Pere Ubu - Carnival of Souls
2014 Fire Records
1. Golden Surf II 4:10
2. Drag The River 4:01
3. Visions Of The Moon 3:33
4. Dr Faustus 4:22
5. Bus Station 4:28
6. Road To Utah 4:20
7. Carnival 5:01
8. Irene 4:13
9. Brother Ray 12:02
„Rzecz dzieje się nigdzie, czyli w Cleveland”
Moje pierwsze spotkanie z Pere Ubu, to połowa lat osiemdziesiątych i usłyszany w Rozgłośni Harcerskiej utwór pt. „30 Seconds Over Tokyo”. Melodyjka, "zamieszanie", melodyjka, duże "zamieszanie" - tak od tej pory z przyjacielem opisujemy ten utwór. Ale pomimo tego, że David Thomas ma niesamowitą charyzmę i niepowtarzalny głos, jakoś płyty Pere Ubu nie przekonywały mnie całościowo. I jakież było moje zdziwienie, gdy w 2014 roku usłyszałem „Carnival of Souls”. To, moim zdaniem, zdecydowanie najlepsza płyta Pere Ubu i jedna z najlepszych w XXI wieku. Już pędzący „Golden Surf II” zapowiada, że będzie inaczej, choć pozornie jest tak samo. „Drag the River” to jeden z moich ulubieńców, ma niesamowitą partię basu i dużo przestrzeni. Jest czym oddychać. Od „Visions of the Moon” następuje wyraźne uspokojenie, już do końca płyty będzie lirycznie. Nawet „Bus Station” z przepięknym riffem, zalatuje nostalgią. W drugiej połówce płyty jest trochę klimatów wczesnego The Residents, ale podanych bez dominacji elektroniki. Jedynymi słabszymi punktami są „Dr Faustus” i Brothey Ray”. O ile jeszcze „Doktor” stroi, jako przerywnik, to według mnie „Brother” jest za długi i nijaki. Płytę powinna kończyć „Irene”. Niestety, kolejne płyty Pere Ubu to, moim zdaniem, powrót do bylejakości, ale "Carnival of Souls" to świetna muzyka warta polecenia.
Karol Gawerski
14.06.2023 r.