Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Belle And Sebastian - The Life Pursuit

Belle And Sebastian - The Life Pursuit
2006 Rough Trade

1. Act Of The Apostle I    2:55
2. Another Sunny Day    4:04
3. White Collar Boy    3:20
4. The Blues Are Still Blue    4:08
5. Dress Up In You    4:23
6. Sukie In The Graveyard    3:00
7. We Are The Sleepyheads    3:33
8. Song For Sunshine    4:06
9. Funny Little Frog    3:08
10. To Be Myself Completely    3:17
11. Act Of The Apostle II    4:20
12. For The Price Of A Cup Of Tea    3:19
13. Mornington Crescent    5:40

Rok 2005 – Belle And Sebastian wygrywają w rodzimej Szkocji plebiscyt na najpopularniejszy zespół. Nie Franz Ferdinand, nie Idlewild, nie żaden Travis a Belle And Sebastian. Wstyd, że ten zespół jest tak mało popularny w naszym kraju, choć może i to ulegnie zmianie, wszak wiele stacji radiowych katuje od kilku tygodni „Funny Little Frog“ – pierwszy singiel z „The Life Pursuit“.

Nic dziwnego – piosenka ta wprost urzeka swą melodią, tekstem, radością. Na pewno jeden z lepszych love songów 2006 roku i nie jest to powiedziane nad wyraz (tak, wiem, że rok się dopiero zaczął ale ten kawałek ma w sobie taki urok, że naprawdę trudno mu się oprzeć). A przecież na nowym albumie Szkotów podobnych, radosnych hitów nie brak. Skoczny „To Be Myself Completely”, „The Blues Are Still Blue” (murowany hit!!) czy lekko odjechany w hipisowskie klimaty (głównie dzięki klawiszom) „Sukie In The Graveyard”. Bardzo dobrze rozwiązano tu kwestię wykorzystywania pianina czy klawiszy właśnie. Nie są nachalne, ale nie tworzą też tła – są po prostu dokładnie tam, gdzie mają być i idealnie trafiają za resztą instrumentów.

Podobnych smaczków co „Funny Little Fog” naprawdę tu nie brak – trudno wymieniać poszczególne piosenki, większość z nich jest bowiem bardzo radosna i ...beztroska. No właśnie, ta beztroskość może po kilku kawałkach trochę irytować. Z drugiej jednak strony „Life Pursuit” będzie idealnym wręcz prezentem dla świeżo poznanej dziewczyny, romantyczki w wyciągniętym swetrze czytającej po nocach wiersze Stachury – są one bowiem momentami fatalistyczne i nie kończą się najlepiej – Belle & Sebastian gwarantuje przyjemną i rozkoszną odmianę. Bo tylko ludzie bezgranicznie szczęśliwi mogli nagrać taką płytę i takiej płyty słuchać.

W ubiegłym roku pojawiło się na rynku kilka radosnych pozycji (w dobie popularności topornego rock’n rolla to miła odmiana) – British Sea Power, Boy Least Likely To itp. I szczerze mówiąc, jeśli musiałbym już wybrać jakiś zespół grający UROCZY (nareszcie! To jest to właściwe słowo!!), wyluzowany, alternatywny pop to byłby to Belle And Sebastian. Mroczni, zamknięci w katakumbach metalowcy nie mają czego szukać słuchając tej tej kapeli. Pozycja tylko dla zakochanych. Zasadniczo. [7/10]

Mateusz Rękawek
23.01.2006 r.