Relacje z koncertów

Zaobserwuj nas

The Mission, Warszawa, Deja Vu Tour, 15.05.2023 r., klub Proxima

The Mission, Warszawa, Deja Vu Tour, 15.05.2023 r., klub Proxima

Zanim podzielę się swoimi wrażeniami z koncertu, najpierw wykorzystam chwilę uwagi, by wyjaśnić, że koncerty to nie jest mój żywioł. Ostatnio wprawdzie na wielu byłem, ale to nie jest mój ulubiony sposób odbioru muzyki. Nie jestem podatny na żywiołowość, wspólną zabawę czy przeżywanie muzyki w sposób, w jaki oczekuje lider zespołu, na którego koncercie akurat jestem. O wiele bardziej preferuję odbiór muzyki w zaciszu domowym, kiedy mogę sam zdecydować w jaki sposób w danym momencie będę przyswajał muzykę i co przy tej okazji będę robił albo czy będę tylko skupiał się na odsłuchiwanej muzyce. Mimo wszystko koncert jest jednak dużą wartością. To tutaj następuje weryfikacja umiejętności scenicznych artysty, którego się lubi. Tutaj można naocznie zobaczyć a przede wszystkim usłyszeć, czy artysta zwyczajnie umie grać, czy potrafi zaprezentować się na żywo w sposób poruszający, materiał, który stworzył w warunkach studyjnych. Nie każdy gatunek muzyczny do tego się nadaje. W przypadku niektórych rodzajów muzyki elektronicznej, gdy występ polega w praktyce na odtworzeniu muzyki z laptopa i uzupełnieniu tego  pokazem wideo, bardzo mocno można się zastanowić, jaki tego rodzaju występ ma sens. Inaczej jest w przypadku muzyki rockowej, jazzowej i innej wykonywanej na konkretnych instrumentach. Czyli np. tak jak w przypadku grupy The Mission, która w składzie czteroosobowym zaprezentowała się w poniedziałek w warszawskim klubie Proxima.

Zanim jednak na scenie pojawił się Wayne Hussey z kolegami, publiczność starała się rozgrzać warszawska grupa Baśnia. Czteroosobowy skład z Baśnią Lipińską na czele, zaprezentował coś w rodzaju rocka klimatycznego. Grupa "kręci się" ogólnie wokół sceny dark independent i takie granie przedstawia publiczności. Szczerze pisząc, nie jest to moje ulubione brzmienie. Baśnia Lipińska ma dobry głos, instrumentalistom też niczego zarzucić nie można, ale mnie osobiście to granie nie przypadło do gustu, choć pod koniec grupie udało się nieco rozruszać publiczność. 

The Mission rozpoczęło niemal punktualnie o godzinie 21. Po instrumentalnym wstępie "Tadeusz (1912-1988)" zaprezentowanym z odtworzenia, na scenę wkroczyło czterech muzyków - Wayne Hussey, Craig Adams, Simon Hinkler, Alex Baum. No i zaczęło się. Na początek panowie zagrali "Beyond the Pale" a dalej usłyszeliśmy nieśmiertelne klasyki - "Severina", "Stay With Me", "Butterfly on a Wheel", "Wasteland". W sumie dwanaście utworów w części zasadniczej, zamkniętej numerem "Deliverance". Po zaledwie 63. minutach panowie zeszli ze sceny. Nie mogło oczywiście się na tym skończyć. Po kilku minutach wywoływania, The Mission wrócili, by zagrać "Dance on Glass", "Belief" oraz "The Crystal Ocean". Tego ostatniego numeru głośno domagał się od dłuższego czasu jeden z fanów, który na początku nieco niezrozumiale wykrzykiwał tytuł utworu do zespołu. No i doczekał się. Po "The Crystal Ocean" panowie znowu zeszli ze sceny, ale wiadomo było, że to nie będzie wszystko. Po dłuższej chwili i dalszych owacjach, na scenę wrócił Wayne Hussey, który zagrał "Love Me to Death" a następnie wraz z całym zespołem finałowy "Tower of Strength". I to już był naprawdę koniec. W sumie całość trwała godzinę i czterdzieści minut. 

Jak wypadło The Mission? Rewelacyjnie. To nie jest jakiś mój topowy zespół, nie jestem zagorzałym fanem, ale lubię i szanuję grupę od lat 80., gdy poznałem ich twórczość. Choć wtedy zdecydowanie przegrywali u mnie z The Sisters of Mercy. Od tego czasu jednak Wayne Hussey udowodnił, że jego potencjał nie mógł dalej marnować się w The Sisters Of Mercy, które z kolei stało się dzisiaj karykaturą siebie. Mam nadzieję, że nie jest jednak aż tak tragicznie, bo wybieram się na listopadowy koncert The Sisters of Mercy w Łodzi. Dostępne materiały w internecie z koncertów TSoM jednak dosyć jednoznacznie pokazują, że Andrew Eldritch nie jest w najlepszej formie, co jest łagodnym określeniem stanu rzeczy. Zupełnie inaczej sytuacja przedstawia się z The Mission. Wayne Hussey ma głos jak dzwon, zespół na scenie wypada znakomicie. No i The Mission w ciągu ostatnich trzydziestu lat nagrali parę godnych uwagi albumów. Eldritch zatrzymał się cały czas na roku 1990. Z kolei The Mission potwierdzili w warszawskiej Proximie, że mimo upływu ponad 30 lat - a właściwie to prawie 40. - od chwili powstania, są jak wino. Im starsi, tym lepsi. 

Andrzej Korasiewicz
17.05.2023 r.

Setlista:

0. Tadeusz (1912-1988)
1. Beyond the Pale
2. Tomorrow Never Knows (The Beatles cover)
3. The Grip of Disease
4. Swoon
5. Severina
6. Like a Child Again
7. Stay With Me
8. Met-Amor-Phosis
9. Never Again
10. Butterfly on a Wheel
11. Wasteland
12. Deliverance

bis:

13. Dance on Glass
14. Belief
15. The Crystal Ocean

bis 2:

16. Love Me to Death
17. Tower of Strength