Recenzje

Zaobserwuj nas

Wyszukaj recenzję:

Blur - The Ballad Of Darren

Blur - The Ballad Of Darren
2023 Parlophone

1. The Ballad    3:37
2. St. Charles Square    3:55
3. Barbaric    4:09
4. Russian Strings    3:38
5. The Everglades (For Leonard)    2:56
6. The Narcissist    4:05
7. Goodbye Albert    4:17
8. Far Away Island    2:58
9. Avalon    3:05
10. The Heights    3:24

Blur zawsze wydawał mi się najbardziej interesującym przedstawicielem brit-popu, za którym ogólnie nie przepadam. Wprawdzie grupę zauważyłem dopiero na wysokości "Parklife" (1994), ale od razu spodobały mi się bardziej syntetyczne, "ejtisowe" wycieczki Damiana Albarna. Niby nic wielkiego, ale utrafiło to w mój gust. Później był wielki hit "Song 2", który przekonał mnie, że Albarn umie tworzyć przeboje. A skoro tak, to w moim przekonaniu facet musi mieć talent. Bo żeby stworzyć coś naprawdę chwytliwego, trzeba mieć naprawdę do tego smykałkę. To wszystko spowodowało, że na kolejny album pt. "13" (1999) czekałem już z zainteresowaniem. I to była świetna płyta - mieszanka  brit-popu podlanego psychodelią, rockowej alternatywy ("Bugman") i przebojowości ("Cofee & TV"). Moim zdaniem najlepsza płyta Blur. Opus magnum. Po takim albumie Albarnowi trudno było nagrać coś równie dobrego. A jednak "Think Tank" (2003) był płytą dobrą. Blur po wyjściu na albumie "13" z typowo brit-popowych schematów, kontynuował tę ścieżkę i na "Think Tank" usłyszeliśmy muzykę różnorodną, trochę korzystającą z doświadczeń Albarna, które już zdobywał w  Gorillaz. I to właśnie sukces odniesiony z Gorillaz, w połączeniu z osiągnięciem szczytu formy w Blur, mogły być powodem tego, że Blur zgasł. Albarn nie miał ochoty dalej działać jako Blur, może nie wiedział co dalej nagrywać pod tą marką. To dobrze świadczyło o nim. Lepiej nie wydawać nic, niż wydawać płyty złe.

W 2015 roku Albarn złamał się jednak tworząc "The Magic Whip". Na tej płycie było wszystko to, czego nie lubię w brit-popie a dominująca była nuda. Moim zdaniem to nieciekawy album, choć miał jeszcze jakąś werwę. Tego nie da się powiedzieć o najnowszym, wydanym po ośmiu latach przerwy, "The Ballad Of Darren". Albarn (rocznik 1968), jak wielu innych, starzeje się i daje temu wyraz tworząc muzykę spokojniejszą, balladową, bardziej stonowaną. To na pewno spodoba się tym miłośnikom Blur i brytyjskiego grania, którzy zakochali się kiedyś w zespole i podążają za nim przez kolejne lata, odporni na wszystkie zmiany stylistyczne grupy oraz jej słabości. Znam to zjawisko. Ja również to przeżywam przy kolejnych płytach Depeche Mode. Mimo tego, że kolejne albumy Depeche Mode są wyraźnie słabsze od ich najlepszych wydawnictw z lat 80. i 90., to usilnie szukam w nich dobrych stron, bo to mój ukochany zespół. Ale Blur nie jest moim ukochanym zespołem. Dlatego ze spokojem mogę napisać, że grupa wydała dosyć przeciętną płytę, która może przypaść do gustu zaprzysięgłym fanom Blur, a  innych pozostawić doskonale obojętnym.

Muzyka na "The Ballad Of Darren" może jednak spokojnie funkcjonować jako przyzwoita muzyka tła. Słucha się tego dosyć przyjemnie, muzyka niespecjalnie wadzi, ale też niezbyt wciąga. Utwory mocno balladowe ("The Ballad") mieszają się z nieco bardziej dynamicznymi ("St. Charles Square", "Barbaric"), ale na tyle niezbyt nachalnie żywiołowymi, że słuchając albumu nieuważnie, można tej dynamiki w ogóle nie zauważyć. Żaden z utworów szczególnie mnie nie poruszył, jak i całośc albumu. Mimo wielokrotnego odsłuchu nie byłem w stanie zapamiętać żadnego utworu. Najgorsza płyta Blur? Na pewno najbardziej nudna. [6/10]

Andrzej Korasiewicz
30.07.2023 r.
tekst przeredagowany: 02.03.2024 r.