Gene Loves Jezebel - VooDoo Dollies
1999 - Beggars Banquet
1. Upstairs 3:17
2. Bruises 3:39
3. Influenza (Relapse) 3:46
4. Always A Flame 4:32
5. The Cow 3:27
6. Stephen 4:47
7. Heartache 4:22
8. Desire (Come And Get It) 3:20
9. Sweetest Thing 3:12
10. Beyond Doubt 4:24
11. Gorgeous 3:45
12. Motion Of Love (Jezebel Mix) 3:52
13. Twenty Killer Hurts 3:34
14. Jealous 3:51
15. Kiss Of Life 6:02
16. Josephina (Radio Edit) 4:03
17. Break The Chain 4:46
18. Who Wants To Go To Heaven? 5:33
Ten walijski zespół jest raczej mało znany w Polsce. Tymczasem początki jego kariery łączą się z powstaniem rocka gotyckiego. Pierwsze dwie płyty - "Promise" (1983), "Immigrant" (1985) - przynosiły utwory nawiązujące do twórczości Bauhaus, The Cult czy Siouxsie and The Banshese, ale także U2. Na późniejszych albumach zespół zaprezentował już bardziej konwencjonalne utwory rockowe. Nie odniósł jednak nigdy ani oszałamiającego sukcesu komercyjnego, ani nie wniósł swoją muzyką nic oryginalnego. Muzyka Gene Loves Jezebel miała raczej charakter naśladowczy. "VooDoo Dollies" to rodzaj płyty "The Best of". Zawiera osiemnaście nagrań z całego okresu twórczości grupy. Pierwsze sześć kompozycji pochodzi z lat 1983-1985 czyli ze wspomnianego bardziej "gotyckiego" okresu Gene Loves Jezebel. Chociaż tak naprawdę już numery z drugiej płyty ("Immigrant") są odejściem od surowszego goth rocka na rzecz bardziej wysmakowanych i urozmaiconych brzmieniowo nagrań rockowych. Niestety pozbawionych własnej inwencji twórczej. Nagrania 7-10 pochodzą z płyty trzeciej "Discover". Tutaj chciałem wyróżnić nagranie numer osiem - "Desire". Wprawdzie muzyka grupy nieodparcie przywołuje na myśl nagrania The Cult i ten utwór również nie jest od tego wolny, ale wpadający w ucho refren, ciekawa melodia wyróżnia na korzyść to nagranie. Zresztą "Desire" przyniosło grupie umiarkowany sukces komercyjny. W Polsce pojawiło się na liście przebojów programu trzeciego, co prawda daleko nie zaszło.
Następne nagrania 11-13 pochodzące z płyty "The House Of Dolls" (1987) moim zdaniem są po prostu bezbarwne, nieciekawe i nudne. Maniera wokalna wokalisty Gene Loves Jezebel upodabniająca go do Iana Astbury z The Cult, w połączeniu z coraz bardziej nudną i nieciekawą muzyką - ani to goth rock, ani porządny rock - coraz bardziej skłania do wyłączenia płyty. Numery 14-15 z roku 1990 - bez zmian, dalej mamy do czynienia z dosyć bezbarwnym pop rockiem. Trochę ciekawsza jest dosyć przyjemna ballada "Kiss od Life". Nagrania 16-17 z 1993 roku to już typowo rockowe koszmarki pozbawione jakiejkolwiek mistyki, interesujących rozwiązań melodycznych, czy czegokolwiek co mogłoby bardziej zainteresować. Typowa rockandrollowa sieczka. Na zakończenie mamy track numer osiemnaście, nagrany w 1999 "Who Wants To Go To Heaven". Jest trochę ciekawszy od reszty. "VooDoo Dollies" daje dobry obraz tego, jak muzyka Gene Loves Jezebel zmieniała się na przestrzeni lat. Jednak tym, którzy chcieliby posłuchać w całości udanej płyty Gene Loves Jezebel radziłbym sięgnąć po pierwsze albumy grupy z lat 80.. [6/10]
Andrzej Korasiewicz
23.07.2001 r.