Artykuły

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Historia mojej pasji muzycznej i powstania Alternativepop.pl

Historia mojej pasji muzycznej i powstania Alternativepop.pl

I. Muzyka - moja pasja

To będzie tekst o tym jak narodziła się moja pasja do muzyki, jak na przestrzeni mojego całego dotychczasowego życia zmieniała się i jak to w efekcie doprowadziło do założenia strony Alternativepop.pl Moja historia nie jest niezwykła, raczej należy do przeciętnych i pewnie nawet pospolitych. Sądzę, że jest podobna w wielu miejscach do historii moich rówieśników, którzy zaczynali słuchanie muzyki w latach 80. Różni się głównie tym, że nie zrezygnowałem ze swojej pasji również w życiu dorosłym, co doprowadziło mnie do założenia strony Alternativepop.pl a następnie wieloletniego ciągnięcia tego wózka. Historię spisuję po to, żeby podzielić się wspomnieniami, dzięki którym inni odświeżą również swoje wspomnienia albo skonfrontują je z moimi. Nostalgia i sentyment od początku były ważnymi elementami składowym istnienia Alternativepop.pl  

II. Lata 70. czyli prahistoria

Urodziłem się we wrześniu 1973 roku w łódzkim szpitalu im. Kopernika. Pierwsze lata życia spędziłem wychowując się w bloku przy ul. Astronautów w Łodzi. Muzyka w domu nie była ważna dla moich rodziców. Tata był radcą prawnym i nie miał żadnych talentów muzycznych. Mama lubiła śpiewać i miała w tym kierunku predyspozycje, ale oboje zajęci byli trudami życia codziennego. W pierwszych latach życia lubiłem słuchać bajek. Mieliśmy w domu prymitywny adapter Bambino i na nim odsłuchiwałem bajki w rodzaju "Jacuś i Agatka". Ta była moja ulubioną i dlatego dobrze ją zapamiętałem. Były też inne, ale po tylu latach nie pamiętam już tytułów. W domu było też kilka płyt winylowych - Mazowsze, Irena Santor, Jerzy Połomski, Śląsk. Ale nie byłem nimi zainteresowany. Po kilku latach dostałem lepszy gramofon Unitra Fonica, który służył mi przez następne lata. Najpierw jeszcze do słuchania bajek, a później już do muzyki. Mimo że w domu muzyka nie miała dla moich rodziców większego znaczenia, to pamiętam kilka najbardziej rozpoznawalnych przebojów z końca lat 70., które utkwiły w pamięci małego dziecka. Właściwie to najbardziej pamiętam dwa. Jeden nazywałem "kolorowych jarmarków" i śpiewany był przez mężczyznę, drugi to "Wsiąść do pociągu" śpiewany przez kobietę. Wtedy nie znałem nazw wykonawców, ani tytułów nagrań. Nagrania usłyszałem w radiu i nazywałem po swojemu, kierując się tym co słyszę. Ten pierwszy utwór śpiewał oczywiście Janusz Laskowski i nosił tytuł "Kolorowe jarmarki" a drugi to Maryla Rodowicz i "Remedium". "Kolorowe jarmarki" śpiewane były również przez Rodowicz, ale ja najbardziej pamiętam wykonanie Laskowskiego. To były początki, nie całkiem świadome, mojego zainteresowania muzyką. Z przełomu lat 70. i 80. pamiętam też przeboje Boney M., Eruption oraz Goombay Dance Band na czele z "Sun of Jamaica". Nie będę ściemniał, ale małemu dziecku, którym wtedy byłem bardzo się one podobały. 

III. Pierwsza połowa lat 80. czyli początki 

W styczniu 1982 roku przeprowadziłem się z rodzicami na nowe osiedle - Radogoszcz Zachód. Ponieważ to było przeniesienie się w drugi koniec Łodzi, musiałem zmienić również szkołę. Byłem wtedy w połowie drugiej klasy i bardzo mocno przeżyłem zmianę szkoły. Nie zostałem dobrze przyjęty przez nową klasę i praktycznie do końca szkoły podstawowej miałem pod górkę. To był mroczny czas stanu wojennego. Panowała duszna atmosfera a gdy pojawiłem się w nowej szkole, musiało to mieć jakieś znaczenie na negatywne sytuacje, które mnie w niej spotkały. Nie wiem do końca dlaczego tak się stało, ale faktem jest, że od tego momentu szczerze znielubiłem szkołę i szukałem jakiejś odskoczni. Oprócz koleżeństwa podwórkowego z okolicznych bloków, z którym złapałem dobry kontakt, najważniejszą odskocznią okazała się dla mnie muzyka.

Polskie Radio źródłem muzyki zagranicznej

W tym czasie, prawdopodobnie w 1983 roku, dostałem w prezencie dwie pierwsze płyty muzyczne z prawdziwego zdarzenia - TSA "Live" i Perfect "Live". Były dla mnie prawdziwym objawieniem i słuchałem ich w kółko. Dzięki nim złapałem bakcyla muzyki. Słuchałem ich na gramofonie, który miałem już w czasach, gdy mieszkałem przy ul. Astronautów. W tamtym czasie skądś dowiedziałem się też, że jest nowa, fajna rozgłośnia radiowa - Program Trzeci Polskiego Radia, która właśnie rozpoczęła nadawanie (wówczas nie wiedziałem, że to jest wznowienie nadawania po przerwie wymuszonej przez wprowadzenie stanu wojennego). Ale w domu nie miałem radioodbiornika z falami UKF, na których można było odbierać Trójkę. Uprosiłem rodziców, żeby taki zdobyć, najlepiej, żeby to było radio z magnetofonem. Moja prośba została spełniona i stałem się dumnym posiadaczem monofonicznego radiomagnetofonu Marta. Od tego momentu byłem przyklejony do radioodbiornika w poszukiwaniu audycji radiowych z muzyką. Nie pamiętam już kolejności na co kiedy trafiałem, ale na pewno zacząłem słuchać wtedy Listy Przebojów Programu Trzeciego, która stała się moim muzycznym oknem na świat. Słuchając przez wiele godzin radia poznawałem kolejne audycje i muzykę, która była w niej grana. Zapamiętywałem to, co mi najbardziej podobało się a następnie przeszukiwałem eter już bardziej świadomie, w poszukiwaniu audycji, w których mogłem znaleźć więcej nagrań wykonawców, którzy mi przypadli do gustu. Słuchałem radia zapamiętując kiedy jakie audycje są i które warto słuchać. Szybko zorientowałem się, że jeśli chcę nagrać więcej muzyki danego wykonawcy, to nie zrobię tego wcale w Trójce, ale w Programie Drugim Polskiego Radia. Tam właśnie trafiłem na takie audycje jak: "Wieczór Płytowy" czy "Klub Płytowy", które okazały się prawdziwym rajem jeśli chodzi o dostęp do całych płyt. Żeby spokojnie rozeznać się w muzyce zgrywałem niemal wszystko, od klasyków takich jak: The Rolling Stones, The Beatles czy Led Zeppelin po współcześniejsze, jak je wówczas postrzegałem, albumy wykonawców w rodzaju Chris De Burgh, Peter Gabriel, Kate Bush. Przede wszystkim szukałem jednak muzyki moich ulubieńców, których przeboje najbardziej podobały mi się na Liście przebojów Trójki: Ultravox, Classix Nouveaux, Howard Jones, Depeche Mode, OMD, The Thompson Twins. Wszystko zgrywałem z radia a następnie przesłuchiwałem oceniając co mi się najbardziej podoba. Te które mnie całkiem nie przekonywały kasowałem, by mieć miejsce na następne płyty.

