Zimny wieczór - Piana Złudzeń, DHM, Wieże Fabryk, Łódź, Dekompresja, 20.10.2001 r.
"Zimny wieczór" zapowiadał się na bardzo ciekawą imprezę. W programie były występy trzech zespołów zimnofalowych - Piana Złudzeń, DHM, Wieże Fabryk - a po koncertach "zimna dyskoteka" i wszystko za jedyne pięć złotych. Prawdziwa gratka dla fanów falowego gotyku i rocka.
Do klubu "Dekompresja" dotarłem po godzinie 20. i o tej porze wszystkie stoliki były już praktycznie zajęte. Ludzi było sporo. Klub miał wystrój raczej mało klimatyczny jak na tego typu muzykę - po bokach neony, ludzie grali w piłkarzyki i bilard. Ale przecież najważniejsza jest muzyka.
Jako pierwsza zaczęła grać Piana Złudzeń. Niestety, nikt nie zapowiadał występów a muzycy też nie byli za bardzo rozmowni, więc ci którzy widzieli zespoły po raz pierwszy zastanawiali się czy grają teraz Wieże Fabryk, czy może ktoś inny. Przy pierwszym występie pewności można było nabrać dopiero w końcówce, gdy Piana Złudzeń wykonała kawałek, w który śpiewała o "pianie złudzeń", co mogło sugerować, że gra Piana Złudzeń :). Sam występ mnie nie zachwycił. Niezbyt przypadło mi do gustu brzmienie głosu wokalisty. O wiele korzystniej wypadła moim zdaniem wokalistka Piany Złudzeń, która śpiewała na zmianę z kolegą. Muzycznie, jak przystało na zimną falę, było mało dynamicznie. Publiczność też była chyba trochę znudzona. Dopiero finałowy set wyraźnie ożywił zebranych w Dekompresji. Dziesięciominutowy utwór z odniesieniami do innych nagrań, w tym hymnu amerykańskiego wzbudził owacje. Zakończyło się niemal punkowo.
Następnym wykonawcą było DHM. Jeden ze starszych zespołów falowych w Polsce, pochodzący z Puław, którego jednak wcześniej nie słyszałem na żywo. Tym bardziej byłem ciekawy ich występu. No i nie zawiodłem się. Maniera wokalisty nie przeszkadzała w odbiorze muzyki, dobrze uzupełniając prezentowany materiał i przywołując zimnofalowego ducha lat 80.. Niestety występ DHM był najkrótszy. Zeszli ze sceny chyba po pół godzinie. Piana Złudzeń, która mniej mi przypadła go gustu grała prawie godzinę.
Jako ostatni zagrali muzycy z Wież Fabryk. Obok DHM to był moim zdaniem najciekawszy występ wieczoru. Prezentowane numery były pomysłowe, z jednej strony dobrze oddawały ducha zimnej fali, z drugiej miały swoją drapieżność. Do gustu przypadło mi również brzmienie głosu wokalisty Wież. Trochę przypominające Grzegorza Kaźmierczaka z Variete. Jeden z utworów ograniczał się do skandowania wokalisty Wież "Panie proszą panów (za plecami mam twoje ciało za plecami mam wszystkich)", co było mocno transowe. Trochę to przypominało repetytywnoość "Szewc zabija szewca, bum ta ra ra, bum ta ra ra" Siekiery.
W środku występu, muzyka Wież Fabryk wydała mi się jednak nieco monotonna. O ile początkowo miałem wrażenie, że Wieże Fabryk zachowują dobre proporcje między programową zimnofalową monotonią, a momentami bardziej chwytliwymi, o tyle pod koniec koncertu proporcje trochę się zaburzyły. Zresztą to samo mógłbym napisać o grupie Eva, którą widziałem i słyszałem podczas warszawskiej imprezy Sounds of Cathedral. Daje się wyczuć w tych młodych zespołach, że muszą jeszcze popracować nad większą ilością materiału. Jeden, dwa kawałki są naprawdę dobre a reszta niczym się nie wyróżnia i sprawia, że zainteresowania grupą gaśnie.
Po koncertach rozpocząła się gothoteka. Grane były numery zimno i nowofalowe - Clan of Xymox, The Cure, Joy Division, Bauhaus, Sisters of Mercy, Siekiera, Siouxsie and The Banshese, X-mal Deutschland. Jedynym odbiegającym od kanonu rocka gotyckiego numerem był Him i przebój "Join me". Pewnym zgrzytem było zachowanie paru depeszy, którzy ciągle domagali się grania muzyki Depeche Mode, która zresztą też była.
Andrzej Korasiewicz
21.10.2001 r.