Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Joy Division - Substance

Joy Division - Substance
1988 Factory

1. Warsaw    2:26
2. Leaders Of Men    2:35
3. Digital    2:50
4. Autosuggestion    6:08
5. Transmission    3:36
6. She's Lost Control    4:45
7. Incubation    2:52
8. Dead Souls    4:55
9. Atmosphere    4:11
10. Love Will Tear Us Apart    3:27

Appendix    

11. No Love Lost    3:43
12. Failures    3:44
13. Glass    3:53
14. From Safety To Where    2:26
15. Novelty    3:59
16. Komakino    3:52
17. These Days    3:26

Płyta na bezludna wyspę

"three... five... o... one... two... five - go!" - takim okrzykiem Petera Hooka rozpoczyna się nagrana w 1977 roku piosenka "Warsaw" autorstwa zespołu pod taką samą nazwą, znanego później jako Joy Division - zaś w przeciągu trzech następnych lat - będącego już legendą, która żyje po dziś dzień.

Gdy w końcu lat 80. natknąłem się na album "Substance" grupy Joy Division - po uprzedniej "lekturze" "Unknown Pleasures" i "Still" oraz "Closer", który całymi latami leżał na półce, gdyż przerażał mnie - nie sądziłem, iż w roku 2003 przyjdzie mi o nim pisać, jako o najlepszej składance tego zespołu. Jedna kaseta marki "Stilon Gorzów" z odpowiednim nagraniem potrafi jednakże zmienić bardzo sposób patrzenia na świat, ludzi oraz przede wszystkim muzykę. Jest to wręcz płyta na bezludną wyspę...

Co zatem sprawia, iż jest to materiał szczególny - zwłaszcza dla nieobeznanych jeszcze z tematem - znacznie lepszy aniżeli np. "Still" z 1981 roku? Przyjrzyjmy się okolicznościom, w których powstawał...

Pojawienie się składanki "Substance" poprzedzał w 1988 roku teledysk "Atmosphere", w reżyserii słynnego Antona Corbijna oraz liczne transmisje klipu "Love Will Tear Us Apart". Parę lat po tym fakcie - w 1991 roku - po przedawkowaniu heroiny, zmarł we śnie legendarny producent zespołu, Martin Hannett. Jeśli już o śmierci mowa - sam album powstał jako swoisty hołd, w ósmą rocznicę samobójstwa wokalisty Iana Curtisa, o którym w 1995 roku, wdowa Deborah Curtis napisze książkę "Touching From The Distance".

"Substance" nigdy nie miał być zbiorem najlepszych piosenek wykrojonych z dwóch oficjalnych płyt Joy Division. Płyta ukazuje raczej drugą stronę ich działalności - single, do których wszyscy czterej muzycy nie podchodzili bynajmniej po macoszemu. To właśnie one stawały się nieraz przebojami - a będąc zupełnie oderwanymi od tematyki jednocześnie promowanych longplay'ów, wpływały na ewolucję artystyczną grupy.

Cały album został uporządkowany chronologicznie - a co ciekawsze, zawarto na nim pierwsze demo, cztery piosenki, z czasów, gdy zespół nosił jeszcze nazwę Warsaw. Pomimo stosunkowo niskiej jakości owych nagrań oraz ich wykonania, bardzo dobrze komponują się z resztą płyty - a także świetnie oddają klimat prowincjonalnego brytyjskiego punk rocka z 1977 roku. Podkreślają też charakter muzyki tutaj zawartej - z wyeksponowanym ostrym basem Petera Hooka oraz nieludzko mechanicznymi bębnami Steve Morrisa i pełnym uczucia wokalem Iana Curtisa, wraz z zacinającą gitarą Bernarda Sumnera w tle.

Kolejne utwory ukazują szybką ewolucję Joy Division w kierunku całkowicie własnych środków wyrazu i pełnej artystycznej dojrzałości - jak również to, co dał im Martin Hannett jako producent - legendarne, niepowtarzalne brzmienie.

Maniakalny "Digital", transowe "Autosuggestion", czy mroczne, przebojowe "Transmission" lub wydłużona wersja "She' s Lost Control" - to wręcz wizytówki składanki "Substance", wraz z następującymi po nich ponurym "Dead Souls" i monumentalnym niczym kamień nagrobny "Atmosphere" oraz najsłynniejszym "Love Will Tear Us Apart", pojawiającym się do dziś na antenie radia czy w telewizji. Zresztą - wiele z tych genialnych singli ponownie ujrzało światło dzienne właśnie dzięki publikacji na jednym albumie zbiorowym.

Joy Division było zespołem, którego korzenie stanowiła punk rockowa żywiołowość i instynktowna dzikość, agresja oraz alienacja, w połączeniu z głębią etyczno - filozoficznych rozważań wokalisty na temat bytu człowieka. Forma ewoluowała zaś od prostego rocka, granego dla rozrywki przez kilku robotników po pracy, przez eksperymenty rozwijających się niezależnie od głównego nurtu artystów - aż do kompozycji z list przebojów, w stylu pop - jak "Glass", "Novelty", "Komakino" lub "These Days", czy wspomniane już "Love Will Tear Us Apart".

Dlaczego zatem z tak wielkim uporem piszę o "Substance" jako o albumie na bezludną wyspę? Przede wszystkim góruje on nad "Still" kilkoma świetnymi piosenkami, których tam zabrakło, chociażby "Atmosphere" oraz samą jakością nagrań. Dodatkowo, lepiej jest omijać szerokim łukiem składanki typu "Permanent", które nie wnoszą nic nowego - oprócz jednego nieciekawego remiksu - nie ma na nich również paru ważnych utworów, a poza tym drażnią uszy nachalnym masteringiem lat 90. psującym brzmienie dawnych czasów. Zamiast tego lepiej posłuchać sobie "Unknown Pleasures" czy "Closer" lub "Still" w całości.

"Substance" wyróżnia bardzo dobra selekcja zawartości, która nie męczy - nawet po wielokrotnym przesłuchaniu. To rodzaj albumu, do którego zawsze się wraca, mimo że piosenki zawarte na nim absolutnie nie należą do lekkostrawnych. W sam raz na długie, jesienne oraz zimowe wieczory...

Adam Pawłowski
27.11.2003 r.