Muzyka polska i licencyjna na winylach

Inaczej sprawa miała się z polską muzyką. W przypadku polskiej muzyki dostępne były płyty winylowe ówczesnych gwiazd takich jak: Republika, Maanam, Lady Pank, Lombard, TSA, Oddział Zamknięty czy Kombi, ale także wielu innych wykonawców, m.in.: RSC, Exodus, Mech, Klincz, Urszula, Budka Suflera, Rezerwat, Krzak, Marek Biliński. Wszystkie płyty z polską muzyką starałem się kupować na bieżąco, gdy ukazywały się lub zdobywałem w antykwariacie z płytami, gdy chodziło o starsze płyty. Czasami też dochodziło do wymiany z kolegami, a także zakupu na Rynku Bałuckim, gdzie również można było kupić płyty z muzyką. Oprócz polskich wykonawców dostępne były również płyty wydawane przez bułgarski Balkanton, rosyjską Melodię, czeski Suphraphon czy wytwórnie węgierskie oraz enerdowskie. Pojawiały się też licencyjne płyty wydawane przez polskie wytwórnie, np. metalowe Cross Fire, Steelover czy składanka "Hell Comes To Your House", wydana przez Tonpress w 1985 roku, na której można było znaleźć, jak wydawało się mi wówczas, niszowych wykonawców metalowych a wśród nich m.in. Metallica, Anthrax czy Manowar :). Dzięki wydawcom z innych krajów bloku RWPG dostępne były też na rynku wtórnym licencyjne płyty Madonny czy "Thriller" Michaela Jacksona. W Polsce oprócz niszowych płyt metalowych były też jednak rarytasy takie jak: licencyjne wydania płyt Depeche Mode, Cocteau Twins, New Order, The Smiths czy Joy Division. Szczególnie płyty Depeche Mode miały gigantyczne znaczenie, przynajmniej dla mnie. Była też cała masa innych płyt licencyjnych takich wykonawców jak: Imagination, Baden Baden, Eddy Grant, Tuxedomoon a nawet Minimal Compact, ale także wspomniany już wcześniej wykonawca disco Goombay Dance Band czy single Boney M. Słuchałem tego miszmaszu przez całą pierwszą połowę lat 80., przez co mój gust muzyczny stał się mocno eklektyczny. Najbliżej mi jednak było do wykonawców z kręgu "new romantic" a także muzyki rockowej spod znaku Republiki i Maanamu. Moimi ulubionymi wykonawcami w połowie lat 80. byli: Ultravox, jeśli chodzi o new romantic/synth pop, U2 jeśli chodzi o zachodnią muzykę rockową i Republika jeśli chodzi o polski rock. W 1986 roku doszedł do tego grona Depeche Mode, który w pewnym sensie przejął koronę od Ultravox.

IV. Romantycy Muzyki Rockowej

Gdy w 1985 roku natrafiłem na audycję "Romantycy Muzyki Rockowej", w której Tomasz Beksiński miał w zamyśle prezentować w głównej mierze muzykę "new romantic" poczułem, że w końcu trafiłem na swoją muzykę i "swojego" prezentera. Od tego momentu "Romantycy" stali się moim głównym źródłem rozszerzenia horyzontów muzycznych i niemal wzorcem mojego gustu. Więcej o znaczeniu audycji dla mnie piszę w osobnym artykule "Romantycy Muzyki Rockowej - "new romantic" według Tomasza Beksińskiego": [czytaj artykuł >>>] 

"Romantykami" Beksiński "kupił" mnie początkowo całkowicie i nie tylko ta audycja stała się dla mnie kluczowa, ale również każda inna którą prowadził Beksiński. "Wieczory płytowe" słuchałem już wcześniej, ale dzięki "Romantykom" od tej pory ze szczególną uwagą czekałem na "wieczory", w których muzykę prezentował Beksiński. Niestety, z czasem okazało się, że mój gust nieco rozmija się z tym, co prezentuje Beksiński w innych audycjach niż "Romantycy". Niektórzy wykonawcy z kręgu prog rocka, których prezentował byli dla mnie całkowicie niestrawni. Sztandarowym przykładem może tutaj być Barclay James Harvest, który Beksiński prezentował z uwielbieniem a mnie ta muzyka wręcz odrzucała. Za to dałem się wkręcić jego zachwytom nad zespołem Marillion, do którego do dzisiaj mam spory sentyment. Ale już Moody Blues traktuję z większym dystansem. Z czasem mój rozjazd z gustem Beksińskiego był coraz bardziej wyraźny a jego zwieńczeniem były lata 90., kiedy całkowicie porzuciłem słuchanie audycji Beksińskiego już w radiowej Trójce. Czytałem tylko z ciekawości, co u niego się dzieje felietony w miesięczniku "Tylko Rock".

V. Prasa muzyczna w PRL - Magazyn Muzyczny, Non stop

Oprócz radia, istotna była również dla mnie prasa muzyczna. W tamtym czasie o "mojej" muzyce pisały tylko dwa tytuły prasowe, oba miesięczniki: "Magazyn Muzyczny" i "Non stop". O rozwoju prasy muzycznej, w tym w PRL, piszę w osobnym artykule "Kilka refleksji o dziennikarstwie muzycznym": [czytaj artykuł >>] 

Z pewnością bardziej preferowałem "Magazyn Muzyczny", szczególnie, gdy pojawiła się w nim rubryka "Mroczni niezależni", od bardziej chaotycznego i wydawanego na "papierze toaletowym" "Non Stopu". 

