A Flock of Seagulls - Some Dreams
2024 August Day
1. Some Dreams 4:48
2. Him 4:33
3. Castles In The Sky 4:27
4. Lovers And Strangers 5:42
5. You're A Fool 6:35
6. All To You 4:16
7. Valley Of The Broken Dreams 4:32
8. We Want It Back Again 4:48
9. Got To Get To You 5:15
10. Perfect 3:42
A Flock of Seagulls nie należał w Polsce lat 80. do najpopularniejszych zespołów, mimo że ukazał się wtedy nakładem Tonpressu singiel z utworami "Wishing (If I Had A Photograph Of You)" i "I Ran". Fragment tego drugiego nagrania został też użyty jako czołówka Studia S-13, audycji emitowanej w Programie Pierwszym Polskiego Radia od 1970 roku, podczas której łączono się za stadionami, na których rozgrywane były mecze piłkarskiej ekstraklasy. Mimo tego, że był potencjał dla większej rozpoznawalności zespołu w Polsce, tak się nie stało. Na Liście przebojów Programu Trzeciego, która wyznaczała wówczas trendy popularności, znalazły się tylko dwa utwory: "Wishing (If I Had a Photograph of You)" (w 1983 roku dotarł do 13. miejsca listy) oraz "The More You Live, the More You Love" (w 1984 roku osiągnął 19. pozycję listy). Żaden inny utwór zespołu nie trafił na listę. Nie przypominam sobie również większego zainteresowania grupą przez prezenterów radiowych. Tomasz Beksiński, propagator takiej stylistyki w latach 80., w swoich "Romantykach Muzyki Rockowej", audycji dedykowanej brzmieniom "new wave", "new romantic" i "synthpop", grupę zaprezentował tylko raz. W 1987 roku zagrał debiutancką płytę zespołu "A Flock Of Seagulls" z 1982 roku.
A jednak to właśnie A Flock of Seagulls stał się jednym z tych zespołów, który najlepiej zniósł próbę czasu. Już w latach 90. dosyć niespodziewanie formacja stała się bohaterem cytatu z filmu "Pulp Fiction". Pamiętana była też charakterystyczna fryzura lidera formacji Mike'a Score'a. Później ich muzyka zaczęła być dostrzegana na początku XXI wieku, kiedy miał miejsce renesans zainteresowania latami 80. i grupami zarówno synthpopowymi, jak i nowofalowo-indierockowych. A Flock of Seagulls łączył w sobie obie stylistyki. Ich miękka i syntezatorowa muzyka, nasycona brzmieniami gitarowymi a także pewną charakterystyczną dla indie rocka beznamiętnością a nawet monotonią, stała się ciekawa i interesująca. Poza kilkoma największymi przebojami A Flock of Seagulls nigdy nie błyszczał łatwym, prostym popem i banalnymi hitami. To wzbudzało zainteresowanie nowej publiczności wychowanej w innych czasach, ale zerkającej w stronę lat 80. Paradoksalnie, to co spowodowało, że grupa nie zrobiła w latach 80. wielkiej kariery w świecie muzyki pop, przyczyniło się do zwiększenia szacunku wobec grupy po latach. Dodać też trzeba nietypową pozycję A Flock of Seagulls w USA, czego pokłosiem był wspomniany cytat w "Pulp Fiction". Choć zespół funkcjonował w USA raczej w kategoriach "grupy jednego przeboju", to w istocie na liście Billboardu sukces odniosły dwa hity: "Wishing (If I Had A Photograph Of You)" i "I Ran". Oba dotarły do 3. miejsca listy najlepiej sprzedających się singli. W latach 80. w USA nie zaistniał ani Ultravox, ani Visage czy wiele innych brytyjskich grup synth-pop, a zapamiętany został właśnie A Flock of Seagulls.
