Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Anything Box - Peace

Anything Box - Peace
1990 Epic

1. Living In Oblivion    5:12
2. When We Lie    4:00
3. Kiss Of Love    4:57
4. Jubilation    4:59
5. Soul On Fire    4:58
6. Our Dreams    5:18
7. Carmen    4:55
8. Lady In Waiting    5:13
9. I Felt The Pain    5:32
10. Hypocrites    5:27
11. Just One Day    5:01
12. All These Days Undone    3:24

Oto kawałek starego, dobrego synth-popu, powstałego na przełomie epok. Lata 1989/90 to okres transformacji, nie tylko historycznej, ale także muzycznej. Królowie popu z poprzedniej, złotej dekady powoli przestawali się liczyć. Muzyka techniczna, elektroniczna królowała w tańczącym podziemiu, gdzie działy się cuda i rodziły nowe gatunki. Z kolei na powierzchni, odrodzony rock o nowym obliczu święcił wielkie, światowe triumfy. Grunt, że dla Anything Box, debiutującej trójki kreatywnych dusz o wyglądzie Cocteau Twins, owe dziwne okoliczności przyrody mogły oznaczać wszystko i nic. Jak pokazał czas, los dał im szansę w postaci kontraktu płytowego z Epic Records, oddanego, choć wąskiego grona wielbicieli i twórczą żywotność po dziś dzień.

Nie ma jednak co ukrywać, że to właśnie "Peace" było ich największym sukcesem, chociaż jest to w tym przypadku określenie na wyrost. Muzyka grupy zaistniała w głowach sympatyków elektronicznego popu, a twórczy zapał pozwolił na stworzenie naprawdę wiarygodnych, ciekawych kompozycji. Płyta do dziś brzmi lekko i przyjemnie, oczywiście w pozytywnym znaczeniu, a co najmniej dwa nagrania wręcz domagają się regularnych powrotów ("Hypocrits" i "I Felt The Pain"). Jednocześnie, pozostaje ona bardzo wyraźnie naznaczona specyficznym echem melancholii, jakie cechuje bodaj każde nagranie synth pop. W brzmieniu tego zespołu niewątpliwie panuje duch niepokornej młodości, szukający afirmacji swojej egzystencji i ujścia dla potrzeb twórczych. A wszystko to w oparach wrażliwości, radości, a jednocześnie z rozpuszczoną w powietrzu esencjonalną kroplą mroku. [6/10]

Jakub Oślak
27.07.2010 r.