Salvezza - Salvezza
2021 Requiem Records
1. Horizon 4:59
2. Cat Alex 4:49
3. Piranie i Wampiry 5:35
4. Teleskop 4:12
5. Broken Hearts, Broken Mirrors 4:09
6. Północ - Południe 4:45
7. Vienna Roma 4:50
8. Początek i koniec 3:56
9. Salvezza 4:46
10. Volante 1:47
Salvezza, to zespół założony przez łódzkich muzyków: Witolda Munnicha, czyli Vito Vittorio (wokalistę zespołu X) oraz Grzegorza Fajngolda (znanego z zespołów: 19 wiosen, Już Nie Żyjesz i Procesor Plus). Na płycie występują pod pseudonimami Zipolli i Donatelli, co już samo w sobie może wskazywać, z jakimi klimatami mamy do czynienia.
Czym jest Salvezza? Na pewno nie jest zwykłym zespołem. To przedsięwzięcie, które łączy fascynację muzyką ... baroku z duchem postpunka. To z pewnością niezwykle oryginalne połączenie, które mimo przeróżnych retromańskich i postmodernistycznych zestawień może zaskakiwać. Istnieje wprawdzie cały gatunek zwany "barokowym popem", ale zapewniam, że Salvezza nie ma z tym nic wspólnego. Zamiast rockowego, "barokowego" grania w rodzaju Kanadyjczyków z Broken Social Scene, otrzymujemy muzykę, w której muzyka baroku jest niemal dominującą komponentem. I nie chodzi tu o żadną przenośnię, ale zupełnie dosłownie brzmiący klawesyn czy barokowe organy. Co więcej, również wizerunek muzyków jest komplementarny wobec muzyki, bo panowie - i gościnnie występująca pani - ubierają się jak przystało na przedstawicieli francuskiego dworu z czasów Ludwika XIV. Nie napiszę, że jak w Rzeczpospolitej, bo jednak stroje sarmackie wyglądały nieco inaczej.
Jak pisze sam zespół, pomysł założenia Salvezzy zaistniał dzięki powstaniu "wieczorków barokowych" w łódzkim klubie DOM. Przedstawianie publiczności kompozytorów i muzyki barokowej nie wystarczyło i zainteresowani postanowili stworzyć własną muzykę. Tak powstała Salvezza. I to rzeczywiście w muzyce grupy słychać. Rzecz jasna nie mamy tutaj do czynienia dokładnie z muzyką w stylu klawesynowych kompozycji Jana Sebastiana Bacha, bo oprócz klawiszowych popisów Grzegorza Fajngolda, mamy również punkujący śpiew wokalisty Salvezzy, sporo rockowego brudu i ogólną postpunkową otoczkę Salvezzy. Patos miesza się tutaj z punkową niedbałością a klawisze Fajngolda prowadzą od muzyki klawesynowej charakterystycznej dla Bacha czy Scarlattiego do syntezatorowych chwytów właściwych dla postpunkowo-kraftwerkowej elektroniki. Proporcje między tymi elementami tworzą zaskakującą i nowatorską całość. Jest tutaj trochę potknięć, mielizn i fragmentów, które zbyt spłaszczają przyjętą koncepcję. Mimo wszystko do muzyki chce się wracać. A zespół przymierza się do wydania drugiej płyty, która podobno jest już gotowa. Czekam z ciekawością. [8/10]
Andrzej Korasiewicz
04.11.2023 r.