Recenzje

Zaobserwuj nas
WESPRZYJ NAS

Wyszukaj recenzję:

Electrelane - Axes

Electrelane - Axes
2005 Too Pure

1. One, Two, Three, Lots    1:44
2. Bells    4:38
3. Two For Joy    5:58
4. If Not Now, When?    5:47
5. Eight Steps    5:01
6. Gone Darker    7:05
7. Atom's Tomb    2:08
8. Business Or Otherwise    5:47
9. Those Pockets Are People    5:02
10. The Partisan    2:32
11. I Keep Losing Heart    3:41
12. Come Back    0:07
13. Suitcase    9:46

Płyta co prawda z maja ubiegłego roku, ale to nie data świadczy o tym, czy warto się z danym krążkiem zapoznać czy nie. Z tym trzeba i to zdecydowanie.

Electrelane – trzy dziewczynki i jeden chłopczyk, który za wiele nie ma do powiedzenia. Prym wiedzie multiinstrumentalistka Verity Susman obsługująca klawisze, gitarę, saksofon, klarnet, no i główne wokale, których i tak jak na lekarstwo, bo to muzyka niemalże czysto instrumentalna. A co te instrumenty grają? Tu już będzie mały kłopot. Elecralane to fuzja kilku styli, oczywiście najprościej byłoby powiedzieć, że to alternatywny rock ale do końca tak nie jest. Pojawiają się bowiem i elementy kabaretowe (genialny „Eight Steps” opierający się na akordeonie i smykach czy „If Not Now, When?”) i jazzgotliwe, mocne i brudne (początek płyty przypomina dokonania My Bloody Valentine). Całość jest generalnie miksem ciężkiego, rzężącego grania właśnie z kabaretem, vaudeville’m czy wręcz z... muzyką klasyczną (bardziej spod znaku agresywnego Beethovena niż delikatnego Chopina). Mocna, wręcz brutalna gra fortepianu świadczy o tym aż nadto.

Centralnym momentem płyty jest „Gone Darker”. Już sam tytuł wskazuje na pełną mroku i tajemnicy muzyczna opowieść. Całość przypomina przedziwną podróż (saksofon imituje odgłosy parowozu, lokomotywy czy statku). Podróż jest coraz szybsza aż w końcu następuje wybuch i swobodne wyciszenie. Byłaby to idealna ścieżka dźwiękowa do kulminacyjnej sceny jakiegoś filmu noir na podstawie prozy Raymonda Chandlera. Dalej mamy również zaskakującą, punkowo-garażową wersję znakomitego utworu Leonarda Cohena „The Partisan”. Gdy zestawiłem znajomym obie wersje (Cohen'owska zagrana jest na gitarze akustycznej, tu brzmi jak nagranie pijanego Jesus And Mary Chain) otwierali oczy ze zdumienia. Ciekawa koncepcja, która na szczęście wypaliła, bo zepsuć utwór wielkiego Kanadyjczyka nietrudno. Na koniec kompozycja wieńcząca dzieło – „Suitcase” - jakby młodsza siostra „Gone Darker”, niby rozmarzona i sentymentalna, rozwija się i ma podobne tempo do poprzedniczki. To właśnie nastrój, zabawa tempem i rytmem, czy swego rodzaju teatraność całości sprawia, że trzeci album Electrelane jest na pewno najlepszym w ich dorobku i, kto wie, być może jednym z najjaśniejszych punktów 2005 roku, który stał głównie pod znakiem popowego dance punka. „Axes” nie opiera się na sprawdzonych patentach – jest świeże i inteligentne. Wadą może być jedynie zbyt duża alternatywność tego materiału, który na pewno nie trafi do wszystkich, tylko do tych, którzy lubią eksperymenty i poszukiwania. Oby ich nie zabrakło. [7.5/10]

Mateusz Rękawek
12.01.2006 r.