Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Destroyer - Destroyer's Rubies

Destroyer - Destroyer's Rubies
2006 Acurarela

1. Rubies    9:25
2. Your Blood    4:14
3. European Oils    4:52
4. Painter In Your Pocket    4:09
5. Looters' Follies    7:25
6. 3000 Flowers    3:46
7. A Dangerous Woman Up To A Point    6:01
8. Priest's Knees    3:06
9. Watercolours Into The Ocean    4:43
10. Sick Priest Learns To Last Forever    5:53
11. Loscil's Rubies: I. Corundums II. Sapphire Dub III. Carmine    23:38 (bonustrack)

Destroyer to nie żaden thrashowy niszczyciel. Wprost przeciwnie: to twórca dźwięków tkanych z połączenia pianina, akustyka, harmonijki, trąbki... Pod mylącą nazwą kryje się Dan Bejar, znany wszem i wobec dzięki współtworzeniu kanadyjskiego The New Pornographers. W przeciwieństwie jednak do rytmicznych dokonań indie - grupy macierzystej, „Destroyer’s Rubies” trudno włożyć do konkretniej szufladki nawet samemu twórcy. Określa on swoją muzykę jako „europejski blues”. A epitet ten nie jest przypadkowy, artysta pochodzący z Vancouver podczas przerwy od grania zrobił sobie wakacje w Hiszpanii. Tamtejsze klimaty musiały wywrzeć jednak na nim ogromne wrażenie. Jego podróż miała miejsce siedem lat temu, a on wciąż wspomina Europę. Do tego bluesa, by nie było zbyt prosto, dorzućmy odrobinę folku, alt-country, popu...

Bejar to brodaty bard znad pianina obdarzony nietypowym głosem. Właśnie, ten głos. Posługując się dość wyświechtanym, acz trafnym stwierdzeniem – „jedni go pokochają, inni znienawidzą”. Głos świdrujący, płaczliwy, momentami niemalże chłopięcy, przez co nie można go przyrównać do chociażby Kurta Wagnera z Lamb Chop (a takie porównanie momentami nasuwa się samo). I te teksty – niełatwe, dziwne, często niezrozumiałe, a uniwersalne opowieści, mitologiczne przypowiastki, wspomnienia, dialogi z samym sobą...

Przyznam, że dotarcie do „Destroyer’s Rubies” zajęło mi dużo czasu. Odradzam więc pochopną, negatywną opinię po zaledwie kilku przesłuchaniach. Płytę wypełniają przyjemne, melancholijne melodie snujące się jak bluesowo - popowy dym. Kilka z nich wymyka się niezauważalnie, reszta powinna jednak zrekompensować ewentualne braki. Dla niektórych ukryty jest tu duch Dylana, dla młodszych pokoleń, powiedzmy, takiego Badly Drawn Boya (szczególnie w „European Oils”). „Where did you get that penchant for destruction in the way you talk?” – pyta nas wszystkich ten marzyciel poruszony i poruszający. Niezobowiązująca melodia „Watercolours Into The Ocean” świetnie odpowiadałoby siedzeniu w cieniu w czasie sjesty nad brzegiem morza... A na koniec Bejar serwuje nam wyśmienity deser. Mowa tu o „Sick Priest Learns to Last Forever”. Bluesowa gitara, swobodne tempo, saksofonowy podkład, ledwo wyczuwalne zblazowanie... On właściwie nie musi śpiewać. On może na wpół recytować i nikt nic mu nie zarzuci! „Take it back, there’s a world underground!”

Dla Europejczyków to jednak nie koniec. Opóźnienia w ściągnięciu płyty artysty, hiszpańska wytwórnia Acuarela postanowiła wynagrodzić nam bowiem 24-minutowym bonusem, dość nietypowym zresztą w stosunku do reszty materiału. To elektronika bardziej kojarząca się z Mogwai niż bluesową tradycją, która poprzez swoją długość niezauważalnie zaczyna bezwiednie kierować naszymi myślami.

Dla cierpliwych i zmęczonych garażowym dance/indie/punkiem i wariacjami pochodnymi materiał będący oddechem, a przy odrobinie czasu i zrozumienia nie lada gratką. [7.5/10]

Zosia Sucharska
17.03.2007 r.