VI. Czasy liceum - przegrywalnie, radiowęzeł szkolny, Dzieci z Tworek

Gdy w 1988 roku rozpocząłem naukę w liceum, wyraźnie zmienił się mój gust muzyczny. Zaczęła mnie interesować muzyka coraz bardziej "alternatywna" oraz hałaśliwa. Do ulubionych wykonawców dołączył The Cure, który polubiłem dopiero w 1987 roku, gdy usłyszałem numer "Just Like Heaven". Dopiero wtedy dotarła do mnie muzyka The Cure i zacząłem zgłębiać dyskografię grupy. Już w ostatnich klasach szkoły podstawowej do moich ulubionych płyt dołączyły: "Nowa Aleksandria" Siekiery, "Brygada Kryzys" czy Klaus Mittfoch. Polubiłem też utwory Armii, takie jak: "Aquirre", "Jeżeli", "Saluto" a także dwie pierwsze płyty Kultu. Poznawałem też zachodnią muzykę, w tym również punk rock, rock industrialny/EBM/new beat oraz metal. Na przełomie lat 80. i 90. moimi ulubionymi wykonawcami stali się: The Cure, Bauhaus, The Young Gods, Laibach. Spore wrażenie zrobiły na mnie też Godflesh czy Ministry. Byłem wtedy na bieżąco jeśli chodzi o rozwój muzyki i wydawane płyty, na tyle ile było to możliwe w ówczesnych czasach, bez Internetu i z nadal ograniczonym dostępem do muzyki.

Wymiana kasetowa

Dostęp do muzyki, choć wciąż ograniczony, wyraźnie jednak poprawił się dzięki wysypowi "legalnego" piractwa kasetowego oraz powstaniu tzw. "przegrywalni" z płyt CD i winylowych na kasety. W tamtym czasie korzystałem zarówno z przegrywalni lokalnych, łódzkich, ale głównym źródłem muzyki stał się dla mnie punkt Jarosława Szeligi w Skwierzynie. Odbywało się to korespondencyjnie przy pomocy Poczty Polskiej. Wysyłałem do niego kasety czyste z informacją co ma być nagrane oraz wkładem pieniężnym za usługę. Po jakimś czasie otrzymywałem również Pocztą Polską paczkę z nagranymi kasetami. Dlaczego akurat w Skwierzynie? Ogłoszenie o nim znalazłem prawdopodobnie w Magazynie Muzycznym, napisałem pod adres podany w MM z prośbą o listę płyt, którą posiada oraz informację o cenie jaką sobie życzy za usługę i po zaakceptowaniu przeze mnie zasad rozpoczął się proceder nagrywania. Miał u siebie tytuły, który były niedostępne w zwykłych, standardowych przegrywalniach, w których dostępni byli wykonawcy głównie mainstreamowi. W ten sposób zapoznawałem się z twórczością wykonawców w rodzaju Throbbing Gristle, Psychic Tv, Big Black, Butthole Surfers, Scratch Acid i wielu innych. Nie wszyscy przypadli mi do gustu nawet w tamtym okresie, gdy byłem otwarty na różną muzykę, ale byłem ciekawy nowych [dla mnie] brzmień i miałem chęć poznania "całej muzyki świata". Oprócz Skwierzyny, nawiązałem też kilka znajomości z podobnymi do mnie fanami muzyki w całej Polsce, ale na dłużej utrzymałem tylko jeden kontakt z kolegą z Białegostoku. Proceder wyglądał w podobny sposób. Wysyłaliśmy do siebie nawzajem czyste kasety i wymienialiśmy się w ten sposób swoimi zbiorami. Oczywiście najpierw była między nami twórczość epistolarna, w której pisaliśmy o swoich gustach oraz informowaliśmy się o zdobytych właśnie nowościach płytowych. Właśnie dzięki koledze z Białegostoku poznałem m.in. Godflesh. Oczywiście w tym przypadku, w przeciwieństwie do Skwierzyny, działaliśmy wobec siebie bezpłatnie. Tzn. kolega przegrywał mi to, co chciałem od niego, a ja przegrywałem jemu to, co chciał ode mnie. Znajomość wygasła po kilku latach, gdy kolega z Białegostoku niespodziewanie dla mnie napisał, że nie interesują go już nowości muzyczne i "przerzuca się" na słuchanie klasyki rocka - Allman Brothers Band, The Band, Curved Air, Iron Butterfly itp. Niektórych z tych wykonawców znałem słabiej i nawet poprosiłem o nagranie serii płyt, których nie znałem. Ale on nie był zainteresowany już tym, co ja miałem, więc nasza korespondencja wygasła. Do dzisiaj zachowałem jednak kasety, które nagrał mi w tej ostatniej serii z klasyką rocka.

Radiowęzeł szkolny

W okresie liceum zacząłem najpierw współprowadzić, a na końcu sam za niego przez jakiś czas odpowiadać radiowęzeł szkolny. Rok 1989 to czas przemian politycznych, co przełożyło się również na zmiany w szkole. W XXX LO w Łodzi, do którego chodziłem dyrekcja udostępniła radiowęzeł szkolny uczniom. Zamiast dotychczasowych komunikatów o kolejnej rocznicy rewolucji październikowej, można była grać własną muzykę, czym w zamyśle mieliśmy umilać czas podczas przerw szkolnych. Nie pamiętam dokładnie okoliczności, w jakich znalazłem się w tym radiowęźle, ale prawdopodobnie najpierw klucz do radiowęzła zdobył jeden z moich kolegów, który po przeniesieniu się do CKU przekazał klucz innemu koledze, któremu początkowo tylko towarzyszyłem. Najpierw dzieliliśmy się tym, co kto gra na jakiej przerwie, aż w końcu na większości przerw ja zacząłem grać swoją ulubioną muzykę. Uczniowie prosili o konkretne utwory, a ja czasami starałem się spełniać te życzenia, głównie jednak zajmowałem się promowaniem muzyki, którą sam lubiłem. Dlatego na korytarzach XXX LO w 1990 roku można było  usłyszeć muzykę The Cure, Bauhaus czy The Sisters of Mercy, których wtedy dużo słuchałem a którzy jednocześnie byli najbardziej strawni z punktu widzenia uczniów i nauczycieli. Grałem też zamawiane nagrania a do najbardziej popularnych należały wtedy dwa przeboje: „Nothing Compares 2 U” Sinead O'Connor oraz "Losing My Religion R.E.M. Czasami trzeba było również zagrać Guns N'Roses czy Queen, którzy również przeżywali wówczas szczyt popularności, a nie należały do moich faworytów. Cała zabawa skończyła się po jakimś czasie (pod koniec 1991 roku?), gdy po pierwsze zacząłem grać muzykę coraz bardziej radykalną - od No Means No, przez Ministry po nawet  Psychic TV a do tego kolega "metal", który nadal czasami wpadał do radiowęzła zapodawał swoje metalowe wyziewy [z kręgu thrash, death]. Na to, co było grane na przerwach zaczęli skarżyć się sami uczniowie, w wyniku czego dyrekcja zabrała klucz od radiowęzła i straciłem do niego dostęp, co zakończyło moją karierę szkolnego didżeja :).

