Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Arctic Monkeys - Whatever People Say I Am, That’s What I Am Not

Arctic Monkeys - Whatever People Say I Am, That’s What I Am Not
2006 Domino

1. The View From The Afternoon    3:38
2. I Bet You Look Good On The Dancefloor    2:54
3. Fake Tales Of San Francisco    2:58
4. Dancing Shoes    2:21
5. You Probably Couldn't See For The Lights But You Were Staring Straight At Me    2:11
6. Still Take You Home    2:54
7. Riot Van    2:15
8. Red Light Indicates Doors Are Secured    2:24
9. Mardy Bum    2:55
10. Perhaps Vampires Is A Bit Strong But...    4:29
11. When The Sun Goes Down    3:20
12. From The Ritz To The Rubble    3:13
13. A Certain Romance    5:31

Nigdy się jeszcze nie zdarzyło, bym zakochał się w jakiejś płycie a po przesłuchaniu po raz setny uznał ją za kompletne badziewie. Odwrotne sytuacje się jednak zdarzają i tak było z Arctic Monkeys. Pierwsze przesłuchanie – co za szmira! No i płyta powędrowała do specjalnej szuflady z rzeczami niechcianymi. Nieustanne katowanie klipu „I Bet You look Good On The Dancefloor” w MTV2 sprawiło, że zacząłem dostrzegać w tym kawałku to „coś” i szuflada otworzyła się sama. Zdanie, co do wartości tego krążka, zmieniłem dość szybko i jest to już raczej moja ostateczna wypowiedź w sprawie Małpek.

Szał, jaki ogarnął Wielką Brytanię na punkcie tego zespołu jest nieprawdopodobny. Setki tysięcy sprzedanych egzemplarzy w ciągu kilku tygodni, wyprzedana trasa itp. No i jeszcze jedna nieprawdopodobna rzecz – średnia wieku w tym zespole to jakieś 19 lat. Nieprawdopodobna, bo ostatnimi laty nie często zdarza się, by tak młodzi ludzie stworzyli tak dobrą muzykę. Tej na „Whatever People Say I Am, That’s What I Am Not
2006” nie brakuje, ale jest też kilka mankamentów.

Jeśli trzeba tę muzykę do czegoś porównać, to byłaby to twórczość nieodżałowanych The Strokes. Arctic Monkeys swoje inspiracje opierają nie na Joy Division czy Gang of Four, jak to robi większość ostatnio popularnych wykonawców z Wysp, ale na T.Rex, Lou Reedzie czy Davidzie Bowiem. Szybkie, ostre i zadziorne riffy są tu punktem wyjścia. Dochodzi do tego prosty, robotniczy akcent Alexa Turnera.

Płytę rozpoczyna „The View From The Afernoon” – szybki, mocny kawałek z fajnym motywem rytmicznym gitary. I już na samym początku możemy usłyszeć to, co jest największym problemem Arctic Monkeys – spójność płyty owszem, natomiast utwory same w sobie nie są jednolite za grosz. Mamy fajne, bujające canto, ale kiepski refren rujnuje całą resztę pozytywów. Wyjątkiem od reguły jest na pewno znakomity „I Bet You Look Good On The Dancefloor”, szybki, punkowy numer, który idealnie nadaje się na wymieniony w tytule parkiet, czy „Red Lights Indicate Doors Are Secured” ze świetnym motywem przewodnim. Całość oparta jest głównie na sprawdzonym patencie – zwrotka, którą napędza gitara grająca w kółko ten sam rytm - zwykle lekko punkowo-swingująco-taneczny - i szybki, czasem skandowany refren („Fake Tales of San Francisco”). Monkeys odwołują się też do pewnych tradycji muzycznych - twist w „Still Take You Home” - które ubarwiają punkową i typowo brytyjską zadziornością.

Niech mi ktoś jednak rękę utnie, jeśli Arctic Monkeys podczas tworzenia tego materiału nie słuchali „Is This It” Strokes. Ostatni kawałek, „A Certain Romance”, a zwłaszcza jego zwrotka, idealnie wręcz nadawałby się na tamtą płytę. Dla Angoli „Whatever People Say...” jest tym samym, czym dla reszty świata “Is This It” kilka lat temu. 

Mateusz Rękawek
03.03.2006 r.