Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Haujobb - Polarity

Haujobb - Polarity
2001 Metropolis Records

1. Sect1S-E    0:45
2. Subsonic    5:12
3. Sect2N-E    0:15
4. Sinus Problem    4:55
5. Sect1S-W    0:25
6. Centuries In Me    4:27
7. Sect3N-N-E    0:32
8. Demon    4:53
9. Sect2S-W    0:23
10. Boom Operator    5:51
11. Sect5E    0:22
12. Last Hero    5:24
13. Sect4S-S-W    0:57
14. Unseeing    5:54
15. Sect4W    0:24
16. Violator    4:38
17. Sect7N-E    1:02
18. Your Pilot    5:16
19. Sect7S-S-W    0:38
 
"Polarity" to płyta dla wielbicieli książek z gatunku cyberpunk, fanów Gibsona, Sterlinga bądź Neal'a Stephensona... Taka była moja pierwsza myśl, gdy po krótkim, treściwym, wprowadzającym w klimat płyty "Sect1S-E", rozległy się pierwsze dźwięki "Subconic". Potem, gdy otoczył mnie wokal Myera, gdy brzmiały i przemijały utwory kolejne, myśl ta coraz bardziej gnieździła się w sieci mojego umysłu. Tak. Sieć i umysł są bezkresne, wciąż budzą się do życia i stawiają wciąż nowe pytania. Jak tak elektroniczna, naładowana zmianami tempa oraz gamą najróżniejszych nastrojów i doznań, nie synth-popowa płyta może być jednocześnie tak ciepła, odprężająca i miękka? Nasuwają się jedynie domysły... Może dlatego, że stonowane bity są w niej, tak naprawdę, tylko tłem dla delikatnych dźwięków na powierzchni i jakże przyjemnego głosu Daniela, który nie może się przecież poszczycić ani szczególną skalą, ani szkoloną "wirtuozerią"? A jednak to właśnie sposób śpiewania, melodeklamowania tekstów raczej - nawet, jeśli nie wsłuchamy się w ich treść - nadaje płycie tego cudownego posmaku, który sprawia, że wracam do świata spolaryzowanego niemal codziennie. 

Gdy słucham mozolnie konstruowanych partii "Polarity", gdy Myer opowiada swoje historie - wspomnianą wcześniej "Subsonic", bądź kolejne "Sinus Problem", "Boom Operator", "Your Pilot" czy "Violator" - mam wrażenie, iż siedzę w jakiejś knajpie nad szklaneczką Whisky, podpięty wszczepionym do mózgu chipem i obserwuję pełną neonów, zalaną deszczem ulicę na zewnątrz. Jednocześnie zastanawiam się, czy czy gdzieś tam, w którejś z oszklonych przecznic, detektyw Deckard nie pochyla się nad nieruchomym ciałem Zhory. Może ktoś, kto od Gibsona woli Poego, będzie miał inne wrażenia. Może płyta nie przemówi do niego tak mocno. Ja jednak uwielbiam włączyć "Polarity", wziąć do ręki "Grafa Zero" i odpłynąć w świat implantów, awatarów, latających bannerów oraz telebimów z Japoneczkami reklamującymi nowy typ oliwek. Polecam gorąco wszystkim tym, dla których technika nie musi być mocna, ostra i sucha. [10/10]

Robert Łada
06.12.2002 r.