Chór licealny

W czasach licealnych zacząłem też zastanawiać się nad swoim życiem i nad tym w jakim kierunku dalej iść. Poza tym, że interesowałem się muzyką, nie miałem żadnego dalszego pomysłu na życie. Nie wyniosłem z domu żadnych tradycji muzycznych, nie umiałem na niczym grać i nie bardzo chciało mi się uczyć a bardzo chciałem mieć coś wspólnego z muzyką. Pewną nadzieję dało mi to, że na początku licem zostałem zakwalifikowany przez nauczyciela muzyki do chóru szkolnego. Podczas przesłuchania do chóru okazało się, że posiadam jakiś słuch muzyczny, ponieważ śpiewałem adekwatnie do dźwięków, które na pianinie grał nauczyciel. Moja kariera w chórze szybko jednak zakończyła się, ponieważ byłem w trakcie mutacji głosu i okazało się, że w tym stanie nie nadaję się do śpiewania :). 

Dzieci z Tworek

Innym moim aktem muzycznym było założenie jednorazowej formacji Dzieci z Tworek :). Piszę o tym m.in. w artykule "Moja "dzika rzecz" inspirowana książką Rafała Księżyka pt. "Dzika rzecz. Polska muzyka i transformacja 1989-1993"": [czytaj artykuł >>] 

"W dalszej kolejności trzeba było założyć jakiś zespół a ponieważ zbliżał się właśnie przegląd piosenki szkolnej w XXX LO, to okazja była idealna. Zespół powstał w składzie czteroosobowym - ja, kolega "metal" (Piotr[…]) oraz dwóch uczniów z klas młodszych - Jakub R. [...] oraz Jakub Rz. Nazwaliśmy się Dzieci z Tworek. Wprawdzie nie mieliśmy repertuaru, instrumentów, ani pomysłu na to, co mamy zaprezentować, ale przecież nie o to chodziło, tylko o zrobienie zadymy i ubaw. Pewnie dlatego, że nie mieliśmy repertuaru, ani instrumentów, już przed pierwszym występem, ze składu wyłamał się Jakub Rz. Wystąpiliśmy więc jako trio. Przed samym występem uzgodniliśmy co właściwie robimy na "scenie" i zaczęło się. Jedynym instrumentem był tamburynek, który obsługiwałem nadając rytm. Rolę wokalisty przejął Piotr, który moshując jednocześnie growlował. Jakub R. wydawał punkowe pokrzykiwania uzupełniając growling głównego "wokalisty", przy tym wskakując i zeskakując z gimnastycznego kozła, bo wszystko działo się na szkolnej sali gimnastycznej. Nie wiem jak brzmiało to, co wykonaliśmy, po ponad 30 latach pozostało tylko mgliste wrażenie a i wtedy byłem zbyt przejęty sytuacją, żeby zarejestrować co właściwie się wydarzyło pod względem dźwiękowym - musiał to być jakiś rodzaj rytmicznego hałasu - ale faktem jest, że zgromadzona na sali młodzież szkolna nagrodziła nas gorącymi oklaskami domagając się bisu. Wprawdzie obecni tam nauczyciele byli wyraźnie zdegustowani, ale czego się nie robi dla publiki. Wykonaliśmy bis, a następnie szybko opuściliśmy salę gimnastyczną żegnani owacjami. Miałem swoje pięć minut sławy ;)."

VII. Lata 90. - rozczarowanie dotychczas słuchaną muzyką, próby pisarskie 

Początek lat 90. to u mnie jeszcze intensywny odbiór muzyki (polubiłem m.in. Pixies, The Jesus and Mary Chain, Ultra Vivid Scene, Faith No More), ale już około roku 1991, w którym skończyłem 18 lat i zbliżała się nieubłaganie dorosłość, zacząłem czuć coraz większe znużenie muzyką. Trzeba było pomyśleć o tym, co robić w przyszłości a jeśli chodzi o muzykę, to miałem wrażenie, że już wszystko co miałem usłyszeć, usłyszałem. Muzyka alternatywna wydawała mi się coraz bardziej wtórna i nieciekawa. Zanim nastąpił wystrzał popularności Nirvany dzięki utworowi "Smells Like Teen Spirit", przez chwilę uległem jeszcze fascynacji tym zespołem, ale szybko mi przeszło, gdy co druga osoba, która dotychczas kompletnie nie interesowała się muzyką, ogłaszała się jako fan Nirvany. Zresztą miałem świadomość, że Nirvana w gruncie rzeczy nie wymyśliła nic nowego w muzyce, połączyła jedynie punkową ekspresję z klasycznym brzmieniem hard rockowym. 

Z dużą niechęcią śledziłem wzrastającą popularność rapu. Tego typu muzyka istniała już w latach 80. i nawet miała swoje pięć minut w mainstreamie, m.in. dzięki utworowi Beastie Boys "Fight for Your Right" a także wspólnemu nagraniu Aerosmith i Run DMC "Walk this Way". Ale nie lubiłem jej. Utwór Beastie Boys nawet podobał mi się, ale traktowałem go raczej w kategoriach żartu, a nie poważnej muzyki. Tymczasem rap zaczął opanowywać w latach 90. mainstream. Nie przekonywała mnie również muzyka techno. Lubiłem elektronikę, ale taką w rodzaju Nitzer Ebb czy Front Line Assembly. Techno nie kojarzyło mi się dobrze i nie wkręciłem się wtedy w tę scenę.

Śmierć Kurta Cobaina i początek zainteresowania klasyką oraz jazzem

Istotnym dla mnie momentem okazało się samobójstwo Kurta Cobaina, które stało się dla mnie symbolicznym końcem muzyki rockowej. Wtedy całkowicie odwróciłem się od muzyki "alternatywnej" i "popularnej", przestałem śledzić nowych wykonawców z tego kręgu. Postanowiłem za to zagłębić się w muzykę klasyczną i jazz. Dotychczas zupełnie nie interesowałem się taką muzyką. Postanowiłem to zmienić. Szczególnie polubiłem twórczość Jana Sebastiana Bacha, a także innych twórców z okresu baroku. Zachwyciłem się brzmieniem klawesynu i słuchałem głównie kompozycji instrumentalnych, również organowych. Wokalne utwory z tego okresu podobały mi się mniej. Zainteresowała mnie też twórczość Igora Strawińskiego, a także neoklasycznych kompozytorów rosyjskich w rodzaju Prokofiewa. Polubiłem też romantyczną twórczość fortepianową Chopina, Liszta, Schuberta czy Schumana. Jeśli chodzi o jazz, to zdobyłem na tamtą chwilę mniejsze rozeznanie niż w klasyce, ale bardzo przypadła mi do gustu twórczość Tomasza Stańki.  

