Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Liquid Divine - Black Box (Special Edition)

Liquid Divine - Black Box (Special Edition)
2007 Vision Music

CD 1 Black Box    

1. Panic Voice    5:04
2. Click    5:01
3. Pathfinder    5:45
4. Technocracy    5:13
5. At Any Time    6:05
6. Satellites    4:59
7. Hope:Less    5:43
8. Breaking News    6:41
9. Fortune And Fame    4:23
10. Sleepwalk    5:08
11. Dividing Lines    4:44
12. Overwritten    6:43

CD 2 Black Box Plus    

1. Little Scars 4:35
2. Satellites (Fluffy 80's Mix) 4:00
3. Click (Tick Tock Mix) 3:50
4. Technocracy (Tom Wax Remix) 5:20
5. At Any Time (Future Tense Mix) 5:26
6. Technocracy (Close Up Edit) 4:47

Liquid Divine to niemiecki duet, którego "Black Box" jest już drugą płytą w karierze po "Interface" (2005). Przyznam, że album wkładałem do odtwarzacza z pewną niechęcią. Reklama zespołu jako następców Kraftwerk, Yello i Moby'ego była jak dla mnie zbyt nachalna i nie zapowiadająca tak naprawdę nic ciekawego. Takich wykonawców jest przecież na pęczki. Ile można kopiować Kraftwerk? A jednak po włączeniu przycisku "play" z odtwarzacze popłynęły subtelne, transowe, miękkie dźwięki electro, które nie odrzuciły mnie. Dalszy odsłuch był równie przyjemny. Wprawdzie kolejne nagrania są do siebie bliźniaczo podobne, ale Christianowi Fritzsche i Guido Stoye udało się stworzyć muzykę z klimatem, która nie nudzi. Nie mamy do czynienia ani z prostą rąbanką EBM, ani z łzawym synth popem. To jest muzyka, którą ja nazywam inteligentnym electro.

Panowie z Niemiec rzeczywiście posiłkują się tworczością Szwajcarów z Yello, swoich pobratymców z Kraftwerk (choć jest to taki bardzo spowolniony i rozmiękczony Kraftwerk), ale może przede wszystkim w dokonaniach Liquid Divine słychać echa twórczości... Daniela Meyera. Tak! Słuchając niemieckiego duetu długo zastanawiałem się skąd znam te dźwięki i w końcu - przyznaję, że chyba po drugim odsłuchum - dotarło do mnie, że przecież muzyka Liquid Divine to wypisz wymaluj Haujobb z ostatnich lat.

Nie wiem czy Liquid Divine w ogóle słyszeli o swoim koledze z Niemiec (choć byłoby to dziwne), ale świadomie, bądź nie, stworzyli płytę, która mogłaby  stanąć w jednej kolekcji z dokonaniami Haujobb. Słychać oczywiście, że Liquid Divine to bardziej jest scena synth pop niż electro/EBM, ale jednak bliskość do Haujobb jest zadziwiająca.

I właśnie ta płyta może stać się swoistym symbolem zbliżenia na lini synth pop-EBM. Środkiem łączącym oba style, jeszcze 10 lat temu tak bardzo oddalone od siebie, stała się etykieta future pop. Mniej więcej od 5-6 lat wykonawcy z kręgu electro/EBM "usynthpopiawiają" swoje produkcje, a z drugiej strony wykonawcy z kręgu synth pop "uEBMawiają" swoje płyty. I tak album Liquid Divine jest być może właśnie ostatecznym punktem, w którym oba gatunki spotkały się. Tak jak to było w "Folwarku Zwierzęcym", kiedy świnie upodobniły się do ludzi, a ludzie do świń, tak że już nie mozna było poznać kto jest kim ;)

Ale w przypadku spotkania EBM i synth popu efekt jest bardzo przyjemny. Liquid Divine to bardzo miła dla ucha, inteligentna muzyka electro z domieszką transowości i lekko zakrapiana nowym elektronicznym popem spod znaku Moby'ego, tkwiąca korzeniami w tradycji Kraftwerk, bardzo podobna do twórczości Daniela Meyera (a w porównaniu z niektórymi jego projektami nawet lepsza). Polecam. [8/10]

Andrzej Korasiewicz
26.04.2007 r.