Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Kraftwerk - Tour de France Soundtracks

Kraftwerk - Tour de France Soundtracks
2003 Kling Klang

1. Prologue    0:31
2. Tour De France Étape 1    4:28
3. Tour De France Étape 2    6:41
4. Tour De France Étape 3    3:56
5. Chrono    3:19
6. Vitamin    8:09
7. Aéro Dynamik    5:05
8. Titanium    3:21
9. Elektro Kardiogramm    5:16
10. La Forme    8:41
11. Régéneration    1:16
12. Tour De France    5:10

Siedemnaście lat minęło od ostatniej, regularnej płyty niemieckich elektroników. Ale Kraftwerk wraca! Podobnie jak D.A.F. i Front 242, klasycy elektronicznych brzmień znowu obecni. Płyta nowa, ale utwory nie całkiem. Począwszy od tytułowego "Tour de France", który powstał pierwotnie w 1982 roku jako hołd dla znanego kolarskiego klasyka, a na brzmieniu całej płyty skończywszy. No może nie do końca. Brzmienie Kraftwerk anno domini 2003 jest odmłodzone. Artyści wykorzystali post-technowe patenty, muzyka uległa dokładnej, cyfrowej obróbce. Słyszę w tej muzyce efekty charakterystyczne dla dokonań Burnta Friedmana i Uwe Schmidta. Chyba nieprzypadkowo. To przecież ten ostatni - jako Senor Coconut - poddał muzykę Kraftwerk nowo-elektroniczno-latynoskiej obróbce.

Zgadzam się z opinią, że gdyby ta płyta ukazała się np. w roku 1988 byłaby objawieniem. Klasykiem, do którego wszyscy wracają. W roku 2003 "Tour de France Soundtracks" jest "zaledwie" płytą bardzo dobrą. Na albumie znajdziemy znane "kraftwerkowe" efekty. Płyta jest radosna, wesoła, niesie radość życia. Zawiera dwanaście utworów. Ciepłych a jednocześnie czule mechanicznych. Roboty ożyły naprawdę! Otrzmujemy trzy części nowej wersji "Tour de France". Pozostałe kompozycje również nawiązują do francuskiego wyścigu. Płyta powstała przecież z myślą o nim. Nie można wymyśleć lepszej reklamy Touru! Miłośnicy kolarstwa i muzyki Kraftwerk powinni być w pełni usatysfakcjonowani nową płytą Niemców. Ja jestem! [8/10]

Andrzej Korasiewicz
30.08.2003 r.