Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Mars Volta, The - Amputechture

The Mars Volta - Amputechture
2006 Universal Records

1. Vicarious Atonement    7:20
2. Tetragrammaton    16:42
3. Vermicide    4:16
4. Meccamputechture    11:03
5. Asilos Magdalena    6:34
6. Viscera Eyes    9:23
7. Day Of The Baphomets    11:57
8. sEl Ciervo Vulnerado    8:50

The Mars Volta nie próżnuje. Jak podaje strona internetowa Gold Standard Labs, muzycy planują wydanie premierowego albumu jeszcze w tym roku. Grają muzykę ociekającą pomysłami i jak widać wciąż są głodni tworzenia. W 2002 roku grupa wydaje EP-kę "Tremulant", osadzoną muzycznie jeszcze w klimatach At The Drive In, skąd wywodzą się dwaj muzycy, którzy grają tu główne skrzypce: gitarzysta Omar Rodriguez i wokalista Cedric Zavala. Kolejny rok przynosi "De-Loused In The Comatorium", płyta która od razu postawiła zespół na rockandrollowym Olimpie. Wydane w 2005 roku studyjna "Frances The Mute" i koncertowa "Scab Dates" potwierdziły klasę grupy i niepowtarzalność ich twórczości. Rok później na rynek trafia "Amputechture". Częstotliwośc z jaką Mars Volta prezentuje nam coraz to nowe wydania przypomina choćby pierwsze płyty King Crimson. Zresztą do tego brytyjskiego zespołu Amerykanie są dość często porównywani, trudno powiedzieć czy słusznie.

"Amputechture" to kolejna płyta z tych, które fascynują od pierwszych dźwięków. To też jedna z tych, które nie odchodzą wraz z ostatnimi dźwiękami, ale zostają gdzieś w nas, pozostawiająć zamęt w duszy.

Tym razem zaczyna się spokojnie kawałkiem "Vicarious Atonement". Trudno powiedzieć jeszcze w tym momencie czego spodziewać się po płycie. Następny w kolejce jest niespełna siedemnastominutowy "Tetragrammaton" i wszystko jest już jasne. The Mars Volta po raz kolejny zabiera nas w daleką podróż. Na "Amputechture" nie brakuje jak zwykle niesamowitej energii, łamanego rytmu, czy szalonej gitary. Może już nie słychać tego punkowego feelingu jak na pierwszej płycie, ale jest za to więcej instrumentów dętych i free jazzu. Są też utwory, które można od biedy puścić w radiu: niedługi, w miarę klasycznej budowy "Vermicide" oraz śpiewany po hiszpańsku, bazujący na akustycznej gitarze "Asilos Magdalena". Akustyczny utwór Mars Volty? Spokojnie panie i panowie - "Asilos..." kończy się obłędnie, czyli... jak zwykle w znanym stylu. 

Muszę wyróżnić pozycję numer cztery na krążku, "Meccamputechture". Na uwagę zasługuje wolniejsza, acz bardziej transowa sekcja rytmiczna i free jazzowa (także obłędna) końcówka. Rewelacyjnie brzmi "Viscera Eyes" z fantastycznym gitarowym motywem przewodnim i hiszpańskim wokalem. Nie można nie wspomnieć o "Day Of The Baphomets", gdzie po niespełna minucie wstępu (świetne solo na basie), wybucha trzydziestosekundowa (też obłędna) kakofonia, a potem tak naprawdę dopiero wszystko się zaczyna. Chyba najbardziej niepokojący i frapujący utwór.

Płyta kończy się podobnie jak się zaczyna, spokojnym "El Ciervo Vulnerado". Może i dobrze. Po "Take The Veil Cerpin Tax", czy końcówce "Cassandra Gemini" - finałowych suitach z poprzednich albumów - ciężko było dojść do siebie. W tym wypadku panowie z Mars Volta postanowili zafundować nam spokojne wejście do hipnozy i spokojne jej opuszczenie, co może ochronić zdrowie psychiczne co bardziej wrażliwych słuchaczy płyty.

Co napisać o "Meccamputechture" w podsumowaniu? Boję się kolejnych przymiotników typu: świetna, intrygująca, rewelacyjna, czy doskonała, bo zabrzmi to zbyt górnolotnie. Boję się także fanów, gdybym napisał, że to najlepsze wydawnictwo zespołu The Mars Volta, dlatego nie napiszę tak, bo sam do końca nie jestem pewien :). Ale mogę napisać, że uważam płytę za obłędnie dobrą. [10/10]