Obywatel G.C., Łódź, Hala Sportowa, 11.11.1988 r.
To nie będzie typowy tekst, bo powstaje prawie 35 latach po tym, jak byłem w łódzkiej Hali Sportowej, więc będzie to raczej impresja na temat koncertu a nie relacja. Ale ponieważ był to jeden z moich pierwszych koncertów w życiu i przy tym jeden z najważniejszych, to chcę ocalić od zapomnienia resztki wspomnień, które mi po nim pozostały.
Republika była moim absolutnym faworytem jeśli chodzi o polską muzykę w latach 80. Do dzisiaj zresztą to chyba najważniejszy dla mnie polski wykonawca. Niestety, z powodu wieku, nie miałem możliwości zobaczyć i usłyszeć na żywo Republiki przed jej rozpadem w 1986 roku. Późniejsze wznowienie działalności grupy po 1990 roku to już nie było to, choć lubię również albumy Republiki z lat 90. - szczególnie "Masakrę", którą zespół powrócił do formy.
Po rozpadzie zespołu, Grzegorz Ciechowski rozwijał swoją działalność solową jako Obywatel G.C. Dla mnie była to bezpośrednia kontynuacja twórczości Republiki, czego nie dało się powiedzieć o zespole założonym przez pozostałych członków grupy - Operze. Jedyną więc możliwością, żeby usłyszeć na żywo choćby namiastkę Republiki było wybranie się na koncert Obywatela G.C. W 1988 roku miałem 15 lat i nie należałem do nazbyt samodzielnych nastolatków, którzy mogą ot tak po prostu pójść samemu na koncert. Moi rodzice muzyką się nie interesowali - szczególnie rockową - więc marne były szanse, by zgodzili się puścić mnie samego na takie wydarzenie, ani nawet pójść ze mną na nie. Jednak zawziąłem się i znalazłem odpowiedni nadzór jednego z członków rodziny, który zgodził się ze mną wybrać do Hali Sportowej. Byłem wniebowzięty! Zobaczę na żywo Ciechowskiego - myślałem - czyli de facto Republikę - na pewno zagra coś z repertuaru zespołu. Co za radość!
Ale po kolei. Postaram się odtworzyć to, co pamiętam, na podstawie szczątków własnych wspomnień oraz informacji dostępnych na temat trasy Obywatela G.C. w 1988 roku w literaturze i innych wydawnictwach. Ukazała się przecież płyta "Live", która jest zapisem koncertu z Sali Kongresowej, podczas którego wręczono Złotą Płytę za album "Tak! Tak!", którego nakład przekroczył 300 tys. egzemplarzy. Koncert warszawski miał miejsce 16 listopada 1988 roku. Ja widziałem Obywatela G.C. pięć dni wcześniej w Łodzi.
Obywatel G.C. wystąpił, jak i podczas pozostałych koncertów w składzie: Grzegorz Ciechowski - śpiew, instrumenty klawiszowe; Wojciech Konikiewicz - instrumenty klawiszowe; Leszek Biolik - gitara basowa; Amadeusz Majerczyk - perkusja; Stanisław Zybowski - gitara; Michał Kulenty - saksofon. Jedną z kluczowych ról pełniła również Małgorzata Potocka, która nie tylko udzielała się na koncercie wokalnie, ale stworzyła również scenografię i była odpowiedzialna za reżyserię całego koncertu. No właśnie. To nie był zwykły koncert. Scenografia, łącznie z pokazem slajdów i filmów, które wyświetlały się po bokach i w tle sceny, była zachwycająca. Jak na warunki jeszcze siermiężnego PRL-u, który był w zapaści gospodarczej i za chwilę miał runąć, to było coś wspaniałego. Zupełnie nie czuło się, że na scenie występuje polski artysta. Wtedy w Polsce mieliśmy wielki kompleks wobec Zachodu, który niestety u niektórych jeszcze do dziś pokutuje, ale wtedy miał swoje uzasadnienie. Wiadomo było, że czas komuny to bieda i braki wszystkiego. Wykonawcy często nie mieli na czym grać, robili własne instrumenty, stroje przerabiali z dziwnych ubrań, często materiałów przemysłowych. Nie było prawie niczego. A tutaj mamy show w stylu zachodnim! To było niesamowite już na wstępie. No i do tego dochodziła muzyka.
