Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Twilight Sad, The - Fourteen Autumns & Fifteen Winters

The Twilight Sad - Fourteen Autumns & Fifteen Winters
2007 Fat Cat

1. Cold Days From the Birdhouse
2. That Summer, At Home I Had Become the Invisible Boy 
3. Walking For Two Hours
4. Last Year's Rain Didn't Fall Quite So Hard 
5. Medley: Talking With Fireworks/Here, It Never Snowed
6. Mapped By What Surrounded Them 
7. And She Would Darken the Memory 
8. I'm Taking the Train Home
9. Fourteen Autumns And Fifteen Winters

Pochodzą ze Szkocji. Dobrze wiedzą, czego chcą od muzyki i gdzie szukać najlepszego dla niej ujścia. Na wskroś autentyczni i melancholijnie gryzący sumienia. Pozostać po przesłuchaniu z takimi siniakami na duszy to najczystsza przyjemność.

W pierwszej chwili "Cold Days From the Birdhouse" zapowiada liryczne, pełne onirycznych uniesień spotkanie. Dwie i pół minuty później ów spokój zostaje już zakłócony i w przestrzeń wdziera się gitarowy rumor. James Graham podnosi głos, po czasie znów robi się łagodniej, przy uchu przygrywa harmonia, choć nie można powiedzieć, że wraz z tym opadają emocje. Taka jest ta płyta, przez osiem kolejnych numerów. Podczas przesłuchań czekają nas jeszcze próby wychwycenia niektórych niezrozumiałych słów frontmana. Posłuchajcie jego akcentowanego „r” i przyzwyczajcie się, bo od dziś ten akcent będzie was przyjemnie prześladował.

Jeśli pierwsze nagranie płyty nie zaintryguje do tego stopnia, że z wilgotnymi ustami będzie się czekało na dalsze, może pojawić się kłopot z odbiorem całości. Krążek Twilight Sad, poza "Last year’s rain didn’t fall quite so hard" i zamykającym całość, instrumentalnym "Fourteen Autumns And Fifteen Winters", zbudowany jest bowiem na podobnym szkielecie: nigdy nie wiemy, kiedy budowane napięcie nagle eksploduje i na powrót się wyciszy. Czasem, jak w ostro rozpoczynającym się "Talking With Fireworks/Here it never snowed", mroczny, transowy walczyk okaże się doprawiony orkiestrowym zgiełkiem na sali pełnej zabójczych par.

Niewiele jest krążków, których zawartość tak świetnie się komponuje. Jeśli jest to koncept album, wyraża się wyłącznie we wszechobecnej tęsknocie i zestawionych ze sobą obaw. Na wstępie "And your red sky at night won’t follow me", dalej frapujące „the kids are on fire in the bedroom” w "That Summer At Home I Had Become The Invisible Boy". Kiedy Graham wykrzykuje swój żal, a wtóruje mu wyraźna harmonia, nie sposób nie zajrzeć z trwogi pod łóżko. „These walls are filled with blade” powtarzane w "Mapped by What Surrounded Them" także wprowadza w stan gorączkowej niepewności. Posłuchajcie "And she would darken the memory of youth", bliskiego dokonaniom Interpol i nie pozwólcie tak łatwo zmylić się, że już to gdzieś słyszeliście. Najtrudniej podnieść się po "Walking For Two Hours". Kiedy powtarzane „Why do they come when you’re always raining?” i wyjąca harmonia wzmacniają lament, nie sposób nie zagryźć warg przy „because you’re so far from home and you’re wailing”...

Jest w ich muzyce zimna psychodelia uzupełniona folkowymi wstawkami. Są cieniutkie źdźbła rocka progresywnego, z uzupełniającą gitary harmonią. Jest ciężar najlepszego alternatywnego rocka, zagranego melodyjnie i z niewiarygodną wręcz swobodą. Wszystko tworzy zbiór jednych z najbardziej niespokojnych i niepokojących nagrań, jakie tego roku wydał świat. Teksty doskonale harmonizują tu z muzyką. Przygnębiająco piękne i oszczędne. Uderzają terapeutycznie chybione ne(u)oromantyczne pioruny. Jest w tym wszystkim zamknięta szczególnie głośna intymność.
Objawienie roku.

Darek Baran
18.06.2007 r.