Kate Bush - Hounds Of Love
1985 EMI
Hounds Of Love
1. Running Up That Hill (A Deal With God) 5:04
2. Hounds Of Love 3:03
3. The Big Sky 4:41
4. Mother Stands For Comfort 3:08
5. Cloudbusting 5:10
The Ninth Wave
6. And Dream Of Sheep 2:46
7. Under Ice 2:22
8. Waking The Witch 4:19
9. Watching You Without Me 4:07
10. Jig Of Life 4:04
11. Hello Earth 6:13
12. The Morning Fog 2:35
Nie napiszę niczego odkrywczego, gdy stwierdzę, że Kate Bush to artystka wyjątkowa w świecie muzyki pop. I to co najmniej z kilku powodów. Jej twórczość z jednej strony jest bezkompromisowa, ponieważ Bush tworzy to, co chce i w taki sposób jaki chce. Z drugiej strony Bush osiągnęła sukces komercyjny. To nie jest jeszcze aż tak wyjątkowe, bo kilku innych artystów ma podobne sukcesy na swoim koncie. Ale w przypadku Kate Bush wyjątkowy jest jej sposób działania i motywy, którymi kieruje się przy tworzeniu muzyki. W przeciwieństwie do wielu wykonawców, którzy znaleźli się w świecie muzyki pop rozpoczynając od buntu wyrażonego w muzyce rockowej, w niej żadnego buntu wobec świata nigdy nie było. Jej korzenie rodzinne i miejsce, w którym się wychowywała budowały poczucie harmonii ze światem i nie dawały podstaw do żadnego buntu. Kate Bush chłonęła piękno świata i chciała się nim dzielić z innymi za pomocą swoich dokonań artystycznych. Jej muzyka jest taka jak ona - eteryczna, piękna i uduchowiona. Mimo tego w twórczości Kate Bush są obecne elementy bardziej drapieżne, chropawe i dzikie. Kontemplacja piękna świata nie oznacza ślepoty emocjonalnej. Otaczający świat ma wiele barw i właśnie te barwy można odnaleźć w muzyce i tekstach Kate Bush. Nie ma w nich idelogii, polityki i walki z "systemem". Bush od początku koncentrowała się wyłącznie na sztuce i dzięki temu wyniosła muzykę pop na niebywały poziom, który dla wielu jest do dzisiaj trudno osiągalny. Między innymi z tego powodu Kate Bush to dla mnie wzór artystki pop, "alternatywnego pop" czy też "artystycznego popu".
"Hounds Of Love" to piąty album w dyskografii Kate Bush i najbardziej kasowy. Choć artystka swoją karierę rozpoczęła w 1978 roku od razu z wysokiego "C", odnoszący sukces singlem "Wuthering Heights", to później wiodło jej się rozmaicie. Nie zawsze spełniała pokładane w niej nadzieje. Ale przecież nigdy tego nie chciała. Zawsze była w pełni autonomiczna i realizowała swoje założenia tego, jak ma wyglądać muzyka, którą tworzy. Żaden z jej kolejnych albumów - "The Kick Inside" (1978), "Lionheart" (1978). "Never for Ever" (1980), "The Dreaming" (1982) - nie przyniósł muzyki złej, poniżej pewnego poziomu. Każda propozycja była na swój sposób intrygująca i ciekawa. Mimo to album "The Dreaming" (1982) nie był dobrze przyjęty ani przez szeroką publiczność, ani część recenzentów. Od chwili, gdy poznałem tę płytę, zawsze mnie to dziwiło, bo według mnie to jedna z lepszych płyt w dyskografii Kate Bush. Faktem jest jednak, że komercyjne "osiągi" Kate Bush stanęły w miejscu.