Zanim jednak o muzyce, zresztą w ograniczonym zakresie, bo szczegóły nieco zatarły się z upływem czasu, wspomnę o tym, co dobrze pamiętam. A pamiętam zwartą i dużą grupę fanów, trzymających flagi i banery w biało-czarnej kolorystyce, stojących twardo na płycie blisko sceny. Tak, to był znak, że jestem na koncercie lidera Republiki a publiczność przed sceną - ja byłem na trybunach - jest dokładnie z tego samogo powodu, co ja. Oczywiście, podobały mi się solowe dokonania Ciechowskiego jako Obywatela G.C., ale najbardziej czekałem na utwory Republiki. Czarno-biały tłum przybywał i naprawdę dość szczelnie wypełnił płytę Hali Sportowej. To był czas olbrzymiej popularności Ciechowskiego. Utwory z najnowszej płyty "Tak! Tak!" - tytułowy oraz "Nie pytaj o Polskę" okupowały przez wiele tygodni pierwsze miejsce Listy Przebojów Programu Trzeciego, która była wówczas wyznacznikiem trendów w polskiej popkulturze. Grzegorz Ciechowski był wtedy na szczycie. Na koncert przyszli więc nie tylko starzy fani Republiki, ale również ci, dla których Obywatel G.C. był nowym wykonawcą, który właśnie święcił triumfy i osiągał szczyt popularności.
Wszystko zaczęło się od długiego wstępu do "Paryż - Moskwa, 17:15" oraz mocnego uderzenia Stanisława Zybowskiego, który swoją partią gitarową tego numeru sprawił, że łódzka Hala Sportowa zadrżała. Dalej już się potoczyło. Obywatel G.C. przystąpił do prezentowania kolejnych utworów pochodzących głównie z płyty "Tak! Tak!" a także wcześniejszej "Obywatel G.C.", na którą przecież składały się numery wcześniej wykonywane z Republiką, a przez Ciechowskiego wydane w 1986 roku w zupełnie nowych aranżach pod marką Obywatela G.C. Utworów Republiki nie było wiele, ale właśnie one rozpaliły publiczność najbardziej. Największa wrzawa podniosła się, gdy wybrzmiała "Biała Flaga". Nie zabrzmiała do końca tak jak powinna. Nie była tak surowa jak za czasów Republiki, ale i tak byłem zachwycony, podobnie jak reszta zgromadzonych w Hali Sportowej.
Muzyka Obywatela G.C. to nie była surowa, choć przebojowa mimo wszystko, nowa fala jak za czasów Republiki. Ciechowski zostawiając kolegów z zespołu, chciał tworzyć bardziej ambitną, przestrzenną i złożoną muzykę z wielością smaczków i innymi aranżacjami. Takie były płyty Obywatela G.C. i taki był również Obywatel G.C. na żywo. Tutaj najważniejsza była dbałość o szczegóły, które składały się na całość show, które nie miało być zwykłym koncertem, ale prawdziwym przedstawieniem. Już w czasach Republiki, Ciechowski w tym kierunku zmierzał. Jako Obywatel G.C. nie był skrępowany żadnymi zespołowymi zobowiązaniami. Mógł wspólnie z Małgorzatą Potocką, która stała sie jego partnerką zarówno życiową jak i artystyczną, pójść o krok dalej. I takie show oboje przygotowali. Czy efekt był zadowalający? Na pewno zrobił na mnie w 1988 roku olbrzymie wrażenie. Choć i tak najlepiej wspominam te kilka utworów zagranych z repertuaru Republiki. Oprócz wspomnianej "Białej flagi" były na pewno "Telefony", "Śmierć w Bikini", "Poranna wiadomość", "Moja krew". To pamiętam na pewno. Biorąc pod uwagę listę utworów, jaka była na koncercie warszawskim możliwe, że był jeszcze "Kombinat". Ale to nie utrwaliło mi się w pamięci.
Nagrania Republiki w większości odstawały nieco od tych pochodzących z solowych płyt Obywatela G.C. Słychać było, że to jest nieco inna muzyka. Z drugiej strony, jak już wspomniałem, one nie brzmiały do końca tak jakby się tego oczekiwało. Nie zawsze jednak stanowiły ciało obce. Np. "Poranna wiadomość" dobrze wkomponowała się w klimat twórczości Obywatela G.C. "Tak długo czekam (czyli Ciało)" już na płycie "Obywatel G.C." otrzymało nową aranżację i z podobną zostało wykonane na koncercie. W tej aranżacji nie do końca traktuję ten numer jak utwór Republiki. Dla mnie to jest cover Republiki wykonany przez Obywatela G.C. Jednak były i przypadki odwrotnie, choć nie częste. Tytułowe nagranie z płyty "Tak! Tak!" brzmi przecież bardzo po republikańsku!
Z koncertu wyszedłem zachwycony i oszołomiony. Spełniło się jedno z moich muzycznych, nastoletnich marzeń. Zobaczyłem i usłyszałem na żywo Ciechowskiego! I to fantastyczne uczucie utrzymywało się u mnie co najmniej przez kilka lat. I do dzisiaj pozostaje wspaniałym wspomnieniem.
Andrzej Korasiewicz
07.05.2023 r.