Czas studiów - myślenie, czytanie i pisanie

W 1993 roku rozpocząłem studia. W tym okresie dalej zgłębiałem historię muzyki klasycznej i trochę słuchałem muzyki jazzowej. Śledziłem też nowe wydawnictwa wykonawców, których wcześniej lubiłem - The Young Gods, Laibach, U2, Depeche Mode… Ale poza albumem "Only Heaven" The Young Gods, nic nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Album SOFAD DM nie wzbudził u mnie wielkich emocji. Poza muzyką przede wszystkim czas poświęcałem na lekturę książek z zakresu filozofii, nauki, historii, poezji. Sam też zacząłem pisać próbując gdzieś publikować. Jedynym efektem było opublikowanie wiersza w jednym z ostatnich numerów pisma "brulion" w 1998 roku (nr 1/98). To z jednej strony dało mi nadzieję, że do czegoś moja pisanina nadaje się, ale z drugiej strony nie poszło za tym nic więcej. Znowu byłem w czarnej "d..e" :). W 1998 roku skończyłem studia i trzeba było zorganizować się jakoś życiowo. Rok później zacząłem pracę zawodową, która nie miała nic wspólnego z pasją mojego życia - czyli muzyką. Ale słuchania muzyki nie porzuciłem. Powróciłem do muzyki, od której zaczynałem w połowie lat 80. Po dziesięcioletniej przerwie włączyłem "Black Celebration" Depeche Mode i zdałem sobie sprawę, że niewiele jest piękniejszej muzyki jeśli chodzi o muzykę popularną. Od tego momentu z jednej strony powróciłem do słuchania klasycznych dźwięków popkulturowych, na których wychowywałem się w latach 80. a z drugiej strony zacząłem nadrabiać kilkuletnie zaniedbania jeśli chodzi o poznawanie nowej muzyki. W tym istotnie pomógł mi Internet.

VIII. Goci w Internecie

W 1999 roku odkryłem Internet i "wkręciłem się" w ten nowy, fascynujący dla mnie świat. Wtedy jeszcze to był świat bardzo ograniczony jeśli chodzi zarówno o zasięg, jak i zakres. Po pierwsze trzeba było łączyć się z nim za pomocą modemu telefonicznego i uważać, żeby połączenie nie trwało zbyt długo, ponieważ można było zapłacić horrendalnie wysoki rachunek telefoniczny za taką przyjemność. Mimo tych utrudnień odkryłem, że w Internecie istnieją miejsca, w których są osoby, które lubią muzykę podobną do tej, którą ja lubię. Z drugiej strony istniały strony www prowadzone przez ludzi, którzy promowali nową muzykę, będącą kontynuacją twórczości, która narodziła się w latach 80. Warto przypomnieć, że nie było wtedy jeszcze Wikipedii, Youtube'a, blogów, ani serwisów społecznościowych typu Facebook, Instagram, Tik Tok, ani nawet Naszaklasa.pl. Było za to Yahoo, gdzie można było zakładać listy dyskusyjne. Był też Usenet i grupy dyskusyjne oraz kanały IRC. Poza tym były też inne miejsca, w których można było rozmawiać na temat muzyki. I właśnie do takich początkowo trafiłem. Dzięki temu poznałem środowisko osób, które określały się mianem "gotów". Przeważnie byli kilka lat młodsi ode mnie, ale słuchali muzyki, na której wychowałem się - The Cure, Bauhaus, Sisters of Mercy, Depeche Mode, Ultravox. Oprócz tego słuchali również wykonawców z kręgu metalu gotyckiego w rodzaju Artrosis, występował w tym środowisku również kult grupy Closterkeller, co już podobało mi się znacznie mniej. Przyznam, że w latach 80. w ogóle nie używałem, albo wręcz nie znałem terminu "muzyka gotycka", choć wykonawców z tego kręgu słuchałem. Z kolei wampiryczne wybryki Beksińskiego z lat 90. były mi całkowicie obce. A to właśnie było obiektem głównej fascynacji zalążka subkultury gotyckiej w Polsce, na którą wówczas trafiłem. Mimo wszystko zainteresowałem się tym światem. Na kanał irc gothpl nie załapałem się, ale byłem uczestnikiem listy dyskusyjnej gothpl. Jeden z użytkowników okazał się mieszkańcem Łodzi, poznałem go w tzw. "realu" i to on wprowadził mnie w to towarzystwo już poza internetowo. W 2000 roku byłem na kilku imprezach "gotyckich" organizowanych przez krąg ludzi zaangażowanych w tę subkulturę - w Gdańsku na Temple of Goths, festiwalu Vampira w Warszawie (wystąpił tam m.in. Clan of Xymox) oraz festiwalu Castle Party w Bolkowie. Oprócz tego byłem na kilku imprezach typowo towarzyskich znajomych z gothpl, jak np. na Sylwestrze w obserwatorium astronomicznym w Ostrowiku. Przyznam, że niezbyt mi to wszystko przypadło do gustu. Łączyła mnie wprawdzie z tymi ludźmi częściowo muzyka, ale ogólny klimat "gotycki", ubiory i zewnętrzne akcesoria były mi całkowicie obce. Nie spodobało mi się też na Castle Party, dlatego z pierwszego festiwalu CP w 2000 roku, na którym byłem wyjechałem przedwcześnie nie doczekawszy końca. Jak później okazało się w Bolkowie byłem jeszcze kilkakrotnie w latach 2002-2007, ale zawsze jeździłem tam posłuchać konkretnych wykonawców, a cała otoczka imprezy nie należała do mojej ulubionej. 

Niezależnie od kręgu gothpl szukałem też w Internecie innych kontaktów muzycznych. W 1999 roku byłem na nieoficjalnym zlocie fanów Dead Can Dance w Łodzi. Dzięki usenetowej grupie dyskusyjnej pl.rec.muzyka.gotyk poznałem założyciela strony postindustry.org  Pierwszy raz spotkałem się z nim w Łodzi na Juwenaliach prawdopodobnie w 2000 roku (pamięć już trochę szwankuje), ponieważ przyjechał służbowo z Wrocławia. Na pewno poczułem, że mam z nim więcej wspólnego niż z ludźmi z kręgu gothpl Strona postindustry.org, promująca muzykę z kręgu electro-industrial, choć niszowa, cieszyła się sporym uznaniem. Myślę, że to właśnie dzięki jej "polecajkom" wróciłem do słuchania takiej muzyki.

IX. Założenie Alternativepop.pl - czyli "zrób to sam"

Ponieważ klimat gotycki niezbyt mnie interesował i oprócz muzyki uznanej za gotycką słuchałem wielu innych rodzajów muzyki a przede wszystkim chciałem przywrócić pamięć o klasycznym synth-popie, new romantic i muzyce z lat 80. a nie angażować się w subkulturę gotycką, czułem, że muszę stworzyć coś swojego. Dlatego założyłem w 2000 roku listę dyskusyjną na serwerze Yahoo, która miała być poświęcona właśnie muzyce lat 80. i to raczej jej popowemu wymiarowi. Początkowo nazywała się "Reumatycy Muzyki Rockowej" (w skrócie Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.), następnie nazwę zmieniliśmy na Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript., ponieważ uczestnicy listy uznali, że nazwa "reumatycy" nie jest zbyt poważna. Na listę zapisało się około kilkuset użytkowników i toczyliśmy tam całkiem ożywione dyskusje. Dzisiaj listy Yahoo są już niedostępne nawet w formie archiwum, ponieważ zarząd Yahoo kilka lat temu wszystkie listy skasował.

