Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

NFD - No Love Lost

NFD - No Love Lost
2004 Jungle Records

1. Omen    1:24
2. Blackened (This Love Of Ages)    5:56
3. Stronger    5:37
4. Awaken (i) (A Life Forsaken)    5:36
5. Awaken (ii) (Within Reach)    2:40
6. Hold On To The Life    4:42
7. Turbine (Nothing Lasts Forever)    4:27
8. Darkness Falls    6:22
9. Lost Souls (Still I Remain)    7:29
10. Enraptured    3:55

Noise for Destruction, czyli w skrócie NFD, to dziecię muzyków doskonale znanych fanom rocka gotyckiego, zwłaszcza zaś tym, którzy starają się śledzić to, co dzieje się wokół Fields of the Nephilim. Za tą nazwą stoją Tony Pettit, znany przede wszystkim z Fieldsów, a także z Rubicon, Peter "Bob" White (Sensorium) czy Simon Rippin (Nefilim, Sensorium, trasa koncertowa FotN z 2000 r. i udział w nagraniu materiału, który ukazał się na "Fallen"). A dodatkowo w trzech utworach pojawia się Peter Yates (FotN, Rubicon). Już same nazwiska powinny stanowić jak najlepszą rekomendację tego krążka. Na szczęście jego wartość to nie tylko osoby, które go stworzyły, ale też - a w zasadzie przede wszystkim - muzyka. Niczym nie zaskakująca, owszem, utrzymana w klasycznym "nephilimowym" stylu, ale od początku do końca, przez całe dziesięć utworów, trzymająca nadzwyczaj wysoki poziom. Wysoce energetyczne, dynamiczne "Blackened" czy "Turbine" koegzystują ze spokojniejszymi "Stronger", "Awaken II" czy "Hold On to the Life" i jest to koegzystencja nadzwyczaj harmonijna. Tu każdy utwór stanowi logiczną kontynuację poprzedniego i integralną część całości. W stylistykę albumu wprowadzają nie tylko nazwiska muzyków, ale i szata graficzna. Logo mocno przypomina logo FotN, umieszczona wewnątrz fotografia nasuwa bardzo mocne skojarzenie z okładką pierwszej dużej płyty Nephilimów, "Dawnrazor" - szczególnie podświetlone od tyłu zarysy postaci muzyków. Grafika to jednak tylko wprowadzenie - całość perfekcyjnie rozwija się w sferze muzycznej, gdzie udało się uchwycić cząstkę nephilimowej magii. Trudno temu się dziwić, zważywszy na to, kto tę muzykę tworzył. Może NFD nie odkrywają Ameryki, nie wprowadzają nic nowego do gatunku, ale udowadniają, że to, co robią, robią perfekcyjnie. Nie odcinają się od swych korzeni, czerpią natomiast z nich wszystko to, co najlepsze. I wyrazem tego jest właśnie "No Love Lost", płyta, od której oderwać się nie sposób. W której powstanie włożono nie tylko kawał dobrego rzemiosła, ale i serce. [10/10]

Joulopukki
13.12.2005 r.