Relacje z koncertów

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

VNV Nation, Traitrs, Warszawa, klub Progresja, 10.05.2023 r.

VNV Nation, Traitrs, Warszawa, klub Progresja, 10.05.2023 r.

Kupując bilet na występ VNV Nation nie zwracałem specjalnej uwagi na to, jaki będzie support. Interesowało mnie tylko obejrzenie i wysłuchanie na żywo VNV. Gdy okazało się, że przed VNV wystąpi kanadyjski Traitrs, specjalnie wrażenia to na mnie nie zrobiło. Nawet byłem lekko niezadowolony, że wszystko dłużej potrwa i później wrócę do Łodzi. O koncercie decydowałem jeszcze przed wydaniem płyty "Electric Sun", ale znałem przecież płytę "Noire", która była według mnie powrotem do formy. Tym bardziej czekałem na występ VNV już po wydaniu "Electric Sun", która okazała się równie udaną stylistyczną kontynuacją "Noire". Pierwotnie koncert miał się zresztą odbyć w marcu, jeszcze przed wydaniem nowego albumu, ale z powodu infekcji Ronana Harrisa, przeniesiono go na 10 maja.

Z pewną niepewnością podchodziłem do tego występu, bo nie jestem "zwierzęciem" koncertowym, co wyłożyłem niedawno tu  The Mission >> VNV to grupa nadająca się bardziej do inicjowania zabawy, tańca i ogólnie imprezy, niż do zadumy i kontemplacji. Choć przecież nie do końca. Jest coś w muzyce VNV "więcej". I być może właśnie przez to "więcej" nadal śledzę kolejne wydawnictwa VNV. Najnowsze bardzo przypadło mi do gustu  VNV Nation "Electric Sun" >>

VNV widziałem na żywo wcześniej raz - w 2006 roku w Bolkowie. Dzisiaj niewiele z tego występu pamiętam, ale z tego, co pisałem wynika, że podobało mi się Castle Party 2006 >>

Dzisiaj jednak jestem w innym punkcie swoich zainteresowań muzycznych. Scena dark independent przestała mnie interesować. Słucham wprawdzie wykonawców, którzy albo są z nią związani, albo na nią zapraszani. Jednak jako całość - nie jest mi z tym klimatem po drodze. VNV Nation to jeden z tych zespołów z kręgu szeroko rozumianego future pop i EBM, które są - chcąc nie chcąc - częścią tej sceny. I jako jeden z niewielu do dzisiaj pozostał w kręgu mojego zainteresowania. Od nich się wszystko zaczęło jeśli chodzi o beatowy synth pop, zwany future popem. No i mają to "coś" więcej niż inni wykonawcy.

Zanim jednak wystąpił VNV, na scenie zainstalował się duet Traitrs. Panowie zaprezentowali ciekawą, z jednej strony energetyczną, z drugiej odpowiednią zimną dawkę cold wave. Wcześniej pobieżnie znałem ich płyty, ale nie przyciągnęli mojej uwagi. Miałem ich za kopistów starego stylu, którzy grają tyleż klimatycznie, co mozolnie. Na żywo zabrzmiało to jednak zupełnie inaczej i lepiej. Zaledwie trzydziestominutowy set przykuł moją uwagę. W scenicznej ekspresji nie było niczego zbędnego. Jak przystało na grupę zimnofalową, Traits raczej byli zastygli i skoncentrowani na budowie klimatu, z rzadka urozmaicając to gwałtownymi podskokami. To budowało odpowiednią atmosferę, podobnie jak oszczędna, ale atrakcyjna gra świateł i takaż muzyka. Wokalista Shawn Tucker grający na gitarze i jego kolega Sean-Patrick Nolan, obsługujący syntezator dobrze wypełnili swoją rolę na scenie. Muzycznie wszystko zabrzmiało soczyściej, pełniej niż na płytach. Traits to zdecydowany plus tego wieczoru. 

