Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Yazoo - Upstairs At Eric's

Yazoo - Upstairs At Eric's
1982 Mute

1. Don't Go    3:12
2. Too Pieces    3:15
3. Bad Connection    3:21
4. I Before E Except After C    4:42
5. Midnight    4:23
6. In My Room    3:53
7. Only You    3:15
8. Goodbye '70's    2:37
9. Tuesday    3:21
10. Winter Kills    4:05
11. Bring Your Love Down (Didn't I)    4:41

Yazoo to zespół, który powstał niemal z przypadku. Mimo zaledwie osiemnastu miesięcy istnienia zapisał się złotymi zgłoskami w historii synth-popu, okazując się formacją wpływową dla całej muzyki elektronicznej. Niezwykłe połączenie prostych, syntezatorowych melodii Vince'a Clarke'a i brudnego, drapieżnego, bluesowo-soulowego głosu Alison Moyet dało niesamowoty efekt, który do dzisiaj robi wrażenie.

Duet powstał pod koniec 1981 roku po tym, jak Clarke odpowiedział na ogłoszenie Alison Moyet, która szukała możliwości wykorzystania swojego talentu wokalnego. Clarke, który właśnie opuścił Depeche Mode, nie chciał zakładać nowej formacji. Miał kilka pomysłów na nowe utwory i szukał wokalisty, który je zrealizuje. Traf padł na Alison Moyet, która mieszkała w tej samej miejscowości - Basildon. Alison i Vince nie znali się wcześniej dobrze, choć uczęszczali do tej samej szkoły muzycznej. Moyet o wiele lepiej znała jednak Martina Gore'a i Andy Fletchera, z którymi chodziła do tej samej klasy w szkole średniej. Moyet postrzegała Clarke'a jako odludka i była zdziwiona tym, że odpowiedział na jej ogłoszenie. Te wzajemne relacje, które występowały od początku istnienia Yazoo, wpłynęły na dalsze losy duetu. 

Moyet wcześniej występowała w lokalnych zespołach punkowych oraz pub rockowych, lubiła też muzykę bluesową, za którą Clarke nie przepadał. Niewiele ich ze sobą łączyło, mimo tej samej miejscowości, w której się wychowywali i wspólnych znajomych. A jednak zaczęli ze sobą pracować. Na ogłoszenie Moyet nie odpowiedział nikt poza Vincem, a Clarke też nie miał innych pomysłów na pozyskanie wokalisty do swojego nowego projektu. Oboje spróbowali więc grać razem. Zaczęło się od wykonania utworu "Only You", który Clarke na pożegnanie chciał początkwo oddać kolegom z Depeche Mode, ale ci odrzucili utwór. Nagranie wykorzystał więc Clarke, by przekonać Daniela Millera do dalszego wydawania swojej muzyki w Mute Records. 

Początkowo "Only You" nie przekonało Millera, ale mimo wszystko poprosił o nagranie drugiego utworu na stronę B singla, który zamierzał wydać. Nazwę Yazoo zaproponowała Moyet, który chciała w ten sposób podkreślić swoje zainteresowania bluesem. Yazoo Records to nazwa bluesowej wytwórni amerykańskiej z lat 60. Z nazwą Yazoo duet miał później problemy w USA, bo istniał tam inny zespół o takiej nazwie. Dlatego w Ameryce Północnej Yazoo znane było jako Yaz.

Singiel „Only You” okazał się strzałem w dziesiątkę. Utwór został wydany w Wielkiej Brytanii w marcu 1982 roku i dotarł do drugiego miejsca brytyjskiej listy przebojów. Takiego sukcesu Clarke nie osiągnął nawet z Depeche Mode. Zresztą Depeche Mode bez Clarke'a też nigdy nie miał tak wysoko notowanego utworu w Wielkiej Brytanii. To przekonało zarówno wytwórnię, jak i duet, że trzeba wydać płytę. W ten sposób narodził  się debiutancki album Yazoo pt. "Upstairs At Eric's".

Vince Clarke miał kilka luźnych pomysłów na utwory, ale duet wszedł do studia Blackwing Studios w południowo-wschodnim Londynie bez dokładnego planu i harmonogramu pracy. W tym właśnie studiu Clarke nagrał rok wcześniej album "Speak & Spell" z Depeche Mode [czytaj recenzję >>]  i to był jedyny powód, dla którego Yazoo tam nagrywało. Clarke nie znał innego miejsca a chciał poruszać się w studiu, które zna. Niestety, okazało się, że w tym czasie studio było zarezerwowane w ciągu dnia przez Fada Gadgeta. Dlatego album Yazoo powstawł w nocy i wczesnym rankiem. Ponieważ Daniel Miller był zajęty innymi sprawami, za produkcję płyty wziął się właściel studia Eric Radcliffe.

Te wszystkie perypetie i przypadki nie przeszkodziły Yazoo w nagraniu świetnego zbioru utworów, które łączyły w sobie gorący i ekspresyjny wokal Moyet z syntezatorową instrumentacją Clarke'a. Jeszcze przed wydaniem albumu, który ukazał się w sierpniu 1982 roku, grupa wydała w lipcu drugi singiel pt. „Don't Go”. On także dotarł do pierwszej trójki brytyjskiej listy przebojów. Szykował się wielki sukces, który "Upstairs At Eric's" rzeczywiście osiągnął. Płyta zdobyła w Wielkiej Brytanii platynę za sprzedaż krążka w ilości ponad trzystu tysięcy egzmplarzy.

