Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Editors - The Back Room

Editors - The Back Room
2005 Kitchenware Records

1. Lights    2:31
2. Munich    3:46
3. Blood    3:29
4. Fall    5:06
5. All Sparks    3:33
6. Camera    5:02
7. Fingers In The Factories    4:14
8. Bullets    3:09
9. Someone Says    3:13
10. Open Your Arms    6:00
11. Distance    3:38

Debiut roku. Singiel roku. Mało? Oto na muzycznej mapie pojawił się wreszcie zespół, który śmiało może konkurować z tuzami sprzed lat. Po genialnym "Turn on The Bright Ligth" Interpol, Editors są kolejnym nawiązaniem do nowofalowej brytyjskiej tradycji. Ale, co najważniejsze, nawiązaniem nie nachalnym i świeżym, co powinno pójść w parze z sukcesem komercyjnym, na jaki ta grupa niewątpliwie zasługuje. Tak mogłaby brzmieć druga płyta Interpol, tak mógłby brzmieć Joy Division XXI wieku. Porównanie do ekipy Iana Curtisa nie jest bynajmniej przypadkowe. Tom Smith dysponuje bardzo podobną barwą głosu, czasem ma się wręcz wrażenie, że jest żywym wcieleniem Iana. Ale po kolei. Na poczatek mamy "Munich" - bezapelacyjnie najlepsza piosenkę w tym roku. Melodyjna, szybka, motoryczna, nowofalowa. Świetny tekst i znakomity teledysk, nie sposób sie od tego utworu uwolnić. "All Sparks" i "Someone Says" to wariacje na temat "Disorder" czy "Interzone" Joyów, pulsujące i głębokie utwory, które dają nadzieję, że brzmienie z poczatku lat 80. jeszcze nie wypełniło swej roli do końca. Editors wypadają trochę słabiej w "balladowych" kompozycjach, takich jak "Open your Arms" czy "Fall", lecz natłok czadu w pozostałych utworach absolutnie to wynagradza. Cięte, szybkie i wysokie gitary, kołujący bas i, przede wszystkim, śpiew Smitha. Nie da się tego opisać słowami, tego trzeba posłuchać! "The Back Room" to na pewno nie odkrycie Ameryki. Editors nie stworzyli nowej jakości. Jednak ta stara-nowa muzyka jest tak świeża i zachwycająca, że nie pozwala nawet na chwilę postoju i nudy. A to chyba główny cel każdej, dobrej rockowej płyty. [7/10]

Mateusz Rękawek
06.11.2005 r.