Około 20. zaczęło się show Ronana Harrisa, który przywitał się zagajeniem "dobry wieczór" i przystąpił do zagrania utworu promującego nowy album pt. "Before the Rain". W następnej kolejności było "Sentinel", podczas którego słychać było jakieś przestery, co mocno zdenerwowało Ronana Harrisa, który machnął tylko ręką w kierunku technicznego ze swojego zespołu odpowiadającego za generowanie dźwięku, co wyglądało jak gest "a nie mówiłem!". Harris wyraźnie nie był zadowolony z jakości pracy swoich współpracowników na scenie. Zresztą podobne gesty jeszcze się powtarzały. Nie zrażony tym jednak Harris kontynuował występ, który - jeśli chodzi o repertuar - był głównie mieszanką utworów z nowej płyty, wzbogaconych starszymi numerami, w dużej częsci pochodzącymi z poprzedniego albumu "Noire". Było mocno psychodeliczne wykonanie "Control" z albumu "Automatic" (2011), "Further" (2000) a na bis m.in. klasyczne "Solitary" z "Praise the Fallen" (1998). Powinienem więc być zadowolony, bo obie płyty, które posłużyły za oś repertuarową koncertu, bardzo mi się podobają. A jednak tak nie było. Po wybrzmieniu kilku utworów zaczęło narastać moje znużenie, szczególnie tym, że poza kręcącym się jak opętany po scenie Ronanem Harrisem, nie działo się tam nic ciekawego. Poza tym umówmy się - widok Harrisa nie był zbyt krzepiący, o ile wiecie co mam na myśli. 

Poza skromnym zestawem perkusyjnym, muzyka była generowana przy użyciu laptopów i innej elektroniki. Syntezatory stały w tyle, nie bardzo było widać co dwaj panowie je obsługujący po obu stronach sceny na nich robią. A przecież to ma być występ na żywo i chętnie podejrzałoby się to i owo. Jasne, że to nie muzyka rockowa, gdzie są instrumentaliści, którzy grają na instrumentach, które dokładnie widać. Dlatego właśnie wracają moje wątpliwości, jaki jest sens uczestniczenia w takich występach. Szczególnie, gdy - tak jak ja - nie szukam podczas koncertu zabawy, tańca i balangi, ale raczej chodzi mi o zobaczenie jak na żywo wypada zespół, którego na co dzień słucham w nagraniach studyjnych. 

Na pewno Ronan Harris wokalnie radzi sobie na żywo bardzo dobrze. Nie ma się specjalnie do czego przyczepić. Czasami jakiś fałsz wpadnie, ale każdemu się zdarza. Cała reszta muzyki jednak już takiej weryfikacji podlegać nie może. Zestaw perkusyjny jest na tyle ubogi, służący głównie do wybijania prostego rytmu, że trudno tutaj doszukiwać się jakiejś wirtuozerii. O reszcie już pisałem. Dlatego ja, na razie przynajmniej, straciłem poczucie sensu uczestniczenia w takich koncertach i myślę, że to jest jedna z ostatnich imprez tego typu, w której brałem udział. 

Wśród publiczności widziałem jednak takich, którzy nie tylko dobrze się bawili, ale wyraźnie byli wzruszeni tym, że zobaczyli Ronana Harrisa i spółkę na żywo. Cieszę się ich radością. Mnie wprawdzie to ominęło, ale mimo wszystko nie uważam tego wieczoru za stracony. Przewartościowałem swoje spojrzenie na to, czego potrzebuję wybierając się na koncert. VNV zaprezentował się na tyle, na ile mógł poprawnie. Posłuchałem jak śpiewa na żywo Harris, no i przekonałem się do muzyki Traits. To wyraźne plusy koncertu w Progresji. 

Andrzej Korasiewicz
18.05.2023 r.

Setlista VNV Nation:

1. Before the Rain
2. Sentinel
3. The Farthest Star
4. When Is the Future?
5. Chrome
6. Artifice
7. Control
8. Further
9. Homeward
10. Invictus
11. Immersed
12. Resolution
13. Prophet
14. Wait

bis:

15. Illusion
16. Solitary
17. Nova
18. All Our Sins
19. Final