Album rozpoczyna się od singlowego "Don't Go", które już na wstępie rozbija bank. Zadziorne, energiczne akordy syntezatorowe, dynamiczny, miarowy bit automatu perkusyjnego i drapieżny, niemal punkowy wokal Moyet z krzyczącym "Don't Go" w refrenie - to wszystko robi niesamowite wrażenie. Utwór nadaje się i do tańca, i do nucenia, a jakby ktoś chciał to i pogo da się wykręcić. Przy tym ma w sobie lekkość. 

"Too Pieces" to lżejszy, wolniejszy, ale prosty synth-pop, niemal "new romantic". Alison Moyet śpiewa tutaj łagodniej i bardziej miękko, choć chwilami niektóre partie "wyciąga" wysoko. Utwór to przede wszystkim popis wokalnych możliwości Moyet, bo sama kompozycja autorstwa Clarke'a jest raczej dosyć przeciętna. "Bad Connection" jest bardziej energetyczny, ale na kompozycję znowu składa się prosty podkład syntezatorowy,  automat perkusyjny i wspaniały głos Moyet. To dzięki niemu utwór nabiera barw i charakteru. Po nim następuje eksperymentalna zabawa z głosami pt. "I Before E Except After C", która najlepiej pokazuje, w jak bardzo swobodny i nieplanowy sposób powstawała płyta. W utworze Clarke czyta instrukcję obsługi jednego z elementów wyposażenia studyjnego a Moyet i matka producenta Erica Radcliffe’a komentują w tle, powstrzymując się od śmiechu. To wszystko jest pocięte i przetworzone oraz wzbogacone o efekty syntezatorowe. 

"Midnight" to kompozycja Alison Moyet. Choć wokalistka za wszelką cenę stara się nadać jej soulowo-bluesowy charakter, to lekka, błaha, syntezatorowa instrumentacja Clarke'a sprawia, że słyszymy kolejny typowy, prosty synth-pop z nadającym mu cech wyjątkowości wokalem Alison Moyet. "In My Room" to znowu zabawa z pociętym głosem Vince'a, który uzpełnia śpiew Alison Moyet. W podkładzie jest rwany puls syntezatora basowego i nierównomierny bit automatu perkusyjnego. Zmienne tempo utworu wyróżnia go na tle innych z płyty i wprowadza urozmaicenie albumu. Dalej jest singlowa ballada "Only You", której nigdy nie lubiłem, bo według mnie jest zbyt łzawa i przesłodzona. Nigdy też nie wydawała mi się szczególnie chwytliwa. Ale "de gustibus non est disputandum". Nagranie było hitem.

Pod koniec albumu następuje seria kompozycji Alison Moyet. "Goodbye 70's" to jeden z lepszych utworów na płycie. Świetną instrumentację przygotował Vince Clarke. Składa się na nią miarowy bit automatu perkusyjnego, pulsujący syntezator basowy, twardsze akordy syntezatorowe oraz uzupełniające dźwięki syntetyczne w tle. Do tego dochodzi wyrazisty, chwytliwy wokal Moyet, która śpiewa o niespełnionych nadziejach związanych z rozwojem sceny punkowej lat 70.

"Tuesday" jest kompozycją Clarke'a, która stanowi piękny, wolniejszy, balladowy kontrapunkt dla wcześniejszego dynamizmu "Goodbye 70's". Jescze wspanialej robi się dzięki posągowemu, fortepianowemu utworowi Alison Moyet pt. "Winter Kills". To oszczędne pod względem instrumentalnym nagranie, ze wspaniałym, przeważnie delikatnym, ale chwilami również mocniejszym wokalem Moyet wyraźnie wyróżnia się na tle przeważnie prostych, synth-popowych utworów z "Upstairs At Eric's". Moim zdaniem to jeden z najpiękniejszych utworów Moyet w ogóle. Album kończy dynamiczny, przebojowy, syntezatorowy "Bring Your Love Down (Didn't I)", również autorstwa Moyet. Można powiedzieć, że płyta kończy się tak, jak się zaczęła. Dynamicznie i "z kopem".

"Upstairs At Eric's" to nadal świetna muzyka. Przypadek zetknął ze sobą dwie osobowości z innych światów - muzycznych i mentalnych. Dzięki temu powstała płyta, która stała się synth-popowym klaskiem i której do dzisiaj słucha się z przyjemnością. Z perspektywy czasu, muzyka Yazoo jeszcze zyskała a obie płyty formacji, wraz z debiutem Depeche Mode, to moim zdaniem najlepsze dokonania Vince'a Clarke'a. Z Erasure kręcił się później jedynie wokół pomysłów i schematów, które wypracował na "Speak & Spell" [czytaj recenzję >>] . Dzięki współpracy z Alison Moyet w Yazoo prosta, syntezatorowa muzyka Clarke'a zyskała inny wymiar. [9/10]

Andrzej Korasiewicz
10.05.2024 r.