Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Tubeway Army - Tubeway Army

Tubeway Army - Tubeway Army
1978 Beggars Banquet

1. Listen To The Sirens    3:06
2. My Shadow In Vain    2:59
3. The Life Machine    2:46
4. Friends    2:31
5. Something's In The House    4:15
6. Every Day I Die    2:25
7. Steel And You    4:45
8. My Love Is A Liquid    3:33
9. Are You Real    3:26
10. The Dream Police    3:39
11. Jo The Waiter    2:41
12. Zero Bars (Mr. Smith)    3:11

Tubeway Army to w praktyce Gary Numan, ojciec elektronicznej muzyki wyrosłej z punk rocka. Po latach przeistoczył się w guru industrialu, nowej fali czy też zwykłego electro. Na debiutanckim krążku Tubeway Army - drugim było „Replicas” wydane rok później - Numan tworzy nową jakość, mieszając ciężkie, syntezatorowe brzmnienie spod znaku Kraftwerk z najczystszym punkiem. To się Numanowi udało w stu procentach. A „Tubeway Army” nie należy traktować jedynie jako ciekawostki, ale jako świadectwo ogromnego talentu 18 letniego wówczas Garego.

Ogromną rolę odgrywa tu wokal. Zimny, beznamiętny, suchy, jakby odarty ze wszystkich uczuć. Numan w bardzo szczególny sposób frazuje i wymawia niektóre zdania, już  chyba wtedy wpadł na pomysł, który zrealizował na „Replicas” – stworzył robota, którym jest on sam, czekającego aż skończą mu się baterie. Słuchając „Listen To The Sirens” czy „The Life Machine” słyszymy właśnie pustego robota, który zagubił się w świecie i potrzebuje zwykłych ludzkich uczuć. Muzyka to przede wszystkim połączenie jednostajnego, nowofalowego basu, z najprostszymi punkowymi riffami i pulsującym syntezatorem, jak jest choćby  w „Something’s In The House”. Prawdziwym majstersztykiem jest jednak „My Love Is A Liquid” - punkowy bas, senny wokal i drażniące klawisze. Podobnie jest w „Zero Bars”, który idealnie pokazuje w jakim kierunku podąży Numan – czysto syntezatorowy motyw, jedynie bębny wydają się „żyć”, bo nawet śpiewający Gary wydaje się być jakiś nieobecny, obcy.

„Tubeway Army” to beznamiętna, obca, chłodna płyta. Czasem można odnieść wrażenie, że sam autor był kompletnie znudzony jej nagrywaniem. Ale to właśnie świadczy o jej wielkości. [10/10]

Mateusz Rękawek
06.11.2005 r.