Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Queens of the Stone Age - Lullabies To Paralyse

Queens of the Stone Age - Lullabies To Paralyse
2005 Interscope

1. This Lullaby    1:23
2. Medication    1:54
3. Everybody Knows That You Are Insane    4:14
4. Tangled Up In Plaid    4:13
5. Burn The Witch    3:35
6. In My Head    4:01
7. Little Sister    2:54
8. I Never Came    4:48
9. Someone's In The Wolf    7:16
10. The Blood Is Love    6:38
11. Skin On Skin    3:43
12. Broken Box    3:00
13. "You Got A Killer Scene There Man..."    4:58
14. Long Slow Goodbye    6:54 
15. Like A Drug    3:16

Kołysanki dla sparaliżowanych - nieprzypadkowo taki właśnie tytuł nosi nowa płyta królów stoner rocka. Z drugiej strony, trudno jednak w jakikolwiek sposób zaszufladkować ten zespół, bo muzyka, jaka znalazła się na owym krążku nie przypomina niczego, co dane nam było do tej pory usłyszeć. QOTSA porusza się po ciemnych stronach naszego życia, jednocześnie serwując dużą dawkę ukrytego humoru i sarkazmu. Nie boją się nawet szydzić z samych siebie. Ale po kolei. Co świadczy o ogromnym potencjale tego albumu? Ano proszę państwa to, że po przesłuchaniu jesteśmy wbici w fotel i nie wiemy czy to wszystko żart, czy może smutek i nostalgia. Innymi słowy, muzyka zmusza do zastanowienia i postawienia pytania „o co chodzi”. Mamy zatem do czynienia z wielką zagadką. Autor większości materiału, Joshua Homme, żongluje swoją muzyką nadając jej podwójne dno. Trudno się nie uśmiechać słysząc melodyjne, proste i chwytliwe zagrywki ("Broken Box", "Burn The Witch"). Po chwili jednak mina rzednie, ponieważ odkrywamy w tej wesołej muzyce nutę niepokoju, frustracji i psychodeli. Wyobraźmy sobie taki oto obrazek: słoneczne popołudnie, lunapark, wesoła karuzela a pośrodku małe dziecko z siekierą pod pachą ("Someone's In The Wolf"). „Lullabies to Paralize” pokazuje, że muzyka może być jednocześnie piękna, ale i niebezpieczna. Oby więcej takiej na rynku, jednak obawiam się, że na inne tak oryginalne i doskonałe dzieła będziemy musieli czekać jeszcze bardzo długo. Brawa należą się producentowi „Kołysanek”. Na płycie nie ma ani jednego fałszu, wszystko dopracowane jest w najmniejszym szczególe co jednak wcale nie oznacza, że nie znajdziemy tu brudu i wściekłości. Te owszem są, ale polane słodkim owocowym syropem. [9/10]

Mateusz Karaluch Rękawek
06.11.2005 r.