Orchestral Manoeuvres In The Dark (OMD) - Sugar Tax
1991 Virgin
1. Sailing On The Seven Seas 3:46
2. Pandora's Box 4:09
3. Then You Turn Away 4:17
4. Speed Of Light 4:29
5. Was It Something I Said 4:29
6. Big Town 4:20
7. Call My Name 4:23
8. Apollo XI 4:13
9. Walking On Air 4:50
10. Walk Tall 3:55
11. Neon Lights 4:20
12. All That Glitters 4:06
Oto jak wyborna potrafi być płyta synth-popowa. Geneza "Sugar Tax" przeczy jednak przyjętym zasadom - oto bowiem po wydaniu pierwszego zbioru największych przebojów, lider OMD Andy McCluskey doznał olśnienia i stopniowo pousuwał z formacji wszystkich jej pozostałych członków, łącznie ze współzałożycielem Paulem Humphreysem. I chociaż dla OMD oznaczało to początek końca istnienia, to jakby na przekór przyniosło najlepszy album w całej ich dyskografii. Na "Sugar Tax" wszelkie błędy przeszłości zostały skorygowane - płyta nie kończy się na singlach, jest stylistycznie jednolita i konsekwentna, utwory są świetnie odmierzone i rozmieszczone. Wreszcie album brzmi jak album, a nie zbiór przypadkowo zrzuconych kawałków. Czyżby grupa OMD odnalazła siebie dopiero wtedy, gdy paradoksalnie przestała funcjonować jako grupa?
Jak zatem brzmi to natchnione, odmienione OMD? To rewia elektronicznego popu dla syntezatorowych fetyszy, zręcznie oscylująca między utopijnym pędem a romantyczną rzewnością z dedykacją. Po jednej stronie królują niepoprawnie synth-popowe przeboje ("Pandora's Box", "Speed of Light", "Call My Name"), z drugiej zaś ostudzone melancholią balladowe gawędy ("Was It Something I Said", "All That Glitters"). Całość zbioru utrzymana jest w duchu krajobrazu malowanego mistrzowskimi klawiszowymi melodiami i subtelnymi czarami techno-inżynierii. Motywy z "Sugar Tax" chwytają się membrany już po pierwszym słuchaniu, przy czym wskazanie tego najlepszego to sztuka kompromisu. To właśnie dzięki temu mamy tu do czynienia z genialną całością, którą pozostaje się wyłącznie delektować. Tematycznie przeważa miłosne rozdarcie, na które lekiem jest śmiech przez łzy. Cała płyta zdaje się tętnić rozbudowanym przeto efektem radosnego upojenia ("Sailing on the Seven Seas"), chociaż nie bez noworomantycznego jęku ("Then You Turn Away"). Zręczne wymieszanie tych trendów gwarantuje zainteresowanie muzyką do końca trwania albumu bez grama monotonii. Słychać także powrót do tradycyjnego instrumentalnego interludium ("Apollo XI"), a tam gdzie Andy McCluskey ma braki w pisarstwie, luki wypełnia jego niezawodny, zakatarzony głos, co raz wspomagany damskim chórem.
Na tym mógłby się skończyć opis płyty doskonałej, jednakże "Sugar Tax" niestety taką nie jest. Jego poważną wadą, pomimo całej swojej przebojowości i braku eksperymentów, jest ograniczona przystępność. Jak każdy album OMD, tak i ten wciąż wymaga od słuchacza zdeklarowanej sympatii dla estetyki synth-popu, szczególnie w atmosferze zakończonych już lat 80. Ktoś kto zna brzmienie OMD i z nim nie sympatyzuje - nie ma tu czego szukać. I do tego cover Kraftwerk - zupełnie nijaki. Poza tym, nie mam pytań. [9/10]
Jakub Oślak
16.05.2010 r.