Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Boa, Phillip and the Voodooclub - God

Phillip Boa and the Voodooclub - God
1994 Motor Music

1. The World Is A Strangler    4:29
2. International Moskito    4:21
3. Mothballs    5:27
4. Atlantic Claire    4:09
5. My Game Is Dracula    4:18
6. A Russian Film In Snow    4:39
7. Rap Of Life    3:59
8. Pinewood-Blood    4:46
9. East-Bunny Jumps    3:55
10. Punk-Junks    3:13
11. Landlords Of Glimmer    4:13
12. Patricia    4:24

Phillip Boa to postać dosyć kontrowersyjna na niemieckiej scenie niezależnej. Bywał koszmarem dziennikarzy, udzielając z reguły nic nie mówiących albo wprost agresywnych odpowiedzi na pytania zadawane w wywiadach uważając je za głupie. Przez około 20 lat swojej obecności na niemieckim rynku muzycznym zasłynął przede wszystkim tym, że mieszkając na Malcie od czasu do czasu ruszał w trasę koncertową po krajach niemieckojęzycznych, wyzywając podczas koncertów swoich oddanych fanów od najgorszych.

Teksty piosenek pisał prawie tylko i wyłącznie o sobie. Na początku lat 90. w tym samym czasie przewodził dwóm zespołom Voodooclub i Voodoocult. Z pierwszym grał szeroko pojętą nową falę, z drugim metal. Voodoocult jednak szybko rozpadł, kiedy metal trochę wyszedł z mody, a Voodooclub był i jest (i będzie?).

Najbardziej znanymi hiciorami Phillipa Boa z Voodooclubem do dziś są: "Container Love", "And Then She Kissed Her" i "This is Michael". Oprócz fazy "Voodoocult" ważnym przełomem w twórczości Boa było "głośne" - w gazetkach o muzyce niezależnej - i nienawistne rozstanie się z żoną i długoletnią wokalistką Voodooclub, Pią Lundą.

"God" to ostatni album nagrany wspólnie z Pią Lundą i - moim zdaniem - najlepszy w dyskografii Phillipa Boa. Pisałem, że Voodooclub gra szeroko pojętą nową falę, za bardzo nie wiedząc, jak tę muzykę nazwać. Co do płyty "God" można chyba mówić o dynamicznym niezależnym rocku, w którym jednak elektronika stanowi jego integralną część. Ważną rolę odgrywa również śpiew Phillipa Boa, dla wielu ludzi na pewno nie piękny, ale doskonale pasujący do energicznego, tu i owdzie prawie punkowego grania zespołu ("My Game is Dracula", "Rap of Life", "Punk-Junks") i image'u zbuntowanego egocentryka.

Piosenki, w których przeważa śpiew Pii Lundy, odznaczają się natomiast popową lekkością melodii i melancholią ("A Russian Film in Snow", "Pinewood Blood", "Patricia"). Wcale nie dziwię się, że na ostatniej wspólnej trasie koncertowej Phillipa Boa i Pii Lundy, fani skandowali, żeby Pia nie odchodziła z zespołu. Pia nie posłuchała jednak fanów i rozpoczęła –na razie bez większego echa –karierę solową, natomiast Boa po odejściu Pii nagrał jedną fatalną płytę bez udziału Voodooclub ("Lord Garbage"). Phillipa Boa wrócił jednak do dobrej formy nagrywając wraz ze swoim zespołem Voodooclub (z nową wokalistką), którego skład zresztą wielokrotnie się zmieniał kolejne albumy - "My Private War", "The Red".

Dużym plusem płyty "God" jest to, że ma swoją dramaturgię i łączy się w jedną całość, co w dobie CD-r i pojedynczo ściągniętych mp3 z internetu niestety już nie jest regułą. [8/10]

Mark Brüggemann
25.05.2003 r.