W tym czasie wzrastało moje zainteresowanie dla nowych płyt i wykonawców z kręgu electro-industrialu, ale także zainteresowałem się innymi formami nowej muzyki elektronicznej z kręgu tzw. "nowych brzmień"  i "nu tone". Regularnie czytałem wtedy pismo "Kaktus" i coraz bardziej wkręcałem się w tę muzykę, na którą wcześniej w latach 90. pozostawałem obojętny. Chciałem też pisać o muzyce w formie bardziej zorganizowanej niż niezobowiązujące posty na listach dyskusyjnych. Z tego powodu zastanawiałem się nad nawiązaniem współpracy z jakimś internetowym magazynem muzycznym, w którym będę mógł pisać o muzyce. Ale wybór takich magazynów w polskim Internecie nie był wówczas wielki a już takich, które traktowałyby o muzyce, która mnie interesowała jeszcze mniejszy. Początkowo rozważałem współpracę z postindustry.org Redaktor naczelny przyjął mnie z otwartymi rękoma i w kwietniu 2001 roku nawet ukazało się kilka moich artykułów na łamach postindustry.org Po przemyśleniu sprawy doszedłem jednak do wniosku, że postindustry.org jest zbyt wąskim tematycznie dla mnie serwisem i wycofałem się z tej współpracy. Wprawdzie również interesowałem się wtedy electro-industrialem, ale nie chciałem skupiać się tylko na takiej muzyce, zwłaszcza, że strona miała autorów, którzy merytorycznie mieli więcej do powiedzenia na temat aktualnego stanu electro-industrialu niż ja. Mnie natomiast bardziej chodziło o przywracanie pamięci o wykonawcach i płytach z lat 80. zarówno tych z kręgu new romantic, synth pop, jak i cold wave, new wave oraz klasycznego EBM/new beat, ale także alternatywnego rocka oraz zwykłego popu ejtisowego. W związku z tym stwierdziłem, że na dłuższą metę nie będę pasował do strony poświęconej muzyce postindustrialnej. Dlatego postanowiłem założyć własną stronę, na której będę realizował swoją wizję i swoje pomysły. Z tego przekonania narodziła się strona Alternativepop.pl

W tamtych czasach nie było żadnych gotowych cmsów, stron z blogami, gdzie można było założyć  konto i rozpocząć prowadzenie własnej strony. Żeby pojawić się w Internecie ze swoją stroną www, trzeba było znać przynajmniej html i stworzyć przy jego pomocy kod źródłowy a następnie samemu zamieścić stronę na serwerze www. W związku z tym nauczyłem się htmla oraz podstaw css i w maju 2001 roku umieściłem w Internecie pierwszą wersję strony o nazwie "Alternative Pop". Początkowo stronę wgrałem na darmowy serwer www, które wtedy były w ofercie portali typu onet.pl i wp.pl (nie pamiętam czy był to onet, czy wp.pl). Zarejestrowałem też darmową "domenę" alternative.pop.prv.pl Strona od początku zaczęła przyciągać chętnych, którzy chcieli z nią współpracować. W 2002 roku zarejestrowałem domenę alternativepop.pl i wykupiłem hosting dla strony. Od tego momentu można uznać, że strona zaczęła funkcjonować jak pełnoprawny serwis internetowy, choć początkowo wcale nie miałem takiego planu. Alternative Pop to miała być moja osobista strona, na której będę publikował własne teksty. Widać z powodu deficytu stron www tego typu w ówczesnym Internecie, szybko okazało się, że są chętni, by współtworzyć stronę o takiej tematyce. Parę słów na ten temat napisałem też w 2023 roku w artykule "Alternativepop.pl - czyli zamiast wstępniaka" [czytaj artykuł >>] 

X. Alternativepop.pl - pierwsza faza 2001-2008, Castle Party i urodziny Alternativepop.pl

Z dzisiejszej perspektywy mogę napisać, że nie byłem przygotowany do prowadzenia takiej strony jak Alternativepop.pl a wiele problemów, które powstały w czasie jej istnienia mogło zostać lepiej rozwiązanych, gdybym miał większe doświadczenie w zarządzania tego typu stroną. Z drugiej strony początki Internetu, kiedy jego zasięg w Polsce nadal nie był pełny, a także nie istniały możliwości takie jak np. crowdfunding, które dzisiaj są czymś naturalnym, również nie sprzyjały rozwojowi strony. 

Castle Party

Mimo że Castle Party niezbyt mnie przekonało jako impreza, to gdy powstała strona Alternativepop.pl stała się ona obiektem zainteresowania właśnie publiczności, która na CP jeździła. Poczułem się trochę jak rzucony w wir nowej rzeczywistości. Strona, która miała być moim osobistym przedsięwzięciem, nagle stała się miejscem, do którego zgłaszali się chętni, by publikować tutaj teksty lub zdjęcia, a inni szukali informacji na temat różnych artystów i sugerowali czym należałoby się na stronie zająć. Poddałem się temu nowemu dla mnie wyzwaniu, którym stał się fakt, że chcąc, nie chcąc stworzyłem rodzaj magazynu internetowego. W 2002 roku wystąpiłem o akredytacje prasowe na Castle Party i od tego czasu. co roku aż do 2007 roku jeździłem na festiwal w Bolkowie. Alternativepop.pl w kolejnych latach reprezentowało jeszcze kilku innych redaktorów, którzy robili zdjęcia. 

Na stronie przybywało też współpracowników, którzy specjalizowali się w różnych rodzajach muzyki. Tematyka strony rozciągała się od industrialu i dark ambientu, przez rock gotycki, synth pop i electro-industrial po rock alternatywny, indie rock a nawet noise rock. Najmniej było tego, o czym chciałem, żeby strona była przede wszystkim - czyli o muzyce lat 80. O tym pisałem głównie sam, ale też niezbyt dużo, bo wiele miejsca poświęcałem electro-industrialowi. Dużo czasu zajmowało mi też administrowanie stroną. Przez pierwsze lata sam prowadziłem stronę pod względem technicznym. Byłem autorem layoutu a także zajmowałem się instalacją oprogramowania. Pierwsza wersja strony napisana była w html, z elementami css. Ale już po roku zainstalowałem prosty cms o nazwie "jportal" do prowadzenia serwisu informacyjnego. Reszta strony nadal była oparta o html, choć zastosowałem pewne podstawowe skrypty w php, które ułatwiały zarządzanie stroną. W ten sposób strona funkcjonowała aż do 2007 roku. To wszystko zabierało mi sporo czasu a przecież normalnie pracowałem zawodowo i miałem swoje osobiste sprawy. W tym czasie uformował się zespół chętnych osób, które chciały współredagować stronę. W związku z tym podzieliłem się obowiązkami związanym z redagowaniem strony ze współpracwnikami Alternativepop.pl. Utworzyłem funkcje zastępców redaktora naczelnego i sekretarza redakcji. 

