Orchestral Manoeuvres in the Dark (OMD) - Bauhaus Staircase Tour, Walt Disco, Klub Stodoła, Warszawa, 07.02.2024 r.
OMD w klubie "Stodoła", czyli kolejny wykonawca z mojej listy "odhaczony" i sprawdzony jak wypada na żywo. Wprawdzie niewiele brakowało, żebym dokonał tego już kilka lat wcześniej, gdy panowie przyjechali do Łodzi. Miałem nawet kupiony bilet, ale w ostatniej chwili choróbsko mnie rozłożyło i nie dotarłem do "Wytwórni". Nie było więc wyjścia i trzeba było pofatygować się do Warszawy. Zanim wystąpił OMD, na scenie pojawili się Walt Disco.
Walt Disco
Szkocka formacja ma już na swoim koncie debiutancki album pt. "Unlearning" (2022). W Warszawie rozgrzewali publiczność przed występem OMD około pół godziny. Na scenie zaprezentowała się piątka muzyków, z czego moją uwagę zwrócił perkusista, który oprócz energetycznego walenia w skromny zestaw perkusyjny, zajmował się też śpiewaniem chórków, obsługą małego syntezatora oraz zagajaniem do publiczności na spółkę z wokalistą. To ostatnie trochę mnie zdziwiło, bo wokalista, oprócz śpiewu i kręcenia wygibasów, nie miał nic więcej do roboty a jednak dzielił wodzirejstwo z perkusistą. Walt Disco zaprezentowali twórczość, którą można było pomylić z dokonaniami Sparks. Zarówno barwa głosu wokalisty jaki i eklektyczna muzyka, będąca mieszanką glam rocka i synth popu, wskazują jednoznacznie na ten trop. Widać, że młodych energia rozpiera. Publiczności dosyć się podobało. Według mnie głowy nie urywa, ale nudy na scenie nie było.
OMD
Po półgodzinnej przerwie, podczas której zdemontowano scenografię i instrumenty Walt Disco, rozpoczęło się to, na co wszyscy czekali. Z głośników popłynęły dźwięki utworu "Evolution of Species", a w tyle sceny wyświetlał się filmik nawiązujący do tematu. W drugiej minucie "Evolution of Species" na scenę wkroczyli panowie z OMD i utwór niemal płynnie przeistoczył się w "Anthropocene", tym razem grany już przez OMD. Na stare hity nie trzeba było długo czekać, bo już po "Antroposcene" usłyszeliśmy "Messages" a zaraz po nim "Tesla Girls". Następnie otrzymaliśmy mieszankę najnowszych utworów z ostatniej płyty pt. "Bauhaus Staircase" (2023), którą panowie promują na tej trasie, z nagraniami również nie tak starymi jak: "History of Modern (Part I)" oraz starymi hitami, które były najbardziej oczekiwane.
Nie można jednak powiedzieć, że publiczność czekała tylko na stare hity. Wszyscy równie dobrze bawili się przy nowych utworach a skandowaniu: "OMD! OMD! OMD!" nie było końca, niezależnie od wykonywanego właśnie utworu. Ciągłe skandowanie "OMD! OMD! OMD!" wyraźnie zresztą zachwycało Andy McCluskeya, który nie mógł wyjść z podziwu, jakby nie wierząc w to co widzi i słyszy. Publiczność zachowywała się tak, jakby do "Stodoły" przyjechali The Beatles w okresie największej popularności. Zresztą poczucie to chyba udzieliło się również Andy'emu, który zaczął żartować, że za chwilę usłyszymy "Stairway to Heaven" Led Zeppelin oraz "Yesterdays" The Beatles. Najwyraźniej panowie poczuli, że w niczym nie ustępują swoim wielkim poprzednikom z krainy rocka. A przynajmniej tak było w warszawski wieczór w "Stodole".
No właśnie. Na scenie jednak nie znajdował się zespół rockowy, tylko synth-popowy a Andy i Paul ani przez chwilę nie zapomnieli o swoich korzeniach, które tkwią w muzyce Kraftwerk. Miałem wrażenie, że panowie - w gruncie rzeczy i mimo lat na karku - cały czas czują się jakby nadal byli tymi młodymi chłopakami, którzy w 1975 roku zobaczyli na żywo Kraftwerk i w wyniku olśnienia, którego doznali, postanowili sami tworzyć. OMD w gruncie rzeczy przez całą swoją karierę przekładał jedynie muzykę Kraftwerk na język piosenki. Zresztą panowie z OMD oddali hołd swoim wielkim protoplastom, gdy w połowie koncertu ustawili się jak słynna czwórka z Düsseldorf w rzędzie obok siebie, jak maszyny, wykonując dwa utwory "Veruschka" i "Healing", które paradoksalnie były czułymi balladami.
Utwory z płyty "Bauhaus Staircase", moim zdaniem, nie wypadły gorzej od starych hitów. Niektóre - "Anthropocene", "Kleptocracy", "Bauhaus Staircase", "Don't Go" - w moim przekonaniu okazały się nawet bardziej energetyczne niż niektóre starsze utwory. Ze starych numerów najmilej będę wspominał: "Messages", "Souvenir", "Enola Gay", "Electricity". Nie podobało mi się wykonanie "So in Love", któremu zabrakło magii obecnej w wersji studyjnej. W dwóch utworach zaprezentował się na wokalu Paul Humphreys, który bardzo dobrze zaśpiewał "Souvenir" i "(Forever) Live and Die". W pozostałych Andy McCluskey pokazał niesłychany dynamizm i żywiołowość, której mogą pozazdrościć młodsi. Andy biegał po scenie, wił się przy mikrofonie i nieustannie dialogował z publicznością, pozostając w nieustającym zachwycie nad żywiołową reakcją publiczności, która nie była mu dłużna nieprzerwanie skandując: "OMD! OMD! OMD!".
Po półtorej godzinie grania, panowie próbowali pożegnać się, by po przerwie wykonać zaplanowane trzy bisy, ale jakoś nie mogli rozstać się z publicznością, która ciągle krzyczała: "OMD! OMD! OMD!" a Andy jakby nie chciał przerywać oglądania tego zjawiska naocznie. No ale jak był plan, to trzeba było go zrealizować. Muzycy w końcu zeszli ze sceny i po chwili na nią wrócili, by wykonać "Look at You Now" z albumu "Bauhaus Staircase", "Pandora's Box" i finałowe "Electricity". Po zagraniu tych numerów warszawski występ OMD definitywnie przeszedł do historii.
Andrzej Korasiewicz
08.02.2024 r.
Lista utworów:
Evolution of Species
1. Anthropocene
2. Messages
3. Tesla Girls
4. Kleptocracy
5. History of Modern (Part I)
6. If You Leave
7. (Forever) Live and Die
8. Bauhaus Staircase
9. Souvenir
10. Joan of Arc
11. Joan of Arc (Maid of Orleans)
The Rock Drill
12. Veruschka
13. Healing
14. Don't Go
15. So in Love
16. Dreaming
17. Locomotion
18. Sailing on the Seven Seas
19. Enola Gay
Encore:
20. Look at You Now
21. Pandora's Box
22. Electricity