Mimo tych oznak zainteresowania zespołem, grupa pod wodzą Mike'a Score'a wegetowała na obrzeżach show-biznesu od końca lat 80. - po rozpadzie w 1986 roku i wznowieniu działalności w 1988 roku już jako jego całkowicie "prywatny" projekt. Od tamtego czasu ukazała się tylko jedna płyta z premierowym materiałem pt. "The Light at the End of the World" w 1995 roku, która nie odniosła sukcesu komercyjnego, nie została też dobrze przyjęta przez krytykę. Score zmieniał skład, zawieszał działalność, próbował kariery solowej, ale kończyło się to za każdym razem marazmem. Coś się zaczęło zmieniać kilka lat temu, kiedy zebrał się oryginalny skład A Flock of Seagulls i w tym gronie nagrano album "Ascension", który ukazał się w 2018 roku. To nie był premierowy materiał, ale stare kompozycje nagrane w aranżacji z Prague Philharmonic Orchestra. Mimo tego płyta zebrała dobre recenzje i spodobała się słuchaczom. Grupa poszła za ciosem i w 2021 roku ukazał się kolejny album w tym duchu pt. "String Theory", tym razem nagrany ze Slovenian Symphonic Film Orchestra. Wcześniej, w 2019 roku ukazało się jeszcze wydawnictwo "Inflight (The Extended Essentials)", zawierające nowe miksy starych utworów. Aktywność wydawnicza była całkiem spora, ale wszystko było "odgrzewanymi kotletami". Przyjemnie się tego słuchało, ale gdzie nowy materiał?
Gdy wydawało się, że A Flock of Seagulls nie są w stanie nagrać już nic nowego, niespodziewanie w sierpniu 2024 roku zespół zapowiedział album z nowymi piosenkami. Wydany został też singiel "Some Dreams", który go zapowiadał. Nagranie narobiło wielkiego apetytu, ale nadal można było powątpiewać czy nowa płyta w ogóle powstanie. Zespół dosyć mętnie informował, że album ukaże się na początku 2025 roku. Gdy już zwątpiłem, że to nastąpi, po raz kolejny grupa zaskoczyła pod koniec listopada drugim singlem pt. "Him" oraz informacją, że płyta ukaże się 13.12.2024 r. Data symboliczna, ale tylko z polskiego punktu widzenia, dla Brytyjczyków pewnie nic nie znaczy. Mimo to przecierałem oczy ze zdumienia, bo początkowo była mowa o płycie w 2025 roku, w dodatku w grudniu w ogóle mało co się ukazuje na rynku premier. Ale wszystko stało się zgodnie z zapowiedziami zespołu! Dokładnie 13 grudnia w serwisach streamingowych pojawił się oczekiwany album "Some Dreams". Grupa przez swoją stronę internetową sprzedaje też nośnik fizyczny wydawnictwa i to w wersji 4 CD, gdzie na pozostałych trzech dyskach znajdziemy wersje instrumentalne oraz remiksy.
Wydanie płyty po 29 latach przerwy, w dodatku przez zespół, który nie ma statusu kultowego, mogło oznaczać wszystko. Płytę bardzo złą i nudną, albo wybitną, która otwiera przed zespołem nowe horyzonty. Wyszło ani tak, ani tak a raczej coś pomiędzy. "Some Dreams" nie jest na pewno płytą wybitną, ale nie jest też albumem złym. W międzyczasie z A Flock Of Seagulls wypadli pozostali członkowie oryginalnego składu zespołu i Mike Score działa od kilku lat z nowym zestawem muzyków. Mimo wszystko brzmienie na "Some Dreams" nie odstaje zbytnio od tego, co grupa robiła w latach 80. Nadal otrzymujemy melodyjny synth pop ubarwiony gitarowymi zagrywkami rytmicznymi, a czasami bardziej wyrazistymi riffami.