Koncerty na piąte urodziny Alternativepop.pl

W 2006 roku Alternativepop.pl obchodził rocznicę 5. lat swojego istnienia, którą zorganizowałem w formie wydarzenia koncertowego. W tym czasie współpracowałem z Akademickim Ośrodkiem Inicjatyw Artystycznych (AOIA) w Łodzi, który prowadził swój cykl koncertów pod nazwą "Poza Horyzont". W jego ramach odbywały się koncerty twórców z kręgu awangardy, postindustrialu, muzyki eksperymentalnej i improwizowanej. Połączyłem siły z AOIA i w ramach cyklu, w dniach 26-27 maja 2006 r. odbyła się dwudniowa impreza pn. "Poza horyzont - 5 lat Alternativepop.pl". Za skład pierwszego dnia odpowiadało AOIA a drugiego dnia miały się odbyć właściwe urodziny serwisu. Ja odpowiadałem za wykonawców, którzy zagrali drugiego dnia. Pierwszego dnia wystąpili: Wolfram, Emiter i C.H.District. Drugiego dnia zagrała grupa Interzone, której liderem był śp. Adam Pawłowski, równocześnie redaktor Alternativepop.pl. Zaprezentował się też projekt [haven], którego twórca miał na swoim koncie również kilka tekstów na stronie Alternativepop.pl. W charakterze gwiazdy zagrała puławska formacja postpunkowa DHM a imprezę zamknął postindustrialny projekt Moan. Impreza nie miała wysokiej frekwencji, uczestniczyło w niej jednego i drugiego dnia kilkadziesiąt osób. Mimo wszystko było to udane wydarzenie i sam fakt, że się odbyło uważałem za sukces. Relacje z imprezy:
[czytaj relację >>] 

Rejestracja Alternativepop.pl w Sądzie i reklamy AdSense

W 2007 sformalizowałem istnienia serwisu jako tytułu prasowego. Alternativepop.pl został wpisany przez Sąd Okręgowy w Łodzi do rejestru czasopism (jako Magazyn Internetowy Alternative Pop – Alternativepop.pl) z numerem rejestru 963, a Biblioteka Narodowa w Warszawie zarejestrowała Alternativepop.pl w międzynarodowym systemie informacji o wydawnictwach ciągłych i oznaczyła numerem ISSN 1897-9793.

Z uwagi na rozwój strony i sugestie niektórych współpracowników, żeby spróbować przekształcić Alternativepop.pl w profesjonalną stronę, która na siebie zarabia (w domyśle może płacić autorom za teksty) podjąłem próbę zmonetyzowania istnienia strony. Dwadzieścia lat temu nie było jednak takich możliwości jak dzisiaj. Nie istniały strony crowdfundingowe, dzięki którym można byłoby zbierać pieniądze. Jedyną możliwością było wstawienie na stronę komercyjnych reklam, ale rynek reklamy internetowej nie był wtedy jeszcze w pełni ukształtowany nawet jeśli chodzi o największe portale internetowe. W przypadku tak niszowej strony jak Alternativepop.pl miała ona zbyt mało wyświetleń, by mogła przynosić znaczące dochody z reklam. Mimo wszystko zainstalowałem reklamy Google AdSense, dzięki którym co kilka miesięcy miałem wpływy w wysokości ok. 300 złotych. Google wypłacało jakiekolwiek pieniądze po przekroczeniu limitu 100 dolarów, które były następnie przeliczane na złotówki. W sumie przez dwa lata, w okresie największej popularności Alternativepop.pl otrzymałem może kilka takich wypłat, co i tak nie pokrywało kosztów związanych z opłatami za hosting oraz domenę. O wypłatach dla autorów nawet nie wspominając. Pojawiła się też inicjatywa "Współdzielnia", do której Alternativepop.pl został zaproszony. W zamyśle pomysłodawców miał to być rodzaj domu mediowego obsługującego reklamy strony www pozostających w kręgu kultury niezależnej i alternatywnej. Mimo podpisania umowy nic z tego nie wyszło. 

Zawieszenie istnienia strony

W latach 2005-2008 na stronie w coraz większym stopniu pojawiały się teksty dotyczące nowej muzyki z kręgu indie oraz rocka alternatywnego. Stronie przybywało współpracowników. W 2008 roku było już kilkadziesiąt osób, które przysyłały swoje teksty do publikacji. Alternativepop.pl miał wtedy kilku zastępców redaktora naczelnego, sekretarza redakcji, dwie korektorki, stałych fotoreportetów, z czego jeden na stałe mieszkający w Niemczech i przysyłający foto-relację z niemieckich festiwali dark independent – Wave Gotik Treffen czy M'era Luna. Ze względu na zawirowania w moim życiu zawodowym i osobistym miałem coraz mniej czasu na prowadzenie serwisu. Strona przestała pod względem merytorycznym przypominać serwis, który chciałem tworzyć, czego dowodem dla mnie było pojawianie się na stronie coraz większej liczby recenzji płyt, które nie były zgodne z duchem strony, który przyświecał mi przy jej założeniu. Najbardziej absurdalnym dla mnie potwierdzeniem tego było pojawianie się na stronie recenzji płyty grupy Behemoth. Zrozumiałem, że oddałem współdecydowanie o stronie osobom, które nie rozumiały czym Alternativepop.pl ma być.

Częściowym niepowodzeniem zakończyło się też zlecenie zewnętrznemu programiście napisanie strony od nowa i przekazanie mu zadań administratora strony, od których chciałem się uwolnić. Prowadzenie strony pod względem technicznym już dawno przekroczyło moje umiejętności. Nie miałem też czasu, by dalej uczyć się w tym kierunku i zwyczajnie wolałem pisać o muzyce, a nie zajmować się technicznymi aspektami istnienia strony. W związku z tym zleciłem wykonanie strony fanowi muzyki, który okazał się webmasterem, ale nie za darmo. Umówiliśmy się na kwotę, którą miałem mu zapłacić za wykonanie nowej szaty graficznej strony i wdrożenie nowego oprogramowania w oparciu o CMS Joomla. Niestety, skala zadania najprawdopodobniej go przerosła. Wprawdzie nowa strona powstała, ale nigdy nie zostały wdrożone wszystkie moduły i nie usunięto błędów panelu administracyjnego strony. Pieniądze zapłaciłem, ale strona nie w pełni była funkcjonalna a jej wykonawca ulotnił się i nadal musiałem zajmować się kwestiami technicznymi strony.

