na koncerty przychodzą ciągle ci sami ludzie. Twarze jakby znajome, przeważnie wszyscy się nawzajem znają. W sumie w klubie było trochę ponad 100 osób.
Około 20 na scenie zainstalował się Skon. Jego debiutanckie demo - "Nic realnego" - zostało dobrze przyjęte przez większość miłośników electro w Polsce. Można było mieć zastrzeżenia do brzmienia płyty, ale nie do samej muzyki. W Poznaniu Skon zagrał materiał z debiutu, ale na scenie ostrze jego muzyki jakby stępiło się. Fatalny image artysty, a raczej jego brak, również nie poprawiał odbioru koncertu. Dość powiedzieć, że po kilku nagraniach miejsce pod sceną opustoszało, ludzie rozsiedli się przy stolikach i zajęli rozmową, tudzież spożywaniem trunków. Na scenie pozostał miotający się i machający "piórami" Daniel Cichoński, który wystukiwał dźwięki na syntezatorze. Wiało nudą. Znajomy określił muzykę zaprezentowaną przez Skona mianem "symfonicznego death metalu".
Około 21 skończył grać Skon, a tych na których czekaliśmy nadal nie było. Organizator zapewniał jednak, że Decoded i God Module wkrótce dotrą. Czekaliśmy więc dalej. I rzeczywiście, po godzinie 23 na scenie pojawił się God Module. Zaczęło się właściwe show. Amerykanie zaprezentowali materiał z debiutanckiej płyty "Artificial", epki "Perception" i ostatniego albumu "Empath". Na scenie dwóch panów i jedna pani. Panowie na zmianę śpiewali i regulowali pokrętłami.
Rozczarowaniem dla mnie była oprawa koncertu. Na zamontowanym ekranie prezentowano fragmenty filmów i impresji filmowych. W trakcie występu nawalił jednak odtwarzacz i przez dobre kilka minut technicy starali się "odwiesić" dvd. Praktycznie nie istniała oprawa świetlna. Na panią przy klawiszach przez cały czas padało światło zielonkawe, na panów czerwonawe. I to wszystko. Oprawa sceniczna w stopniu szczątkowym. Muzycznie również nie byłem zachwycony. Brzmienie wydało mi się początkowo za mało soczyste i płaskie. Później albo jakby uległo poprawie, albo po prostu przyzwyczaiłem się do niego. God Module grali trochę ponad godzinę. Zakończyli wykonanym na bis numerem "Perception". Występ nie pozostawił u mnie głębszych przeżyć, ale nie był zły.
O wiele lepiej wspominam występ Decoded Feedback. Mimo, że nie spodziewałem się po nim niczego ciekawego i bardziej nastawiony byłem na God Module, to właśnie koncert Decoded Feedback zrobił na mnie lepsze wrażenie. Zespół zaprezentował głównie materiał z ostatniej płyty pt. "Shockwave". Usłyszeliśmy m.in. takie numery jak: "Heaven", "Do You See" czy "Phoenix". Ku mojemu zaskoczeniu publiczność doskonale znała teksty i śpiewała razem z wokalistą. Kanadyjsko-włoski duet kilkakrotnie bisował, w tym dwa razy wespół z God Module.
Dzięki poznańskiemu koncertowi ostatnio często słucham płyt Decoded Feedback. Wcześniej uważałem DF za formację bardzo przeciętną, grającą mało ciekawą i monotonną formę electro. Poznański występ zmienił moje poglądy. Na pewno Decoded nie tworzy nic odkrywczego, ale na scenie prezentuje się bardzo dobrze. Sama muzyka zaś jest kwintesencją klasycznego electro.
W Piwnicy 21 usłyszeliśmy dawkę solidnego electro na światowym poziomie i mimo obsuwy z początkiem koncertu, trudno nie być zadowolonym z "Electro Beat Invasion". Czekam na kolejną edycję!
Andrzej Korasiewicz
16.03.2004 r.