Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Ultravox - Rage In Eden

Ultravox - Rage In Eden
1981 Chrysalis

1. The Voice    6:02
2. We Stand Alone    5:40
3. Rage In Eden    4:12
4. I Remember (Death In The Afternoon)    4:59
5. The Thin Wall    5:40
6. Stranger Within    7:27
7. Accent On Youth    4:45
8. The Ascent    2:19
9. Your Name (Has Slipped My Mind Again)    4:41

bonus CD 1997

10. I Never Wanted To Begin    3:32
11. Paths And Angles    4:20
12. I Never Wanted To Begin (Extended Version)    6:17

Przyznam, że kiedyś nie rozumiałem tej płyty i sporo czasu zajęło mi dotarcie do niej w pełni. W latach 80. na muzykę pop patrzyłem głównie przez pryzmat przebojów, a tych na "Rage In Eden" brakuje. Dlatego album, choć brzmieniowo podobał mi się, to brakowało mi tutaj wyraźnych hitów, dzięki którym płyta miałaby jakieś punkty zaczepienia. Muzyka na "Rage In Eden" jakby "przelatywała" i początkowo nie przykuwała mojej uwagi na dłużej. Dopiero z czasem, gdy album "Vienna" znałem już na pamięć a kolejne wydawnictwa Ultravox, mimo przebojów, jako całość okazały się nie tak intrygujące jak "Vienna", zacząłem częściej wracać do "Rage In Eden". Obecnie płyta, spośród wszystkich Ultravox, jest tą, do której wracam najchętniej. Muzyka na "Rage In Eden" nie porywa od razu, można się w niej rozsmakować tym silniej, im dłużej i intensywniej słucha się jej.

Sukces, który Ultravox odniósł dzięki albumowi "Vienna" dał możliwość pracy nad muzyką bez oglądania się na listy przebojów. Po raz trzeci producentem albumu został niemiecki producent Conny Plank. Materiał nagrano w jego studiu w Kolonii bez wcześniejszego stworzenia jakiegokolwiek szkicu muzyki. Warren Cann, Chris Cross, Billy Currie i Midge Ure wchodząc do studia Planka chcieli, by stało się ono niejako kolejnym instrumentem zespołu. Na pewno duży wkład w brzmienie albumu miał sam Plank. Zarówno "Vienna" jaki i "Rage In Eden" brzmią niemal jak kontynuacja poszukiwań, które Plank rozpoczął kiedyś z Kraftwerk, ale w bardziej popowym wymiarze.

Album rozpoczyna się niepozornie, od najbardziej optymistycznego w tonacji utworu "The Voice", który był jednym z dwóch singli z "Rage In Eden". Nagranie rozjaśniają przestrzenne partie klawiszy, które je rozpoczynają a później wracają co jakiś czas oraz chóralne śpiewy, po których następują partie wokalne Midge Ure'a. Jednak i "The Voice" podszyty jest już melancholią. Można też w nim usłyszeć świdrujące partie syntezatorów. Na właściwy kierunek czym jest "Rage in Eden" naprowadza jednak dopiero "We Stand Alone". Od początku słyszymy kraftwerkowe pulsowanie syntezatora, mechaniczny beat perkusyjny i charakterystyczne dla Ultravox riffy gitarowe ubarwiające brzmienie. Muzyka wyraźnie nabiera mrocznych barw i w takiej tonacji utrzymuje się do końca płyty. 

Tytułowy "Rage In Eden" rozpoczyna się od twardego pulsowania basowego syntezatora. Tempo utworu nie jest szybkie a na koniec dźwięki rozmywają się i niezauważalnie przechodzą w kolejny utwór pt. "I Remember (Death In The Afternoon)". Od tego momentu staje się jasne, że album "Rage In Eden" jest czymś więcej niż tylko zbiorem utworów. "I Remember (Death In The Afternoon)" kończy wyraźna przerwa i po niej wybrzmiewa singlowy "The Thin Wall" z mechanicznym rytmem automatu perkusyjnego i pulsującym syntezatorem. Od kolejnego nagrania, ponad siedmiominutowego "Stranger Within", album przekształca się już wyraźnie w postkraftwerkową suitę. Mechaniczny rytm automatu staje się wolniejszy, bardziej miarowy i transowy. Pulsujący basowy syntezator wspomagany jest w tle przestrzennymi partiami klawiszy i elektrycznymi smykami. Kolejne nagranie pt. "Accent On Youth", choć rozpoczyna się po wyciszeniu poprzedniego, jest jego kontynuacją w zakresie rytmiki. "The Ascent" jest już prostym przedłużeniem "Accent On Youth", podobnie jak kończący album "Your Name (Has Slipped My Mind Again)". Wszystkie trzy tworzą rodzaj monumentalnej suity. Przestrzenne klawisze rozmawiają tutaj z elektrycznymi smykami, a nad wszystkim góruje mechaniczny beat automatu perkusyjnego, który w "Your Name (Has Slipped My Mind Again)" zostaje zamieniony w pojedyncze uderzenia perkusji. Płyta kończy się ładnymi, fortepianowymi partiami klawiszy i łagodniejszym, wręcz tęsknym śpiewem Midge Ure'a.

Wersja CD została w latach 90. uzupełniona o "I Never Wanted to Begin", który jest stroną B singla "The Thin Wall". Utwór nie odbiega jakością od tych, które znalazły się na "Rage In Eden". Drugim bonusem jest "Paths and Angles", stanowiący stronę B singla "The Voice", śpiewany przez Warrena Canna, a trzecim wydłużona wersja "I Never Wanted To Begin". Warto też wspomnieć o najbardziej obszernej reedycji płyty z 2022 roku. Znalazło się na niej wiele innych bonusów, m.in. kilka nagrań live z koncertu w Crystal Palace w 1981 roku, wstępna wersja płyty przed ostateczną obróbką nagrana pierwotnie jako "Cassette Rehearsals" a także cały koncert z Hammersmith z 1981 roku. Na wydawnictwie znajdziemy też nowy miks płyty wykonany przez Stevena Wilsona, w tym także w wersji 5.1 dla miłośników dźwięku przestrzennego, który można podziwiać w jakości znanej z kina domowego. Wszystko to ukazało się w wydaniu "deluxe" na pięciu płytach CD i krążku DVD. Jest też wersja winylowa na dwóch podwójnych longplayach, na których Chrysalis pomieściło oryginalny miks "Rage In Eden" wraz z dodatkami oraz koncert "Hammersmith 1981". Piękne, choć nie tanie wydanie, ale jeśli ktoś ma możliwości finansowe, to warto.

"Rage In Eden" to świetny kawałek przestrzennego, monumentalnego synth popu, choć nie jest tak wprost oczywisty jak poprzednik. "Vienna" od razu wchodziła do głowy nie wymagając większego skupienia. Niemal natychmiast było wiadomo, że mamy do czynienia z arcydziełem muzyki pop. "Rage In Eden" potrzebuje większej uwagi, ale gdy ją otrzyma, odkrywa wiele smaczków początkowo niezauważalnych. Podążanie za kolejnymi utworami umożliwia wejście w klimat, który płyta oferuje jako całość. Album jest mroczniejszy niż "Vienna", ale bardziej spójny i intrygujący. Obok "Vienna" to najlepsza płyta Ultravox. Mimo wszystko album "Vienna" nadal cenię wyżej. [9.5/10]

Andrzej Korasiewicz
19.03.2024 r.