Album rozpoczynają dwa udane single "Some Dreams" i "Him". Następnie mamy balladowy, o nieco folkowym zabarwieniu "Castles In The Sky", moim zdaniem odstający trochę od oczekiwanego brzmienia, zbyt łzawy i nie pasujący do płyty. Czwarty "Lovers And Strangers" rozpoczyna się jednak od pulsującej elektroniki, która dobrze wprowadza w nastrój i nadaje odpowiedni nerw rytmiczny nagraniu, które zyskuje kolorytu dzięki płynącej melodii granej na gitarze. Bardzo podoba mi się klimatyczny "You're A Fool", w którym barwę maluje ponownie brzmienie gitary, a przestrzenne klawisze i melancholijny, zamglony wokal Score'a z chwytliwym refrenem, w którym wybrzmiewa tytułowe "You're A Fool" przyciągają uwagę. "All To You" to udany, choć nie wyróżniający się szczególnie utwór w stylu A Flock of Seagulls - gitara, miarowa perkusja i syntetyczne tła. Utwór ma wydźwięk indie rockowy. "Valley Of The Broken Dreams" to utwór najbardziej "ubitowiony", taneczny i z wyraźnie zaznaczonym rytmem oraz wyrazistymi syntezatorami, choć utrzymywanymi w tle. Śpiew Score'a, choć nadal nie jest nazbyt narzucający się, to jak na niego jest bardziej dynamiczny. Ogólnie - utwór na dyskotekę. Kolejne nagrania: "We Want It Back Again", "Got To Get To You" i "Perfect" to już bardziej zrównoważone i typowe nagrania A Flock Of Seagulls. W "We Want It Back Again" zastosowano głos przepuszczony przez jakiś filtr (autotune?), co można oceniać różnie. Moim zdaniem rozwiązanie średnie, choć nieco urozmaicające monotonię wokalną Score'a. Na nagraniu słychać też dęciaki wplecione do aranżacji. "Got To Get To You" pasuje mi na następny singiel, bo słyszymy tutaj chwytliwy refren z tytułowym "Got To Get To You", wyrazisty, choć niezbyt szybki rytm i tradycyjną paletę barw instrumentalną od gitary rytmicznej, przez cięższe riffy schowane w tle, po przestrzenne syntezatory. Score śpiewa tutaj nawet z większym zaangażowaniem. Jeśli nie "Got To Get To You" jako następny singiel, to stawiam na "Perfect", który kończy album. Tym razem Score śpiewa delikatniej, ale w sposób bardziej zaangażowany i nie tak manieryczny i zblazowany jak zwykle. Muzyka płynie spokojnie przy wykorzystaniu wszystkich charakterystycznych motywów instrumentalnych grupy.
"Some Dreams" to udany powrót, choć trudno uznać płytę za wielką. Na pewno przypadnie do gustu miłośnikom "ejtisów", bo album w całości opiera się na brzmieniach, które mogłyby spokojnie powstać w tamtych czasach. Muzyka nie brzmi jednak archaicznie, bo i stare płyty A Flock of Seagulls dobrze wypadają współcześnie. Album może być rozczarowaniem jednak dla bardziej "alternatywnie" zorientowanych słuchaczy, bo na płycie próżno szukać dźwięków bardziej chropawych i "zaangażowanych". Płyta ma dwa momenty, które rozbijają spójność stylistyczną albumu - pseudo-folkowy "Castles In The Sky" i pseudo-dyskotekowy "Valley Of The Broken Dreams". Choć tytułowy utwór "Some Dreams" to również numer dynamiczny i o sporym potencjale tanecznym, to jednak "Valley Of The Broken Dreams" przebija tę ofertę. Być może właśnie przez te dwa nagrania, album wydaje mi się nie tak spójny, jak mógłby być. Szczególnie "Castles In The Sky" niezbyt przekonuje mnie. Mimo wszystko płyty słucham od ponad tygodnia z przyjemnością i będę do niej co jakiś czas wracać. [8/10]
Andrzej Korasiewicz
22.12.2024 r.