Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Numan, Gary - Jagged

Gary Numan - Jagged
2006 Cooking Vinyl

1. Pressure
2. Fold
3. Halo
4. Slave
5. In A Dark Place
6. Haunted
7. Blind
8. Before You Hate It
9. Melt
10. Scanner
11. Jagged

Dziwna sprawa z tym Garym. Niby elektroniczno-idustrialny guru, któremu hołd składają gwiazdy od Nine Inch Nails po Fear Factory, a z drugiej strony jest jakby poza mainstreamem, na uboczu, jakby po grubych latach wrócił do podziemnych czasów Tubeway Army... No cóż, czasy kontraktów w wielkich korporacjach minęły, to samo jeśli chodzi o płodność - w okresie 1979-1991 Gary wydał 12 studyjnych albumów!! - bo jest to pierwsza płyta Numana od sześciu lat. Wiele wody upłynęło pod mostem, ale Numan jaki był, taki jest – mroczny, syntetyczny i... wyciszony.

Ostatnimi czasy Gary zwykł tworzyć siermiężne, patetyczne i długie jak guma kompozycje - pięć minut to minimum. Na „Jagged” jest trochę inaczej. Jak zwykle cała masa ciężkich, industrialnych brzmień („Fold”) jednak sprawiają one wrażenie, jakby słuchało się ich zza kurtyny, gdzieś na backstage’u lub w jakimś atomowym schronie. To dobre porównanie – gdyby ktoś zapytał o artystę, którego muzyka najlepiej nadawałaby się do krwawych gier komputerowych lub filmów w stylu „Matrix”, to byłaby to właśnie muzyka Numana. Na „Jagged” nie brak kilku odniesień do jego wcześniejszej twórczości – „Halo” przywołuje klimatem funkujące czasy „Warriors” a w otwierającym „Pressure” jest coś z atmosfery „Exile” - pomijając znakomity wschodni motyw na samym początku. W porównaniu z poprzednią płytą, „Pure”, Numan stroni tym razem od obsesyjnych, mocnych i wściekle elektronicznych dźwięków - może za wyjątkiem znakomitego „Haunted”. Stawia natomiast na mroczno-klaustrofobiczno-maniakalno-industrialne brzmienia („Blind”), ale wszystko jest jakby stonowane, wyciszone, schowane za barierą, przez którą artysta skutecznie broni się przed słuchaczami. Jest to być może swego rodzaju kokieteria, ale nie zmienia to faktu, że i tym razem udało się Numanowi stworzyć coś oryginalnego i ciekawego („Slave”, „In A Dark Place”). Cieszy również ponowne zbratanie się z gitarą elektryczną, którą na kilka lat zupełnie odstawił - „Scanner” czy znakomity numer tytułowy.
 
Strasznie zapętlona i ciężka w odbiorze płyta. Zapis czegoś w rodzaju egzorcyzmów lub innych ciemnych rytuałów. Ciekawe, skąd on to wszystko bierze? Tak czy inaczej, jeśli ktoś nie zna wcześniejszych dokonań tego pana, to będzie miał kłopoty z wysłuchaniem całości (ponad 60 minut). Polecam zatem jego wcześniejsze dzieła, od debiutu Tubeway Army po „Pure”. Na szczęście, Numan trzyma równy poziom i dzięki „Jagged” nie schodzi poniżej, wytyczonej sobie kilka lat temu, średniej. Tym bardziej, że to jego najlepsza płyta od czasów „Metal Rhythm”. No i jeśli ktoś ma taki wokal to czy można go nie lubić?

p.s. Zdaje się, że Numan nigdy nie występował w Polsce a przecież to wymarzony headliner na Castle Party... Może za rok?

Mateusz Rękawek
04.04.2006 r.