Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Alphaville‎ - The Breathtaking Blue

Alphaville‎ - The Breathtaking Blue
1989 WEA

1. Summer Rain
2. Romeos
3. She Fades Away
4. The Mysteries Of Love
5. Ariana 
6. Heaven Or Hell 
7. For A Million 
8. Middle Of The Riddle
9. Patricia's Park
10. Anyway

Marianowi Goldowi można zarzucić dużo, ale z pewnością nie brak ambicji. Po dwóch znakomitych albumach przyszła kolejna próba - przełom dziesięcioleci i koniec popytu na pop lat 80. To był niesamowity czas, w którym zmieniał się świat pod wieloma względami. Przemiany były doskonale zarysowane także w pop-kulturze, gdzie etosowi lat 80. zaczęto mówić zdecydowane Stop! Nastał czas buntu i rocka, brudu i grunge'u, w klubach królował house, do głosu doszli też raperzy. Wszelkie odmiany popu, które królowały w latach 80. po prostu wyblakły. Tylko najlepsi przetrwali - nie bez przeszkód - w świadomości nowego pokolenia. Dla Alphaville biletem w nowe dziesięciolecie miał być właśnie "The Breathtaking Blue". 

Gold i jego kompani, z pomocą Klausa Schulze i Rainera Blossa nagrali być może najambitniejszy z dotychczas wydanych albumów. Zespół postanowił pójść objętą już wcześniej ścieżką pop-rocka. Postawiono na inny niż dotychczas klimat, większą różnorodność kompozycji, przy całym bogactwie aranżacji znanej z poprzedniej płyty. Powstała płyta melancholijna, łzawa, tajemnicza, wypełniona w większej części przez eleganckie ballady niż dynamiczne hity. Pochodzące z niej przeboje - "The Mysteries of Love" i doskonałe "Romeos" - są bardzo mylące wobec reszty albumu; zamiast nich wystarczy rzut ucha na otwierający album "Summer Rain" i wszystko stanie się jasne. To właśnie tak Gold to sobie wymyślił - ukazanie popu w jego możliwie najwyższej, najdojrzalszej formie.

Moim zdaniem całość zdaje egzamin co najmniej poprawnie - płyta wciąga, relaksuje, intryguje, a chwilami wprost porywa. Do tego ani przez moment nie nudzi, co bardzo łatwo jest jej zarzucić przy braku właściwej uwagi i nastawienia. Inna sprawa, że nie jest to brzmienie Alphaville, jakiego przygodny słuchacz oczekiwałby po autorach nieśmiertelnego hymnu synth-popu. Album przy pierwszym kontakcie dziwi i zniechęca, dlatego też przeznaczony jest bardziej cierpliwym słuchaczom. Gdy wreszcie zostaje odkryty zyskuje sympatię tak wielką, że można go słuchać non-stop. Tylko komu na tym zależy? [7/10]

Jakub Oślak
08.03.2012 r.