Artystka nie występowała na żywo, poza jedyną trasą koncertową w 1979 roku, jej kolejne wydawnictwa miały charakter wyłącznie projektów studyjnych. Nie przynosiły też takich przebojów jak "Wuthering Heights". Największym okazał się nietypowy utwór "Babooshka" pochodzący z płyty "Never for Ever" (1980), który dotarł do 5. miejsca brytyjskiej listy przebojów i był wysoko notowany również w innych krajach. Ale z albumu "The Dreaming" nie udało sie "wykroić" żadnego większego przeboju. Najlepiej poradził sobie utwór "Sat in Your Lap", który na brytyjskiej liście dotarł do 11. miejsca. W tej sytuacji, żeby podtrzymać swoją komercyjną pozycję, Kate Bush potrzebowała jakiegoś sukcesu. I ten sukces się zdarzył, choć przecież nie był celem wokalistki. Zarówno płyta "Hounds Of Love", jak i promujący ją singiel "Running Up That Hill" ponownie wyniosły Kate Bush na szczyt popularności. Singiel dotarł w Wielkiej Brytanii do trzeciego miejsca tamtejszej listy, w innych krajach radził sobie równie dobrze. Dzięki niemu Kate Bush została również w końcu komercyjnie zauważona w USA, choć oznaczało to zaledwie 30. miejsce na liście Billboardu. Ale to i tak był sukces, bo żaden inny singiel Kate Bush ani wcześniej, ani później nie przebił tej pozycji. Wyżej zaszedł w USA jedynie utwór... "Running Up That Hill", ponownie wydany w 2022 roku na fali sukcesu serialu "Stranger Thing". Warto dodać, że w czerwcu 2022 roku „Running Up That Hill” dotarł też na szczyt brytyjskiej listy przebojów powtarzając sukces "Wuthering Heights" z 1978 roku.
Prace nad "Hounds Of Love" rozpoczęły się już latem 1983 roku. Kate Bush pracowała nad płytą w domu, całkowicie samodzielnie tworząc kompozycje i pisząc teksty. Używała przy tym automatu perkusyjnego LinnDrum, najnowosześniejszego wówczas syntezatora Fairlight CMI o funkcji samplera a także przygrywała sobie na fortepianie. Gdy powstał zarys płyty, pod koniec roku rozpoczęły się właściwe sesje nagraniowe, które trwały do połowy 1984 roku. Następnie Kate Bush przez rok pracowała nad nagranym materiałem wzbogacając go o dodatkowe efekty, linie melodyczne, aranżacje. Produkcja albumu zakończyła się w czerwcu 1985 roku a płyta ujrzała światło dzienne 16 września. W sierpniu 1985 roku jej wydanie poprzedzone zostało prezentacją singla „Running Up That Hill (A Deal with God)”. Utwór szybko wspiął się wysoko na brytyjską i światowe listy przebojów. Machina ruszyła.
To właśnie wtedy zetknąłem się bliżej z twórczością Kate Bush. Znałem wcześniej dwa najbardziej rozpoznawalne hity wokalistki: "Wuthering Heights" i "Babooshka". Ale dopiero, gdy usłyszałem „Running Up That Hill (A Deal with God)”, "Cloudbusting" czy "Hounds of Love" poczułem, że to jest również "moja" muzyka. Brzmienie było mocno syntezatorowe i elektroniczne, a jednocześnie o wiele bogatsze niż to, które prezentowały grupy z kręgu "new romantic", wówczas moje ulubione. Gdy usłyszałem całą płytę w Wieczorze Płytowym byłem prawdziwie oszołomiony. Obok wspomnianych przebojów, napotkałem na albumie kompozycje całkowicie inne, takie jak "Mother Stands For Comfort". Brzmienie automatu perkusyjnego, wypełnione również smaczkami i efektami syntetycznymi w tle, spotykało się z wiodącą partią fortepianu oraz anielskim głosem Kate Bush. Nie przypominało to niczego, co dotychczas znałem w muzyce pop. Dopiero po usłyszeniu "Hounds Of Love" poznałem wcześniejsze albumy artystki i przekonałem się, że to nic nowego w przypadku Kate Bush. Wręcz przeciwnie, to właśnie na albumie "Hounds Of Love" mamy do czynienia ze swoistym nagromadzeniem przebojów i brzmienia syntetycznego. Pierwsze kroki Kate Bush w świecie muzyki pop miały wymiar bardziej folkowy i subtelny. Flirt z elektroniką zaczął się jednak już w 1980 roku, gdy przy nagrywaniu "Never for Ever" użyła słynnego Fairlight CMI i później konsekwentne korzystała z tego udogodnienia. Zarówno ten instrument, jak i automat perkusyjny, ułatwiały artystce pracę. Dzięki nim była samodzielna w kreowaniu nowej muzyki, nie musiała korzystać, przynajmniej na pierwszym etapie tworzenia, z usług innych muzyków. Poza tym dzięki Fairlight CMI mogła również wpleść do muzyki nowe dźwięki, których nie dałoby się uzyskać za pomocą klasycznych instrumentów. Mimo wszystko na dalszym etapie tworzenia Kate Bush współpracowała z innymi muzykami, na czele ze swoimi braćmi Paddy i Johnem Carderem. Lista współpracowników, którzy użyczyli swojego talentu na "Hounds of Love" jest zresztą o wiele dłuższa i liczy prawie trzydzieści nazwisk.
