Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Foxx, John - In Mysterious Ways

John Foxx - In Mysterious Ways
1985 Virgin

1. Stars On Fire 5:35
2. Lose All Sense Of Time    4:18
3. Shine On    4:41
4. Enter The Angel    3:58
5. In Mysterious Ways    3:06
6. What Kind Of Girl    5:03
7. This Side Of Paradise 4:38
8. Stepping Softly    3:59
9. Enter The Angel II    2:16
10. Morning Glory    5:54

"In Mysterious Ways" to czwarty i ostatni akt twórczy Johna Foxxa przed dłuższą przerwą w muzycznym życiorysie artysty. Płyta przez wielu uznawana jest za najsłabszą w dyskografii Foxxa. Po jej wydaniu artysta sprzedał swoje studio nagraniowe, porzucił muzykę i pod prawdziwym nazwiskiem Dennis Leigh wrócił do pracy jako grafik. Stworzył wtedy m.in. okładkę jednej z książek Salmana Rushdiego. Jednak już po kilku latach wrócił do muzyki. Zainteresował się rozwijającą się na przełomie lat 80. i 90. sceną techno. Nawiązał wtedy  współpracę z Timem Simenonem, znanym najpierw z projektu Bomb the Bass a później z bycia producentem płyty Depeche Mode "Ultra" (1997). Foxx nagrał z nim dwa maksisingle jako Nation 12. To była muzyka elektroniczna, ale wzbogacona o doświadczenia wyniesione z nowej sceny house. Oficjalny, pełnoskalowy powrót Foxxa do muzyki nastąpił jednak dopiero w 1997 roku, czyli po dwunastu latach od wydania "In Mysterious Ways". Wydał wtedy od razu dwie płyty - "Cathedral Oceans" (1997), którą rozpoczął cykl płyt ambientowych oraz "Shifting City" (1997) z Louisem Gordonem, na której kontynuował poszukiwania rozpoczęte na początku lat 90. jako Nation 12. Dlaczego jednak John Foxx porzucił w połowie lat 80. muzykę? 

Wydaje się, że John Foxx znalazł się w połowie lat 80. w ślepym zaułku. Już wcześniejszy album pt. "The Golden Section" (1983) [czytaj recenzję >>] , mimo bardziej popowego anturażu i dużego wysiłku włożonego w nagranie i produkcję, nie sprzedawał się dobrze. Zainteresowanie muzyką Foxxa malało, zamiast rosnąć. Muzyk nie miał też na tyle licznej i wiernej publiczności, by motywowało go to do dalszej pracy i konsekwentnego nagrywania kolejnych płyt. W podobnym kryzysie znaleźli się zresztą w połowie lat 80. również inni muzycy będący jeszcze kilka lat wcześniej prekursorami synth popu. Np. Gary Numan, którego popularność na przełomie lat 70. i 80. była nieporównywalnie większa niż Foxxa. Również kariera macierzystego zespołu Foxxa - Ultravox - znalazła się w poważnym kryzysie. Gary Numan nie podddał się zwątpieniu i konsekwentnie wydawał kolejne płyty, próbując pogodzić swoje zainteresowania muzyczne ze zmieniającymi się trendami stylistycznymi. John Foxx nie był na tyle cierpliwy i zwyczajnie wycofał się z show-biznesu. To był więc ogólny trend kryzysowy synth popu. Jednym udało się z niego wyjść, inni przyjmowali odmienne strategie postępowania. A czy płyta "In Mysterious Ways" naprawdę jest tak zła?

Przyznam, że w połowie lat 80. sam uznawałem ją za nieciekawą. Zresztą wtedy, już "The Golden Section" mnie nie porywało. Misterną produkcję tej ostatniej płyty i jej zalety odkryłem dopiero po latach. Czy w przypadku "In Mysterious Ways" jest tak samo? Niestety, ale nie do końca. Płyta, podobnie jak "The Golden Section", nie zawiera wybitnych kompozycji. W przeciwieństwie jednak do swojego poprzednika, album jest uboższy również w zakresie produkcji, a także mniej spójny. Zaczyna się dobrze, od singlowego "Stars On Fire", który nawet na tydzień trafił do top 100 brytyjskiej listy singli. Utwór ma chwytliwy refren, który da się nucić. Na "The Golden Section" nie było tak przebojowego numeru. Utwór osiągnął jednak niższą pozycję na liście przebojów, niż dwa single z "The Golden Section", bo zaledwie 89. Mimo wszystko płyta zaczyna się obiecująco. Do współpracy z Foxxem wrócił też jego dawny współpracownik ze starego składu Ultravox - Robin Simon, znany też z występów w Magazine. Co zatem poszło nie tak?

