Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Letko - Many Things

Letko - Many Things
2008 Click Claks Music

1. Many Things    5:03
2. Not Afraid    5:17
3. Electrical    6:59
4. Better Don't Go    6:31
5. Besides    4:09
6. Crash    6:26
7. Break    5:00
8. Simply Logical    4:45
9. Rose    5:09
10. Toy    3:57
11. Blue    5:11

Letko to kolejny z podopiecznych Piotra Kaczkowskiego, który wreszcie doczekał się swojego wydawnictwa. Grupa pochodzi z Kielc i tworzy ją trójka artystów, mających niecodziennie podejście do muzyki. Trio porównuje swoje dźwięki do "ciała krystalicznego o ciepłoszarym brzmieniu, zatopionym w niezwykle przejrzystej cieczy, podobnej do świeżej herbaty". Jakkolwiek dziwnie i abstrakcyjnie to brzmi, jest w tym jakaś prawda. Kompozycji Letko nie można słuchać ot tak sobie, lecz należy się nimi delektować. A na wydźwięk każdego nagrania wpływ ma szereg czynników, jak na przykład miejsce, w którym się ich słucha. Sam zespół radzi, aby słuchać płyty w jesienne wieczory, przegryzając dźwięki herbatnikiem. Posłuchałam rady, zrobiłam jak należy i efekt był piorunujący.

Album "Many Things" zawiera jedenaście kompozycji utrzymanych w podobnym, transowym klimacie. Nagrania składają się z subtelnych, elektronicznych smaczków, okraszonych ciepłym, momentami lekko przesterowanym wokalem i lekko rozmytym tłem. Nie jest to jednak przesłodzone, jest w tym wszystkim pewien niepokój i doza tajemniczości. Główna linia melodyczna cały czas niespokojnie pulsuje, co chwilę dołącza do niej nowy element, pozwalający słuchaczowi błądzić wśród pejzaży wyobraźni (np. "Crash" z rewelacyjnym, klawiszowym motywem). Muzyka przyciąga, zmusza do skupienia i - co najważniejsze - nie nuży. Jest to taki rodzaj dźwięków, które potrafią zainteresować swoim minimalistycznym brzmienieniem. Fenomen płyty polega na tym, że pomimo wspomnianego już minimalizmu, co chwilę odkrywa się coś, co pominęło się za pierwszym razem, a utwory wcale nie sprawiają wrażenia uporządkowanych, ludzkich wytworów. Jest w nich coś nieokreślonego, budzącego lekki strach. Słucham wydawnictwa "Many Things" już któryś raz z rzędu i cały czas odnoszę wrażenie, jakby jego zawartość nie była dziełem człowieka, lecz jakiejś niezależnej siły, istniejącej poza czasem i  przestrzenią. Oczywiście nie jest to muzyka, która trafi do każdego - jest bardzo wymagająca i być może nie zrozumiecie jej za pierwszym, czy drugim przesłuchaniem. Niemniej warto przez nią przejść.

Nie da się ukryć, że Piotr Kaczkowski wiedział, co robi - kolejny debiutant z "MiniMax.pl" nagrał dobry, nieszablonowy album. Teraz wypada obserwować rozwój projektu i czekać na więcej. [9/10]

Emilia Stachowska
01.11.2008 r.