Album "Hounds Of Love" w sposób naturalny podzielony jest na dwie części. Na winylowej stronie A, zatytułowanej "Hounds Of Love", znajdują się wszystkie cztery single („Running Up That Hill (A Deal with God)”, "Cloudbusting", "Hounds of Love", "The Big Sky"), które ukazały się w ramach promocji płyty oraz utwór "Mother Stands For Comfort". To wyraźnie lżejsza, bardziej przebojowa część wydawnictwa. Lżejsza to nie znaczy prosta, bo mamy do czynienia z muzyką pełną szlachetnych smaczków i bogatych aranżacji. Słychać, że poszczególne kompozycje były wielokrotnie i dogłębnie cyzelowane, by osiągnąć najlepszy efekt z możliwych. Oprócz hitów mamy wspomniany już "Mother Stands For Comfort", który zapowiada, że płyta "Hounds Of Love" to nie tylko zbiór przebojów, ale tutaj chodzi o coś więcej. To "więcej" następuje na stronie B oryginalnego wydania winylowego. Znalazło się na niej siedem pozostałych kompozycji, tworzących tematyczną suitę pt. "The Ninth Wave". Kate Bush przedstawia na niej przy pomocy słowa i muzyki historię iście arturiańską, której tematem przewodnim jest zmaganie się człowieka z żywiołem wody. W kompozycje wplata też inne tematy i motywy. We fragmencie "Waking the Witch" mamy cytat z refrenu szant „Blood Red Roses”, w „Hello Earth” jest fragment tradycyjnej gruzińskiej pieśni "Tsintskaro" wykonywanej przez The Richard Hickox Singers.
Suitę "The Ninth Wave" rozpoczyna "And Dream Of Sheep", w którym na plan pierwszy wybija się charakterystyczny sopran Kate Bush w towarzystwie fortepianu a później także delikatnej partii granej na gitarze. To bardzo oszczędna kompozycja, która zawiera również bardziej "burzowe" wstawki, zapowiadające niepokojący "Under Ice" o złowrogim, plemiennym charakterze. Głos Kate Bush w drugiej części suity jest chwilami niższy i niepokojący. "Waking The Witch" to pulsująca, plemienna elektronika i demoniczny głos ze wspomnianego horroru, ale także dzwony kościelne i nałożone na siebie zwielokrotnione wokale Kate Bush. "Watching You Without Me" uspokaja sytuację. Miarowy, ale spowolniony bit automatu perkusyjnego, delikatne partie wokalne Kate Bush, na dodatek kontrabas a także partie smyków wprowadzają spokój, ale muzyka brzmi dziwnie. Przypomina mi motyw dźwiękowego tła na dworze cesarza japońskiego. Dysonansem jest przekształcony w końcówce nagrania przez Fairlighta wokal Bush, który najwyraźniej zapowiada gwałtowniejszy fragment następny. "Jig Of Life" od początku jest bardziej dynamiczny i oparty na rytmie. Folkowy charakter nadaje mu brzmienie irlandzkich dud. Śpiew Kate Bush jest ekspresyjny i emocjonalny. "Hello Earth" znowu przynosi uspokojenie i delikatność, ale tym razem pozbawione wyrazistej tkanki rytmicznej. Kompozycji nadają specyficznego charakteru gruzińskie motywy i chór The Richard Hickox Singers. Płytę kończy radosny, niemal słodki "The Morning Fog", w którym słychać partię gitary akustycznej Johna Williamsa.
"Hounds Of Love" to bez wątpienia płyta wybitna, która w genialny sposób łączy komercyjną przyswajalność i ambitny artyzm. Kate Bush wzniosła się tutaj na wyżyny swoich możliwości twórczych. Nagrała album z jednej strony przystępny, a z drugiej taki, któremu nie można zarzucić płytkości. Dla mnie najwyższa ocena z możliwych i wzór tego, jak powinna wyglądać ambitna muzyka pop. [10/10]
Andrzej Korasiewicz
11.09.2025 r.