Apoptygma Berzerk - Harmonizer
2002 - WEA
1. More Serotonin... Please 1:29
2. Suffer In Silence 5:52
3. Unicorn (Duet Version) 4:11
4. Until The End Of The World 5:52
5. Rollergirl 4:42
6. O.K. Amp - Let Me Out 9:50
7. Pikachu™ 3:45
8. Spindizzy 5:09
9. Detroit Tickets 7:19
10. Photoshop® Sucks 1:58
11. Something I Should Know 5:47
Przyszedł czas, by w końcu napisać coś o najnowszej płycie Apoptygmy. Zespół doskonale znany i dotąd przez wielu lubiany. Płyta "Harmonizer" została jednak przyjęta nawet przez najzagorzalszych starych fanów APB bardzo krytycznie. W istocie, Stefan Groth odszedł dosyć daleko od electro-industrialu, nagrywając płytę popową i taneczną. Niedawny koncert w Poznaniu - wnioskując na podstawie opinii uczestników - zadowolił jednak osoby nawet najbardziej krytycznie nastawione do "Harmonizera". APB słynie z tego, że na koncertach muzyka zagrana jest mocniej, bardziej zdecydowanie i dynamicznie. Koncert poznański składał się w dużej części właśnie z utworów pochodzących z "Harmonizera" i jeśli nawet ci najwięksi krytycy nowej płyty APB byli zadowoleni, to chyba nie może być ona aż tak zła, jak chcieliby tego jej przeciwnicy. Żeby wydobyć z muzyki coś, co na koncercie spotka się z aplauzem musi być z czego wydobywać...
Nowa płyta zaskakuje przede wszystkim brzmieniem. To nie jest ta Apoptygma, znana nawet z płyty "Welcome to the Earth". Pomimo złagodzenia brzmienia na poprzednim albumie, w stosunku do płyt z lat 90., nadal to była typowa Apoptygma. Tym razem Stefan Groth jeszcze bardziej dokręcił śrubę w kierunku brzmienia pop. To nie jest po prostu łagodniejsze brzmienie electro, ale nie zawaham się napisać, że "Harmonizer" przypomina brzmieniem niektóre produkcje dance, lansowane w oficjalnych mediach. Mimo wszystko jednak Stefan Groth różni się czymś od Scootera i ATB. "Harmonizer" jest płytą ambitniejszą od wymienionych, ciekawszą pod względem kompozycyjnym i bardziej urozmaiconą, pozostając przy tym płytą taneczną.
Co można powiedzieć o poszczególnych utworach? Już pierwszy pt. "Suffer In Silence" przygotowuje słuchacza na to, że będzie miał do czynienia z czymś nowym w przypadku APB. Później następuje jednak bardzo dobry numer pt. "Unicorn", w którym dodatkowo udziela sie wokalnie Claudia Brücken z Propagandy. To może być pewna zmyłka dla starych fanów, bo utwór zachowuje poziom "Welcom to the Earth". Następnie jest wielki hit - "Until the End of The World", który już od trzech tygodni okupuje pierwsze miejsce Deutsche Alternative Chart. I jest to niewątpliwie kompozycja udana, co muszą przyznać nawet najwięksi krytycy "Harmonizera". Na uwagę zasługuje numer dziewięć pt. "Detroit tickets". Jest to rodzaj niemal eksperymentalnego techno. Mocno transowy jest "Ok Amp-let me out", nieco kiczowaty "Rollergirl". Najgorszym numerem jest, moim zdaniem, kończący album "Something I Should Know". Tu już jest blisko Scootera, ale nic to. Całej płyty słucha się i tak w sumie dobrze. W kategorii szkolnej oceniam ten album na trzy plus/cztery mniej. Mimo wszystko wolę poziom "Welcome to the Earth". Możliwe, że na "Harmonizerze" Groth posunął się jednak nieco za daleko. Może następnym razem APB powróci do klasycznego stylu? Na razie jednak biore to, co jest, bo nie jest źle. A na pewno jest zaskakująco. [6.5/10]
Andrzej Korasiewicz
02.03.2002 r.