Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Soft Cell - Art Of Falling Apart

Soft Cell - Art Of Falling Apart
1983/1998 Some Bizzare/Mercury

1. Forever The Same    5:06
2. Where The Heart Is    4:34
3. Numbers    4:57
4. Heat    6:11
5. Kitchen Sink Drama    3:56
6. Baby Doll    6:44
7. Loving You, Hating Me    4:18
8. The Art Of Falling Apart    5:01

bonus tracks    

9. Hendrix Medley    (10:40)
9a. Hey Joe    
9b. Purple Haze    
9c. Voodoo Chile    
10. Martin    10:16
11. Barriers    7:05
12. It's A Mug's Game    8:15
 
"Jeśli usłyszę jeszcze raz to potworne plim plim, to podetnę sobie gardło" - tak w skrócie wyglądała opinia Marca Almonda na temat granego na koncertach w kółko wielkiego przeboju grupy "Tainted Love". Niełatwo jest być gwiazdą pop. A jeszcze trudniej być nią, gdy się absolutnie tego nie chce. Przed takim właśnie dylematem stanęli pod koniec 1982 roku Marc Almond i Dave Ball przystępując do nagrania trzeciej płyty; za drugą uznawany jest zbiór maksisinglowych wersji utworów - z debiutanckiego krążka duetu - pod wiele mówiącym tytułem "Non-Stop Ecstatic Dancing". Jak wybrnąć z pojawiania się na pierwszej stronie pism typu "Popcorn" i "Bravo", szczególnie gdy ma się artystyczne ambicje? Nagrywając właśnie taką płytę jak "Sztuka rozwalania". Pomijając dwa hity, "Where The Heart Is" oraz "Loving You Hating Me", w starym dobrym stylu grupy, płytę promował skandalizujący "Numbers" - dokładnie chodzi o te "numerki" cyt. "body one, body two, body three, body four". I na tym koniec melodyjnych kawałków - pomijam "Kitchen Sink Drama", bo to jakaś fatalizująca pomyłka. Cztery pozostałe utwory to zupełnie inny Soft Cell - mroczny i wyraźnie niekomercyjny. Szczególnie wyróżnia się w tym towarzystwie "Baby Doll" (muzyczne tło dla horroru gore) oraz ziejący agresją utwór tytułowy. "Heat" to przykład świetnie uzupełniającej się melodii z tekstem. Wersja zremasterowana ma cztery świetne bonusy (maksisingle): znakomity "Martin" - zwróćcie uwagę na szepty "kill" między zwrotkami - prześliczne "Barriers", aż szkoda, że utwór trwa jedyne siedem minut. "It's A Mug's Game" zapowiada, co będzie się dziać na następnej płycie duetu. Jest oczywiście kolejna prowokacja chłopaków, czyli "Hendrix Medley": trzy najsłynniejsze kawałki Jimmy'ego - "Hey Joe", "Purple Haze", "Voodoo Chile" - zagrane na klawiszach przez Balla i zaśpiewane przez Almonda. Hendrix na syntezatorze? Tego trzeba posłuchać. Jedyne, co wkurza to - typowy dla remastered version - brak wkładki z tekstami. Szkoda, gdyż akurat na tej płycie są one niezwykle istotne... [8/10]

Bartosz Makświej
20.11.2001 r.