Na "In Mysterious Ways" Foxx wraca do samodzielnej produkcji, personel zatrudniony do nagrywania płyty jest uboższy. Na albumie słychać mniej elektroniki a więcej żywych instrumentów. Album jednocześnie kontynuuje bardziej romantyczne klimaty rozpoczęte na "The Garden". Drugi utwór pt. "Lose All Sense Of Time" rozpoczyna rytmiczna perkusja, w tle słychać gitarę. Po dwóch niezłych numerach następuje utwór "Shine On", którego rytm perkusyjny jest bliźniaczo podobny do utworu poprzedniego. Może dlatego w reedycji z 2008 roku oba nagrania rozdzielono numerem "Spin Away", który w ogóle nie znalazł się na oryginalnej wersji albumu. Wrażenie jest dziwne, bo Foxx wydaje się plagiatować sam siebie. "Enter The Angel", choć trochę inny, ma jednak znowu rytm perkusyjny bardzo podobny do dwóch poprzednich utworów. Nagranie jest jednak zróżnicowane żeńskimi chórami i chwytliwym refrenem. 

Większą zmianę przynosi utwór tytułowy, który okazuje się popową, romantyczną balladą, w której Foxx stara się ładnie śpiewać i nawet mu to wychodzi. O mechanicznym, beznamiętnym wokalu Foxxa zapominamy. Choć jego możliwości wokalne nie są duże, to jednak tutaj daje z siebie wszystko. Utwór przypomina mi trochę stylistykę Cock Robin. "What Kind Of Gir" rozpoczyna się od banalnych akordów klawiszowych, na które wchodzi dynamiczniejszy rytm perkusyjny oraz rytmiczne zagrywki gitarowe a później powracające mocniejsze rockowe riffy. Kolejnym utworem jest "This Side Of Paradise", rozpoczynający się intrygującym pulsowaniem syntezatora, które następnie przeradza się w syntetyczne tło, na które nakładają się przestrzenne partie klawiszowe. Jest tu też rytm wyznaczany przez miarowe uderzenia perkusji i gitarę basową. Słychać również riffy gitarowe oraz przejścia fortepianowe. Ogólnie jest to bardzo ciekawy utwór o większej dynamice i różnorodnośći, który nie wiedzieć czemu został usunięty z reedycji płyty z 2008 roku i umieszczony na drugim dysku z bonusami. 

"Stepping Softly" rozpoczna się jak utwór z kategorii new age a następnie rozwija w prostą piosenkę pop rockową. To nie jest coś, czego oczekujemy po Foxxie, choć nawet miło się słucha. "Enter The Angel II" przynosi zapowiedź cyklu, który Foxx rozpocznie w 1997 roku płytą "Cathedral Oceans". Choć słyszymy tu głos Foxxa, to nie ma rytmu perkusyjnego a jedynie klawiszowe linie melodyczne, okraszone pod koniec delikatnymi gitarowymi akordami. Płytę kończy rozmarzony, trochę przeciągnięty, ale z pięknym śpiewem Foxxa utwór pt. "Morning Glory".

To nie jest dobra płyta Foxxa, choć ma kilka momentów wartych uwagi. Album jest jednak bardzo nierówny, pozbawiony wyraźnie dobrych kompozycji, czasami z autoplagiatami. Największą jego zaletą jest to, że muzyka na płycie ma w sobie jeszcze trochę tego noworomantycnzego smaczku, który w późniejszej twórczości Foxxa już nie powróci. Chociażby z tego powodu album może zainteresować tych, którzy przede wszystkim cenią Foxxa za klimat wykreowany na "The Garden". Trzeba przygotować się jednak na to, że na "In Mysterious Ways" można znaleźć jedynie dalekie echa "The Garden" i wiele muzycznych mielizn.

Na płycie słychać przede wszystkim to, że artysta jest zagubiony i nie bardzo wie, w którym kierunku ma podążyć. Synth-pop w połowie lat 80. wyszedł z mody, więc Foxx stara się iść w nowym kierunku, ale nie do końca wie, w którym. Chce grać coś swojego, ale nie potrafi dobrać odpowiednich środków wyrazu. Chce, żeby jego muzyka trafiła do słuchaczy, ale ponieważ skupił się tylko na własnej ścieżce rozwoju, nie wie jak zmienia się muzyka elektroniczna wokół i jak skutecznie dotrzeć do nowych słuchaczy. Starzy zmienili gusta, zajęli się innymi sprawami i nie czekają już na nowe płyty Foxxa. Choć do niedawna to on inspirował innych, teraz sam potrzebuje inspiracji. Dopiero, gdy  na przełomie lat 80. i 90. doświadczy nowego impulsu ze strony sceny house/techno odkryje nową/starą drogę dla siebie i wróci do tworzenia muzyki. [7.5/10]

Andrzej Korasiewicz
24.03.2024 r.