Nową wersję strony oficjalnie uruchomiłem w 2008 roku, ale byłem coraz bardziej zniechęcony. Skala problemów, która wiązała się z tym a także brak realnego wsparcie kogoś kto pomagałby mi w kwestiach technicznych, brak czasu spowodowany sprawami zawodowymi i osobistymi a także rozminięcie się coraz bardziej z treściami, które były na stronie publikowane, doprowadził mnie do decyzji o zawieszeniu istnienia strony, co nastąpiło na przełomie 2008 i 2009 roku. 

Po zawieszeniu strony, większość współpracowników przyjęła ją bardzo negatywnie jako niezrozumiałą. Miałem jednak swoje powody, o których napisałem wyżej. Oprócz nich należy jeszcze dodać, że statystyki strony bezwzględnie obnażały to, że stronie zamiast przybywać czytelników, wyraźnie ich ubywało. Szczytowa liczba odsłon strony to lata 2005-2006. Po tym czasie, choć Internet miało w Polsce coraz więcej osób, liczba odsłon zaczęła spadać. Najwyraźniej Alternativepop.pl zaczął tracić swój target, nie pozyskując nowego. Moim zdaniem spowodowane to było coraz większym chaosem w treściach, które znajdowały się na stronie, a także tym, że niektóre z nich miały wątpliwą jakość merytoryczną. Właśnie to wszystko spowodowało, że chciałem zakończyć istnienie strony, która z jednej strony zacząła mi ciążyć a z drugiej strony przestała sprawiać radość. Pasja, która nie sprawia radości nie ma sensu. 

XI. Alternativepop.pl - 2009-2015

Na początku 2009 roku dostałem jednak kilka listów od osób, których opinia miała dla mnie znaczenie, żeby się nie poddawać i wrócić do pierwotnych założeń strony. Czyli prezentowania muzyki nowofalowej z przełomu lat 70. i 80. oraz ogólnie muzyki z lat 80. Po przemyśleniu wznowiłem po miesiącu działanie strony, ale w założeniu miało wszystko wyglądać skromniej. Nie zależało mi już na pozyskiwaniu ani patronatów, akredytacji, ani nawiązywaniu współpracy z organizatorami imprez czy wytwórniami płytowymi. Chciałem tylko pisać na temat muzyki, którą lubię nie zważając na nic. Dodatkowo zmotywowało mnie dołączenie do strony nowego autora, który doskonale odczytał czym Alternativepop.pl ma być. Przez kilka lat, w gruncie rzeczy w dwie osoby pisaliśmy o płytach "ejtisowych" - OMD, Alphaville, A-Ha, Pet Shop Boys. 

W tym czasie działałem jednak na "pół gwizdka". W 2009 roku urodziła mi się córka, oprócz rodziny, dużo czasu poświęcałem też pracy zawodowej i nie miałem czasu na większą uwagę dla Alternativepop.pl Nadal nie miałem nikogo od spraw technicznych, dlatego sam musiałem rozwiązywać, czasami przy pomocy redaktorów zaprzyjaźnionych serwisów internetowych, coraz częściej powtarzające się problemy techniczne strony. W końcu nieaktualizowane oprogramowanie Joomla, na którym była oparta strona, całkiem odmówiło posłuszeństwa. W 2015 roku przestał działać panel administracyjny, przez co nie mogłem wrzucać nowych tekstów. Ale strona wisiała w sieci jako archiwum tekstów. Całkiem przestała działać około 2018 roku.

XII. Alternativepop.pl 2015-2022 - blog i podcasty

Alternativepop.pl próbowałem jeszcze ratować tworząc w 2017 roku blog w oparciu o Wordpress. Do bloga przeniosłem z serwisu Alternativepop.pl swoje artykuły, publikowane od 2001 roku (około 300 recenzji, relacji i innych artykułów). Co jakiś czas wrzucałem też nowe teksty, ale były to tylko krótkie informacje, a nie nowe recenzje czy artykuły. Z powodu braku czasu na blogu publikowałem sporadycznie. Blog miał również problemy techniczne. W 2021 roku blog uległ uszkodzeniu i nie mogłem dodawać nowych materiałów.

Obok strony internetowej założyłem też profil Alternativepop.pl na facebooku, ale początkowo nie przywiązywałem do niego żadnego znaczenia, publikując na nim niemal losowo dosyć przypadkowe wpisy. Dzięki niemu zwrócił na mnie jednak uwagę twórca internetowego Gdynia Radio, który w 2018 roku zaproponował mi współracę polegającą na prowadzeniu audycji na temat muzyki lat 80. w jego radiu. Długo się wahałem, w końcu jednak dałem się namówić i od 2019 roku rozpocząłem współpracę z Gdynia Radio prowadząc audycję "Alternativepop.pl" poświęconą muzyce lat 80. Przez półtora roku co tydzień  przygotowywałem kolejne podcasty. W sumie powstało ich 77. Audycje dostępne są dzisiaj w formie podcastów w serwisie Mixcloud: www.mixcloud.com/andrzej-korasiewicz/  

XIII. Alternativepop.pl - powrót strony www w 2023 roku

W 2022 roku podjąłem decyzję o powrocie do idei strony www. Miałem więcej czasu i brakowało mi miejsca, gdzie mogę na swoich warunkach publikować własne przemyślenia na temat muzyki. Wcześniej współpracowałem jeszcze z lokalną stroną Prawalodz.pl na której pisałem o muzyce, ale jej twórca zwyczajnie zrezgnował z jej prowadzenia a strona obecnie nie jest dostępna online. To mnie tylko zdopingowało do tego, by przywrócić do Sieci własną stronę. 

Wykonanie strony zleciłem firmie zajmującej się tworzeniem stron www. Prace nad nową wersją strony trwały kilka miesięcy. Ostatecznie strona Alternativepop.pl powróciła do Sieci 8 stycznia 2023 roku. Minęły już dwa lata od chwili, gdy to nastąpiło. W tym czasie do strony dołączyło kilku autorów, rozwinąłem też profil Alternativepop.pl na Facebooku i stworzyłem profil na Instagramie. Dzięki temu stronie przybyło sporo czytelników, którzy wcześniej o Alternativepop.pl nie słyszeli. Żeby zapewnić stronie stabilność istnienia stworzyłem też możliwość wsparcia strony poprzez Patronite.pl https://patronite.pl/alternativepop  i postawienie wirutalnej kawy https://buycoffee.to/altenativepop / Wielkim powodem satysfakcji jest dla mnie to, że znalazło się co najmniej kilkanaście osób, które regularnie wspierają Alternativepop.pl finansowo czym przekonują mnie, że warto angażować się w pisanie na stronie, nie tylko dla siebie, ale i dla innych. 

Andrzej Korasiewicz
24.04.2025 r.