Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Bazooka Joe - Virtual World

Bazooka Joe - Virtual World
1990 Play It Again Sam Records 

1. Now I Know    3:50
2. Smallville    5:16
3. The World Turns On    6:21
4. King For A Day    5:11
5. Billy's Fiver    5:09
6. Waterfront    5:09
7. Johnny's Bones    3:41
8. Constitution    6:08

Bazooka Joe to brytyjskie trio synth-pop, które w 1990 roku wydało jedyną w swojej historii długogrającą płytę w belgijskiej, kultowej wówczas wytwórni Play It Again Sam Records (PIAS). PIAS znany był wtedy przede wszystkim z lansowania nowej elektroniki w rodzaju electronic body music (EBM), pokrewnego new beat a także innych podobnych wykonawców, jak The Cassandra Complex, którzy szukali nowych ścieżek w elektronicznej, postindustrialnej i syntezatorowej muzyce przełomu dekad. Nie mniej kultową pozycję, szczególnie w Polsce zyskała płyta "Virtual World" zespołu-efemerydy Bazooka Joe. Album zdążył być zagrany przez Beksińskiego w Wieczorze Płytowym, gdy płyty prezentowano jeszcze w całości a słuchacze grzecznie zgrywali wszystko na swoje kasety. Był rok 1990 i mimo "upadku komuny", w wielu aspektach życie w ówczesnej Polsce niewiele się zmieniło. Polskie radio nadal pozostawało ważnym źródłem nowości w muzyce. Już nie jedynym, bo wtedy jak grzyby po deszczu powstawały przegrywalnie płyt oraz nastąpił wysyp kaset magnetofonowych wydawanych przez takie firmy jak RC czy później Takt. W myśl polskiego prawa prowadziły one legalną działalność wydawniczą. Co z tego, skoro twórcy i właściciele praw autorskich nie otrzymywali ani grosza z zysków ze sprzedaży takich kaset...

Wracając jednak do Bazooka Joe, którego nie należy mylić z również brytyjską, pub-rockową formacją działającą w latach 70. Grupa istniała krótko na przełomie lat 80. i 90. W tym okresie nagrała jeden album i kilka singli oraz epkę. Zespół tworzyli: Paul Dillon, były członek The Cassandra Complex, Paul Fryer oraz gitarzysta Tim Daly, który na albumie zagrał pod pseudonimem The Professor. Ten ostatni zaczynał jako poeta-performer, a następnie był autorem tekstów. Pracował m.in. jako "konsultant liryczny" na albumie Pink Floyd „Momentary Lapse of Reason”, współpracował też z innymi muzykami, m.in. trębaczem jazzowym Hugh Masekela i kompozytorem Henrym Mancinim. Producentem "Virtual World" był Michael Johnson, współpracujący wcześniej m.in. z New Order, Soft Cell czy Joy Division. Na papierze wygląda to wszystko pięknie.

"Virtual World" stał się dla wielu płytą legendarną, trudno osiągalną na nośniku fizycznym. Gdy jednak posłuchamy albumu, to trudno zrozumieć skąd bierze się ta sława. Na "Virtual World" znajdziemy osiem dosyć monotonnych kompozycji synth-pop, które trwają niemal równo czterdzieści minut. Mamy tutaj do czynienia z zupełnie innym rodzajem synth-popu niż tym, który królował w pierwszej połowie lat 80. Zamiast soczystego syntezatorowego grania osadzonego w nowej fali, albo przebojowego, melodyjnego new romantic, mamy muzykę bez większego charakteru i polotu. Z jednej strony muzyka Bazooka Joe jest bardziej mroczna, z drugiej strony prostsza, niemal toporna. Płyta jest poprawna i można jej wysłuchać bez większego bólu, ale przyznam, że już w chwili pierwszego odsłuchu w 1990 roku jednym uchem wpadła, drugim wypadała. Jest tu kilka bardziej wciągających numerów jak: "Smallville" czy "Constitution", których słucha się bardzo sympatycznie, jest "dark-wave'wowy" "Johnny's Bones", ale ogólnie nie jest to "mój" klimat a sam album jest zwyczajnie przeciętny. Z pewnością fakt zaprezentowania płyty przez Beksińskiego w radiu a poźniej trudna dostępność sprawiły, że album zyskal status kultowego.

Choć w 1990 roku płyta nie stała się dla mnie ważna, to przyznam, że po latach wysłuchałem "Virtual World" z większą przyjemnością niż wtedy. Może odezwał się tutaj jakiś sentyment a może chodzi o to, że dzisiaj oceniam grupę przez pryzmat setek, albo i tysięcy formacji synth-pop/dark wave, które w międzyczasie powstały, a których poziom jest podobny do Bazooka Joe albo i niższy. I choć w 1990 roku "Virtual World" wydawał mi się zwyczajnie nudny, to patrząc przez pryzmat czasu oceniam ją jako płytę przyzwoitą. Na tle wielu współczesnych grup grających podobnie, nawet niezłą. Mimo wszystko muzyka Bazooka Joe, moim zdaniem, nie umywa się do pierwszych dwóch wydawnictw Clan of Xymox, nie mówiąc o wczesnych klasykach synth-popu, takich jak: Ultravox, The Human League czy OMD. [7/10]

Andrzej Korasiewicz
07.08.2024 r.