Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

New Order - Power, Corruption and Lies

New Order - Power, Corruption and Lies
1983/2001 Qwest

1. Age of Consent
2. We All Stand
3. The Village
4. 5 8 6
5. Blue Monday*
6. Your Silent Face
7. Ultraviolence
8. Ecstasy
9. Leave Me Alone
10. The Beach*

* w wersji amerykańskiej poszerzonej

Pamiętacie czasy, kiedy cały świat zaśpiewał zgodnie: „How does it feel to treat me like you do?”. W 1983 roku w oryginale, i pięć lat później w wersji ‘88. „Blue Monday”. Znak rozpoznawczy „PC&L”, który należy uznać za kamień milowy dla New Order (tak krążek, jak i singiel), choć płyta w pierwszym wydaniu nie zawierała wspomnianego singla; pierwotnie dodano go w wersji amerykańskiej.

Po nienajlepszym debiucie, na „PC&L” słychać, że muzycy New Order wstali znad mogiły ś.p. Joy Divison i z porozrzucanych prochów ulepili dźwięki na elektroniczno-taneczną modłę. Zdefiniowany na najbliższe lata kierunek muzycznej drogi słychać już w otwierającym „Age Of Consent”, „The Village”  czy „Ecstasy”. W doskonałym „We All Stand”, właściwie żegnamy się z psychodelią i nową falą. Jak śpiewał Sumner: “At the end of the road, where all futures go, there's blood on shore”. Każdy koniec jest czegoś początkiem, także na szczęście dla samego NO, co słychać w "5-8-6", przedwiośniu „Blue Monday”, czy opartym na podobnym schemacie „Ultraviolence”. „Everybody makes mistakes”, lecz New Order nie popełnili ich już więcej. Płyta zdaje się zataczać koło (na koniec wersji poszerzonej dostajemy ponad siedmiominutowe „The Beach”, czyli „Blue Monday” instrumentalnie), i po pierwszym wysłuchaniu można zostać w przeświadczeniu, że przynosi ona przede wszystkim jeden wielki przebój. Bo przecież liczba ponad 3 mln. sprzedanych na świecie egzemplarzy singla nie kłamie, a to jeszcze świat przed Live Aid i We Are The World, za to z rozwijającym się ekranem pełnym teledysków (dwa lata wcześniej powstało MTV). Nic bardziej mylnego.

Pierwsza połowa lat 80. wniosła do muzyki więcej, niż nieobecnym krytykom tego czasu się wydaje. New Order, i to nie poprzez rzewne wspomnienie muzyków Joy Division, już na samym ich początku, perfekcyjnie wypracowali swój styl, konsekwentnie go później rozwijając. I choć wyżej cenię ostatni w dekadzie „Technique”, to bezwzględnie „Power, Corruption and Lies”, właśnie za ów przełom, należy się miejsce w panteonie lat 80.

Darek Baran
23.03.2007 r.