Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Placebo - Placebo Covers ("Sleeping With Ghosts" Special Edition Bonus Disc)

Placebo - Placebo Covers ("Sleeping With Ghosts" Special Edition Bonus Disc)
2003 Hut/Virgin

1. Running Up That Hill (Kate Bush)
2. Where Is My Mind (The Pixies)
3. Bigmouth Strikes Again (The Smiths)
4. Johnny And Mary (Robert Palmer)
5. 20 th Century Boy (T. Rex)
6. The Ballad Of Melody Nelson (Serge Gainsbourg)
7. Holocaust (Alex Chilton)
8. I Feel You (Depeche Mode)
9. Daddy Cool (Boney M.)
10. Jackie (Sinead O'Connor)

Pół roku po ukazaniu się znakomitego "Sleeping With Ghosts" Placebo uraczyło nas kolejną płytą. Tym razem są to, nagrane na przestrzeni kilku lat, utwory zaczerpnięte z repertuaru innych wykonawców. I, co zadziwiające, mimo tak ogromnej rozbieżności stylistycznej, płyta tworzy całość i jest niesłychanie spójna. Inną kwestią jest to, czy warto było nagrywać te utwory, skoro momentami jedynym czynnikiem różniącym oryginały od Placebo jest głos Briana Molko.

Istotą nagrywania coveru jest to, by nagrać wersję jak najbardziej różniącą się od oryginału. Być może narażę się wielu fanom "Placków", ale tego tu po prostu nie ma. Są za to poprawne interpretacje poszczególnych utworów, choć tak naprawdę rzadko zatrzymujemy się słysząc coś nowego. Co prawda, niekiedy cover przerasta oryginał, jak w otwierającym krążek "Running Up That Hill" z repertuaru Kate Bush. Utwór ten jest tak skonstruowany, że wystarczyłby sam wokal i też byłoby bardzo przyjemnie. Miło robi się także przy "Where Is My Mind" ale, prawdę mówiąc, co Black Francis to Black Francis.… Podobnie z "Bigmouth Strikes Again". Wokalista The Simths, Morrissey, miał to do siebie, że dzięki swej wokalizie potrafił w kapitalny sposób opowiedzieć historyjkę tak, by dotarła do słuchacza. Niestety po wysłuchaniu interpretacji Briana nic mi nie zapadło w pamięć. Posuwamy się dalej i dochodzimy do najlepszego, najbardziej "placebowego" kawałka na tym krążku czyli do "John And Mary", które niegdyś śpiewał świętej pamięci Robert Palmer. Gitara i bas "latają" tak jak za czasów debiutu Placebo z 1996 roku, robi się przyjemnie i nóżka aż sama się wierci by poskakać. Pomyłką jest natomiast dla mnie strojenie gitar w sposób identyczny wręcz jak w wersjach oryginalnych ("20 th Century Boy", "I Feel You"). Z kolei ballady ("Jackie", "Holocaust") wypadają przyzwoicie, ale właściwie bez rewelacji. Zaskoczeniem jest "Daddy Coll" - o dziwo wersja bliźniaczo podobna do Boney M.

Czy jest sens nagrywania i wydawania takiego albumu? Dla fanów Placebo na pewno tak. Być może dzięki temu dowiedzą się na jakich wykonawcach zespół się wzorował i poznają nowych artystów takich jak The Smiths czy Pixies. "Placebo Covers" to zbiór spójny, ładnie brzmiący i rzetelny, ale właściwie nic nowego nie wnoszący. A czy to wystarczy, by znów za Brianem powędrowały tłumy?

Mateusz Rękawek
17.12.2003 r.