The Motors - I
1977/2006 Virgin/Captain Oi!
1. Dancing The Night Away 6:33
2. Freeze 4:27
3. Cold Love 4:49
4. Phoney Heaven 4:06
5. Bring In The Morning Light 3:30
6. Emergency 6:13
7. Whiskey And Wine 3:03
8. Summertime (Is Calling) 5:05
bonus tracks
9. Be What You Gotta Be 3:54
10. Dancing The Night Away (Single Version)
11. You Beat The Hell Outta Me (Single Version)
12. Cold Love (Remix)
Captain Oi!, brytyjski potentat we wznawianiu starych klasyków alternatywnego grania, uraczył nas tym razem bogatymi w bonusy reedycjami gigantów angielskiego pub rocka – The Motors. Nurt ten niemalże bezpośrednio przyczynił się do powstania muzyki punkowej (co szeroko opisuje Bartosz Kurowski w książce „Punk – Pokolenie Pustki”), która w 1977 roku, a więc w momencie wydania debiutu Motors, praktycznie detronizowała jakąkolwiek inną muzyczną scenę. Słuchając pierwszego albumu Motors ma się wrażenie, że zupełnie nie trafił w swój czas. Jeśli skontrastujemy to z, wydanym w tym samym roku, „Never Mind The Bollocks, Here’s The Sex Pistols”, to dojdziemy do wniosku, że muzyka zawarta na „I” jest właśnie tym, przeciw czemu buntowała się ekipa Rottena i mu podobnych. Przaśne, skoczne rock’n rolle o piciu, panienkach i zabawie („Freeze”, „Whiskey And Wine”), przypominające trochę klimaty Thin Lizzy i trącące dodatkowo czystym hard rockiem i bluesem co prawda doskonale nadają się do zabawy przy piwie i papierosach w jakimś rockowym klubie ale do słuchania w domu już niekoniecznie. Potencjał komercyjny oczywiście jest, melodie „Phoney Heaven” czy „Dancing The Night Away” wpadają w ucho (oba kawałki przypominają nota bene klasyków punk rocka – Buzzcocks), ale po wysłuchaniu całości trudno zapamiętać którykolwiek z nich.
The Motors - Aprooved By The Motors
1978/2006 Virgin/Captain Oi!
1. Airport
2. Mamma Rock 'n' Roller
3. Forget About You
4. Do You Mind
5. You Beat The Hell Outta Me
6. Breathless
7. Soul Redeemer
8. Dreaming Your Life Away
9. Sensation
10. Today
bonus tracks
11. The Day I Found A Fiver
12. Cold Love (Live)
13. Be What You Gotta Be (Live)
14. Today (7" Single Version)
15. Picturama/The Middle Bit/Soul Surrender
O niebo lepiej niż na debiucie. Instrumentarium rozszerzone o klawisze, które na szczęście nie trącą myszką, a muzyka zbliżona do stylistyki, rodzącej się wówczas, nowej fali. Zaczyna się niezwykle obiecująco – „Airport” to świetny, trochę smutny kawałek z delikatną partią fortepianu i nowofalowym groove’m jednocześnie. Tego typu numery wypadają najlepiej - nieco zbliżone do Magazine „Do You Mind” czy „Sensation” podobne do stylu Adam And The Ants. Wokal Brama Tchaikovsky’ego stał się bardziej wyrazisty i zadziorny a produkcja czytelna i jednocześnie bardzo popowa. Ta ostatnia zaleta może być jednocześnie wadą, bo oprócz momentów świetnych, są również bardzo blade. Najgorzej wypadają piosenki pokroju „Mamma Rock n Roller” czy „Forget About You”, które może po czterech piwach w pubie dla harleyowców mogłyby przyczynić się do poruszania nogami w rytm muzyki. Zadziwia natomiast koniec albumu – świetna ballada w stylu późniejszych The Beatles – „Today”
The Motors - Tenement Steps
1980/2006 Virgin/Captain Oi!
1. Love And Loneliness 4:48
2. Metropolis 4:43
3. Modern Man 3:20
4. Thats What John Said 5:05
5. Tenement Steps 4:35
6. Slum People 4:31
7. Here Comes The Hustler 3:32
8. Nightmare Zero 3:29
bonus tracks
9. Time For Make Up 3:27
10. Crazy Alice 1:38
11. Love Round The Corner 2:41
12. That's What John Said (7" Version) 3:28
13. Love And Loneliness (7" Version) 4:21
14. Tenement Steps (7" Version) 3:52
15. Dancing The Night Away (Re-Mix) 6:30
16. Emergency (Re-Mix) 5:31
17. Sensation (Re-Mix) 3:25
Pierwszy rzut oka na okładkę ostatniego w dyskografii “Tenement Steps” i można by pomyśleć, że będziemy mieć do czynienia z czysto nowofalową produkcją. Lepiej nie robić sobie nadziei. Zaczyna się co prawda gitarą a’la Tubeway Army, ale gdy w okolicach trzydziestej sekundy wchodzą klawisze, złudzenia pryskają jak bańka mydlana. Absolutnie beznadziejna kompozycja „Love And Loneliness” z syntezatorami w stylu Status Quo lub Europe. Jak to dziwnie i nierówno jest z tymi Motors przekonuje kolejny utwór, z kolei znakomity. „Metroplis”, czysto inspirowany dokonaniami Associates, ze świetnym, skandowanym refrenem i lekko „podwodną” atmosferą (smyki). Dalej mamy funkujące „Modern Man”, balladę w stylu lat 60. „That’s What John Said” i łzawy, Foreignerowy numer tytułowy z refrenem podobnym do „Metropolis” (damskie, niemalże skandowane wokale), który śmiało mógłby wejść do klasyki pop rocka lat 80. Słychać, że Motors dorośli, dojrzali do śpiewania o trochę istotniejszych sprawach, ale jakoś zabrakło całości potencjału na tyle, by zespół mógł nadal funkcjonować i wyjść poza niektóre kręgi.
Bardzo ambiwalentne uczucia pojawiają się po wysłuchaniu tego zestawu. Z jednej strony kilka świetnych kompozycji - zwłaszcza na „Tenement Steps”, niemalże hymnowych - a z drugiej zupełnie błahe, nijakie piosenki, które nigdy nie powinny wyjść poza drzwi jakiegoś lokalnego pubu dla motocyklistów. Z jednej strony niektóre rozwiązania aranżacyjne budzą grozę i niechęć, z drugiej podziw. Słuchając niektórych kawałków myślimy „co za gówno” a podczas słuchania innych „łaaaał, niezły numer nawet”. Gdybym musiał wybierać, wybrałbym ostatni album, który wydaje się być najdojrzalszy i najbardziej spójny. Wszystko to jednak za mało, by The Motors zagościli w moim odtwarzaczu na dłużej. Ot, ciekawostka i nic więcej. Niestety.
Mateusz Rękawek
13.05.2006 r.