Jarboe - Thirteen Masks
1991 Hyperium Records
1. Listen 4:23
2. Red 5:16
3. A Man Of Hate (Lord Misery Version) 3:56
4. The Believers 4:01
5. The Lonely Voyeur 4:19
6. The Never-Deserting Shadow 3:37
7. Wooden Idols 2:29
8. In An Open Sea 4:43
9. Shotgun Road (Redemption) 3:53
10. I Got A Gun 4:45
11. Of Ancient Memory (The Oblivion Seekers) 4:24
12. A Man Of Hate 3:44
13. Freedom 4:04
14. Cries (For Spider) 4:47
Jarboe, najpiękniejszy głos żeński w muzyce, największy kobiecy talent. To przy Niej Gira wzniósł się na wyżyny muzyczne, to z Nią powstawały najlepsze płyty wszechczasów. "Thirteen Masks" przynosi muzykę bardzo różnorodną. Po łagodnym "Listen", już następny "Red" jest bardzo drapieżny i zaskakuje swoją rytmiką. "A Man of Hate" przypomina trochę akustyczny Skin, lecz Jarboe sprawia, że wszystko jest bogatsze, więcej u Niej smaczków, rozmaitych perkusyjnych przeszkadzajek. Trudno w Jej przypadku obejść się bez porównań do Skin czy Swans, co wcale nie oznacza, że płyta jest wtórna i są na niej powielane schematy dobrze nam znane, nic z tych rzeczy. Choćby w "The Bellievers" niby perkusja gra jak Swans, jednak śpiew jest bogatszy, bardziej melodyjny, jest nawet coś na kształt refrenu. "The Lonely Voyeur" jest przepiękny, słodko brzmi Jej głos i akustyczna gitara. Takie właśnie utwory uświadamiają, że muzyki trzeba ją przede wszystkim słuchać. A jak już się zacznie... Czegoż to nie ma na "Thirteen Masks" - są melodyjne, żywe piosenki, swingi, pastelowe ballady, krzyki w takt rytualnych bębnów. Boże daj nam więcej takich płyt.
Sonic
2001